Świeczki nie wystarczą. Czy blackout w Polsce to realne zagrożenie, o którym się nie mówi?

Aneta Olender
Kiedy brakuje prądu wyciągamy świeczki, latarkę i czekamy. Zazwyczaj to kwadrans lub godzina. Ale co, jeśli taki stan będzie trwał dniami? Kiedy przez tzw. blackout nie zapłacimy kartą w sklepie lub nie będziemy mieli dostępu do internetu? W Polsce o tym problemie oficjalnie się nie mówi, ale już nasi sąsiedzi na taki scenariusz przygotowują swoich obywateli.
Całkowity zanik prądu jest realny także w Polsce. Fot. AP/Associated Press/East News

Tak było

Szczawnica 17 maja 2019 rok. Nie działają telefony, nie ma internetu, nie można wypłacić pieniędzy z bankomatu, nie można nigdzie zapłacić kartą. Życie zamiera, a właściwie wdziera się do niego chaos.

– Obsługiwałam klienta i nagle, koło 10:00, wyłączył mi się komputer. Nic już potem nie mogłam zrobić. Nic nie działało. Klienci też zaczęli sygnalizować, że nie działają im telefony. Mówili: "O rany, nie mam połączenia" – przekazywała w rozmowie z naTemat pracownica poczty.

Awaria trwała mniej więcej od godziny 10:00 do 16:00. Wystarczyło 6 godzin, aby ludzie stracili poczucie bezpieczeństwa i aby zaczęła się panika. Nikt nie był na to przygotowany.


– Byliśmy zupełnie odcięci od świata. Nie działały banki, niektóre instytucje zamknięto. My też zamknęliśmy pocztę. (...) Klienci byli zdenerwowani, dobijali się do drzwi. Chcieli płacić rachunki, wysłać paczki. Niektórzy mieli pilne przesyłki kurierskie, zależało im, żeby doszły na drugi dzień. Ale nawet przykładowo, jeśli ktoś miał ważną sprawę sądową, też nie mogliśmy pomóc, bo nie działało dosłownie nic – wyjaśniała rozmówczyni naTemat.

Inny człowiek był w tamtym czasie na stacji benzynowej. Zatankował paliwo, ale nie miał, jak zapłacić, bo nie działał terminal. – Dobrze, że znam właściciela, to zostawiłem samochód i pobiegłem do bankomatu, ale on też nie działał. Poszedłem do banku, ale wszystkie były zamknięte. Jedna awaria i nagle okazuje się, że jesteśmy bez środków do życia – mówił.

Ktoś inny dodał jeszcze, wzdychając z ulgą, że dobrze, że nie zabrakło prądu, bo wtedy "w ogóle nie byliby w stanie pracować". A jednak... na taką ewentualność trzeba się przygotować, bo jest bardziej realna niż może nam się wydawać. I – co istotne – może potrwać dłużej niż 6 godzin.

Tak może być

Blackout oznacza czasowe, nieplanowane, wyłączenia prądu, które dotyczą dużych obszarów i wielu osób.

Prof. Piotr Werner
, geograf z Wydziału Geografii i Studiów Regionalnych UW, podkreśla, że nie zauważamy tego, że prąd jest. Dostrzegamy go dopiero wtedy, gdy go zabraknie. Uważamy, że dobro, jakim jest energia elektryczna, jest stale dostępne. – Mówi się, że sieć energetyczna jest infrastrukturą krytyczną i to jest prawda – zaznacza rozmówca naTemat.

Brak światła, brak ogrzewania, brak wody, to tylko początek listy tego, co może się zdarzyć, jeśli dotknie nas blackout. Działać przestaną telefony (bateria kiedyś z pewnością się rozładuje), co oznacza problemy z komunikacją. Bez prądu nie będą działały również m.in. telewizory, co z kolei jest równoznaczne z odcięciem od informacji oraz istotnych komunikatów.

Kolejny element to awaria sygnalizacji świetlnej, a bez niej, co oczywiste, zwiększa się ryzyko niebezpiecznych zdarzeń. Nie działałyby także stacje paliw, więc naszym oczom mogłyby ukazać się samochody zostawione gdzieś na środku drogi.

– Skutkiem blackoutu byłby paraliż ruchu drogowego, ludzie uwięzieni w metrze, na drogach. Z kolei awarie sieci trakcyjnych spowodowałyby zatrzymanie pociągów – mówi prof. Werner, który powołuje się na naukowe publikacje dotyczące znanych z przeszłości sytuacji znaczących przerw w dostawie prądu.

