Mama sprawdzała i poprawiała, więc hymn zaśpiewa sam. I na pewno wszyscy bardzo się wzruszą

Krzysztof Gaweł
Czekał dwa lata, żeby zagrać w reprezentacji Polski, choć niektórzy mówili, że teraz przypomniał sobie o ojczyźnie dziadków, bo chce pojechać na mundial. Dostał szansę, nauczył się hymnu i w poniedziałek zaśpiewa razem z kolegami z drużyny i tysiącami fanów Mazurek Dąbrowskiego. Mama i tata będą wzruszeni, będą bić brawo na trybunach. Matty spełnił swoje marzenie, choć po raz pierwszy w życiu jest w Polsce. Szeroki uśmiech jeszcze długo nie zejdzie z jego ust.
W poniedziałkowy wieczór Matty Cash zagra w pierwszym składzie polskiej kadry. Zaśpiewa hymn, którego się nauczył Fot. Beata Zawadzka/East News

Matty Cash zagra w pierwszym składzie reprezentacji Polski


W poniedziałkowy wieczór wyjdzie ramię w ramię z kolegami na murawę PGE Narodowego. Ustawi się w rzędzie, a później ukradkiem zerknie na trybuny. Być może po policzku pocieknie łza, bo przecież kilka miesięcy temu nie było mowy o grze w reprezentacji. Anglicy nie chcieli go powołać, Polacy nie byli zainteresowani. Ale to się zmieniło, a Paulo Sousa dał mu szansę.

Zaśpiewa hymn, to na pewno. Przecież uczył się go, tak samo, jak uczy się języka mamy i dziadków. Czasem jeszcze coś przekręci, nie wszystko rozumie, ale to nic. W Anglii mieszka mnóstwo Polaków, a on ma dopiero 24 lata. Pięć lat temu oglądał w telewizji, jak jego druga ojczyzna niemal wyrzuciła Portugalię z burtę Euro 2016, bramkę strzelił Robert Lewandowski, później były karne. A dziś? Razem z "Lewym" i resztą chłopaków dzieli szatnię.


Zadebiutował w piątek przeciw Andorze (4:1). – To był szczególny moment. Zarówno dla mnie, jak i mojej rodziny. Ta wspaniała chwila pozostanie w moim sercu na zawsze. Byłem bardzo dumny, że mogłem zadebiutować w narodowych barwach. Jestem gotowy do gry. Niezależnie od tego, czy występie w podstawowym składzie, czy będę mógł zameldować się na boisku z ławki rezerwowych – mówił na gorąco nowy piłkarz Biało-Czerwonych.

Długa droga do drużyny narodowej, Anglicy go nie chcieli


Uśmiech nie znika z ust Matty'ego Casha chyba nigdy, no może wtedy, gdy śpi. Ale teraz pewnie też nie, bo piłkarz zapewne uśmiecha się przez sen. Przecież już spełnił jedno marzenie - jest piłkarzem reprezentacji Polski. A w poniedziałek spełni kolejne. Wyjdzie w pierwszym składzie na mecz z Węgrami, poczuje atmosferę PGE Narodowego, zaśpiewa hymn razem z tysiącami kibiców.

Na to wszystko Matty solidnie zapracował. Pięć lat temu nastolatek trafił do pierwszej drużyny Nottingham Forest. Szybko poszło, bo do klubu ściągnięto go niecałe dwa lata wcześniej. W Forest dobrze się nim zaopiekowali, najpierw dostał szansę na wypożyczenie i zbierał szlify w Dagenham & Redbridge. To tam zagrał pierwszy dorosły mecz, tam zdobył pierwszego gola. Nie marzył nawet o tym, że czeka na niego Premier League.

Ale trafił do najlepszej ligi świata, a wszystko potoczyło się szybko. Najpierw został ulubieńcem fanów Nottingham Forest, później jego świetną grę zauważyli przedstawiciele Aston Villi, a nim się obejrzał, we wrześniu 2020 roku podpisał kontakt z klubem Premier League. Może udałoby się wcześniej, ale pandemia sparaliżowała rozgrywki na długie tygodnie. Tak czy siak, The Villains zapłacili za niego 16 milionów funtów. Dużo.

W nowym klubie wszystko poszło jak po maśle. Pierwsze występy, asysty, a później bramka. Znów jest ulubieńcem fanów, którzy śpiewają nawet piosenkę o "polskim Cafu", jak go nazywają. Gra w pierwszym składzie, wyróżnia się i cały czas się uśmiecha. Może było mu trochę mniej wesoło w trakcie Euro 2020, gdy kolega z AVB Jack Grealish rządził na murawie w składzie angielskiej kadry, a on został w domu. Nie chcieli go ani Anglicy, ani Polacy.