Trzeba mieć również świadomość, że w trakcie blackoutu sklepy najprawdopodobniej również by nas nie obsłużyły. Na pewno nie byłoby można zapłacić za zakupy kartą. Jednak i gotówka mogłaby nie być ratunkiem, bo brak prądu oznacza choćby niemożność wystawienia paragonu, a bez tego żadnej transakcji nikt nie przeprowadzi.

– Przerwy w dostawie prądu prowadzą do blokady dróg, zakłóceń drogowych, do przerw w dostawie wody. Nie zdajemy sobie sprawy, że przecież cała sieć wodno-kanalizacyjna jest sterowana elektronicznie. To wszystko może wywołać panikę wśród mieszkańców i prowadzić do pewnych zaburzeń społecznych – dodaje prof. Piotr Werner.

Efekt domina, tak bez zawahania można określić konsekwencje blackoutu. Kolejnym elementem w tej układance byłyby zakłócenia normalnego funkcjonowania systemów finansowych, co też mogłoby wpłynąć na niepokoje społeczne.

– Trzeba powiedzieć także o bezpieczeństwie przemysłowym. Niektóre maszyny, urządzenia w przedsiębiorstwach, zwłaszcza zabezpieczające związane z kopalniami, rafineriami, zakładami chemicznymi, fabrykami, mogą ulec znaczącemu uszkodzeniu, co może skutkować nawet ofiarami w ludziach – przyznaje geograf.

– Ostatni wskazywany w artykułach naukowych skutek to zakłócenia związane z sektorem urzędowym i zdrowotnym. Przerwy w dostawie prądu mogą wpłynąć na sprawne funkcjonowanie urzędów, organów samorządowych, ale przede wszystkim na funkcjonowanie szpitali i placówek medycznych. Wiadomo, że takie placówki muszą mieć awaryjne zasilanie, ale ono może nie podołać wyzwaniu, gdy mowa o tak długich wyłączeniach – dodaje profesor.

Instrukcje

Przerwa może trwać kilka, a nawet kilkanaście godzin. "Moim zdaniem największy problem i zagrożenie to ludzie w panice. Ci co nie przygotowują się na nic, a jak im cokolwiek mówisz to się wyśmiewają. Tacy ludzie w razie zagrożenia najczęściej wpadają w panikę i są niebezpieczni" – pisze jedna z osób komentujących opublikowane na YouTube nagranie dotyczące tego, jak przygotować się na wyłączenie prądu.

Rzeczywiście w Polsce niewiele mówi się o blackoucie. I rzeczywiście jeśli ktoś wspomina o gromadzeniu zapasów na taką ewentualność, raczej staje się obiektem kpin.

Zgoła inaczej jest u naszych sąsiadów, którzy tę sprawę potraktowali poważnie, bo – jak mówi część ekspertów – to zdarzy się na pewno, nie wiadomo tylko kiedy. Weźmy choćby Austrię i Niemcy. Obywatele tych krajów są przygotowywani przez tamtejsze rządy na nagłe odłączenie od sieci energetycznych. Otrzymują instrukcje, co zgromadzić w domu i jak działać, jeśli taki kryzys się zdarzy. Spoty, filmy instruktażowe pojawiają się na antenach dużych stacji telewizyjnych.

"Gdy wysiądzie prąd, zabraknie wody, bo nie będą działały pompy. Dlatego zbieraj ją we wszystkich dostępnych naczyniach. Nie działa ci ogrzewanie? Jeśli masz w domu kominek lub piec i wystarczającą ilość drewna, to idealnie! W przeciwnym razie zbierz koce, śpiwory i ciepłą odzież" – czytamy w poradniku wydanym przez Obronę Cywilną Północnej Westfalii, którego fragment przytacza serwis money.pl.

"Podczas długotrwałego braku w dopływie prądu nie zalecamy używania samochodu. Nie będzie działała sygnalizacja świetlna, a drogi mogą blokować auta, którym zabrakło benzyny" – informuje z kolei austriacki resort obrony.

Sytuacja Polski

Blackouty mogą być następstwem klęsk żywiołowych i ekstremalnych warunków pogodowych. Kolejną przyczyną są kwestie techniczne.

– Niektóre przerwy w dostawie prądu są wynikiem nieodpowiedniej struktury sieci, słabego, przestarzałego sprzętu. W grę może wchodzić też nieracjonalne planowanie podczas tworzenia struktury. Kolejną przyczyną są też aspekty związane z zarządzaniem. Tu chodzi o nieefektywne zarządzanie ludźmi lub operacjami. Nieodpowiednie prognozowanie obciążeń – mówi prof. Piotr Werner.

Ekspert wyjaśnia także, że istotne jest również oddziaływanie rynku. Znaczny popyt może dezorganizować mechanizm sieci energetycznej, jego systemy regulacyjne, systemy taryfowe i tryb pracy.

Czy, biorąc pod uwagę wszystkie możliwe przyczyny, Polsce grozi wyłączenie prądu? – Grozi nieustannie. Co jakiś czas słyszymy przecież, że tysiące gospodarstw domowych nie ma zasilania po przejściu silnego wiatru. Wystarczy wiatr wiejący z prędkością 90 km/h i efekt jest natychmiastowy. Wyłączenia trwają już nie minuty, a godziny. Trzeba się przygotować na wszelkie możliwe scenariusze. Nie podejrzewam jednak, że będzie to dotyczyło obszaru całej Polski – zaznacza nasz rozmówca.

Drugiego grudnia Rządowe Centrum Bezpieczeństwa opublikowało na Twitterze wpis dotyczący właśnie blackoutu. Zaznaczono w nim, co warto mieć w domu na tzw. wszelki wypadek.

"Latarkę, świece, apteczkę i dokumenty trzymaj w łatwo dostępnym miejscu. Wyposaż się przenośną ładowarkę – tzw. powerbank. Zabezpiecz zapasy jedzenia, które nie wymaga prądu przy przechowywaniu i przygotowywaniu" – czytamy.

Podkreślono jednak, że na chwilę obecną Polska nie jest zagrożona blackoutem, a post ma charakter działań edukacyjnych i prewencyjnych. Mimo tego część osób uznała, że komunikat sieje tylko niepotrzebną panikę.

"Hipotetycznie, to wystarczy niesprzyjająca pogoda i oblodzenie linii energetycznych. Latem niski stan wód i problemy z chłodzeniem bloków w elektrowniach. Albo po prostu jakaś zwykła awaria ważnej stacji transformatorowej. Takie awarie były i będą" – włączyli się do dyskusji twórcy bloga Domowy Survival.

Blackout w Wenezueli

Przed ponad dwoma laty z blackoutem musiała uporać się Wenezuela. Jej mieszkańcy boleśnie przekonali się o tym, co taka sytuacja oznacza w praktyce – swój sprzeciw manifestowali protestując na ulicach. Stanęły fabryki, zapanował komunikacyjny paraliż, wstrzymano zajęcia w szkołach.

Do tragedii dochodziło w szpitalach. Umierali ciężko chorzy pacjenci, którzy z powodu braku dostaw prądu nie mogli być dializowani. "Sytuacja osób z niewydolnością nerek jest bardzo trudna, krytyczna" – mówiła wtedy Francisco Valencia, dyrektor organizacji humanitarnej Codevida.

Jak się przygotować?

W sieci pojawiają się kolejne artykuły i filmy, w których ktoś tłumaczy, jak przygotować się na wypadek blackoutu i co warto mieć w takiej sytuacji pod ręką.
Gromadzenie zapasów – powinny pozwolić na przetrwanie kilku dni – warto zacząć od tego, co najistotniejsze, czyli od jedzenia i wody.

Żywność – najlepiej suchy prowiant – z długim terminem przydatności np. makarony, kasze, ryż, konserwy. Na liście tego, co warto mieć na wszelki wypadek, znajdują się m.in. świece, apteczka, baterie, powerbanki, latarki, coś, co pomoże zadbać o higienę, gdyby nie było wody np. nawilżane chusteczki. Koniecznie warto też mieć na podorędziu ciepłe koce, bo jeśli blackout zdarzy się zimą i nie będzie ogrzewania, to mieszkania szybko zaczną się wychładzać.

Przyda się też radio na baterie, dzięki któremu będzie można dowiedzieć się, co się dzieje i co nas czeka.

– Czy profesor jest przygotowany na taką ewentualność?

– Tak. Jestem już starszej daty. Zresztą mieszkam w takim miejscu, gdzie są regularne wyłączenia prądu, oczekiwane lub nie. Życie mnie też nauczyło, że w domu zawsze powinny być świeczka i zapałki. Zapalniczki mają ograniczoną trwałość – podsumowuje prof. Werner.