Mama pomagała nauczyć się hymnu, będzie dumna z syna


Wszystko się jednak zmieniło, pod koniec lata odezwali się ludzie z PZPN i upewniali się, czy nadal chce grać dla Polski. Matty już w 2019 roku deklarował, że jest do ojczyzny mamy przywiązany i że chciałby grać z Orzełkiem na piersi. Wtedy odzewu nie było. Teraz trener Paulo Sousa bardzo się ucieszył, że może mieć w drużynie piłkarza z Premier League. Wszystko poszło szybko. Dokumenty, spotkania, formalności. No i nauka hymnu, to ważne!

Pomagała mama Barbara, córka polskich emigrantów, którzy w 1940 roku najpierw trafili na Syberię, później przez Persję i Indie do Afryki. W Tanganice mieszkali przez sześć lat, by wreszcie wsiąść na podkład statku "Scythia", który odpływał do Liverpoolu. Tak Ryszard Tomaszewski, dziadek Matty'ego Casha, trafił do Wielkiej Brytanii. Tam ożenił się z Janiną, szybko urodziły się dwie córki, później udało się zdobyć obywatelstwo.

Barbara Cash, z domu Tomaszewska, od dzieciństwa wychowywała dzieci (Matty ma brata Adama i siostrę Hannah) "po polsku". Nasz zawodnik zna język, choć musi się jeszcze nauczyć jak się nim posługiwać. Piłkę pokochał od małego, tata Stuart też w nią grał, amatorsko kopie brat. Ale chyba nikt nie przypuszczał, że Matty dojdzie tak daleko. Dziś gra przecież w najlepszej lidze świata, jest też reprezentantem.

I gdy sprawy nabrały biegu, a PZPN poprosił prezydenta RP i jego kancelarię o pomoc w uzyskaniu paszportu dla Matty'ego, ten zaraz zaczął się uczyć hymnu. I w poniedziałek będzie śpiewał z resztą drużyny. "Nauczyłem się hymnu i na pewno będę czuł się wspaniale, jeśli będę mógł go zaśpiewać. Wymowa niektórych słów jest czasami trudna, ale mogłem liczyć na pomoc mojej mamy, która płynnie mówi po polsku" – zdradził dziennikarzom.

"Mateusz Gotówka" przeciera szlak synom emigrantów


Mama pomogła, teraz z całą rodziną będzie śledzić z trybun PGE Narodowego, jak Matty gra dla Polski. Wszyscy przyjechali do Warszawy na mecz, będą mogli poznać miasto i ojczyznę dziadków, bo wcześniej tutaj nie byli. Matty też jest po raz pierwszy w Polsce i od razu zagra dla tysięcy kibiców w całym kraju. Ot, los piłkarza. Pewnie jeszcze nie raz zawita do kraju przodków.

"Chciałbym bardzo podziękować prezydentowi i wszystkim osobom, które zaangażowały się w cały proces. Dzięki pracy wielu ludzi procedura przebiegła szybko i pomyślnie. Byłem też w kontakcie z trenerem Paulo Sosuą. Bardzo cieszę się, że już podczas listopadowego zgrupowania mogłem się tu pojawić" – mówił uśmiechnięty Matty Cash tuż przed meczem z Madziarami. Ale powodów do śmiechu jeszcze niedawno nie było.

Trener Anglików w jednym z wywiadów przyznał, że ma lepszych piłkarzy od niego i szans na grę dla Anglii Matty nie miał. Zapytany przez dziennikarzy wyliczył... siedmiu. Inaczej w Polsce. Paulo Sousa od początku był za, ale związek nie do końca. – Poprzedni prezes związku, Zbigniew Boniek nie chciał mnie wysłuchać. Nie był niegrzeczny, ale nie "kupił" pomysłu, żebym grał dla Polski – zwierzył się "Guardianowi".

Udało się. "Mateusz Gotówka", jak ochrzcili go polscy kibice, jest już reprezentantem Polski. I z pewnością naszej drużynie się przysłuży, widać to gołym okiem na boisku. A przecież takich Mateuszów jest w Anglii sporo, dzieci polskich emigrantów dorastają i szkolą się w tamtejszych klubach. I mogą pomóc Biało-Czerwonym. A Matty? Cóż, szeroko się uśmiecha. Już nie będzie musiał śledzić Jacka Grealisha w telewizji, może niedługo stawi czoła koledze z AVB na murawie?

Pojedynek Polska - Węgry w 10. kolejce eliminacji piłkarskich MŚ w Katarze zostanie rozegrany w poniedziałek 15 listopada na PGE Narodowym. Zawody poprowadzi pan Tiago Martins z Portugalii, a pierwszy gwizdek usłyszymy o godzinie 20:45. Transmisja w TVP Sport oraz Polsacie Sport Premium.

Czytaj także: Matty Cash zabrał głos po raz pierwszy jako piłkarz polskiej kadry. "Bardzo dumna chwila"

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut