"Ta konferencja to dno polskiej polityki". Brejza w naTemat.pl puentuje wystąpienie Mejzy
Łukasz Mejza odniósł się wreszcie do zarzutów, w których mowa o dorabianiu się na potencjalnie niebezpiecznej terapii dla nieuleczalnie chorych osób. W rozmowie z naTemat senator KO Krzysztof Brejza punktuje zachowanie rządowego polityka, nazywając je "pokazem obrzydliwości".
Mejza odpowiada na zarzuty
Przypomnijmy, że według doniesień Wirtualnej Polski wiceminister sportu i członek Partii Republikańskiej, Łukasz Mejza miał czerpać korzyści majątkowe na oferowaniu niesprawdzonej terapii na nieuleczalne choroby.Mowa między innymi o autyzmie, Parkinsonie, Alzheimerze, nowotworach, czy też stwardnieniu rozsianym. Działalność miała prowadzić spółka Vinci NeoClinic. Za "leczenie" pobierano blisko 80 tysięcy dolarów. W oświadczeniu dla mediów Mejza zapewnił, że nie czerpał środków za oferowanie niesprawdzonych terapii.
Mejza milczał przez długi czas, odkąd na jaw wyszła cała sprawa. Po sejmowych korytarzach krążyły nawet plotki, że decyzja o jego dymisji już zapadła. Dopiero teraz polityk w rządzie PiS odniósł się do oskarżeń i oznajmił, że nie składa rezygnacji z pełnionego przez siebie stanowiska. Zamiast tego wytoczył ciężkie działa w kierunku opozycji.
– Mamy do czynienia z największym atakiem politycznym po 1989 roku. Atakiem na Zjednoczoną Prawicę i większość rządową. (...) Ta stalinowska zasada "dajcie mi człowieka, a znajdzie się na niego paragraf" dalej jest żywa. Opozycja dalej liczy, że przyjmie władzę – oznajmił podczas środowej konferencji prasowej.
Co więcej, polityk wytłumaczył, co by się stało, gdyby zdecydował się oddać mandat. –Jeżeli oddam mandat, na moje miejsce wejdzie poseł opozycji. Wtedy opozycja wywoła kryzys parlamentarny. Kiedyś politycy mówili o dorżnięciu watahy. Teraz chcą dorżnąć Mejzę – wyjaśnił.
Brejza: "Pokaz obrzydliwości"
– Każdego dnia polityka PiS osiąga dno. To jest takie zagłębianie się w coraz większym mule, i ta konferencja jest właśnie takim mułem największego dna polskiej polityki, do którego doprowadził Jarosław Kaczyński – mówi nam Krzysztof Brejza. Jak sam zauważa, Łukasz Mejza powiedział bardzo wyraźnie, że rząd na nim wisi. – Jeżeli zostanie odwołany, to wejdzie ktoś z PSL-u. To był pokaz obrzydliwości – komentuje senator KO.Zdaniem polityka "wszystko w tej sprawie jest zatrute", a początek całej afery nastał wraz z objęciem przez Mejzę mandatu po zmarłej posłance Jolancie Fedak. – Wbrew swoim deklaracjom przeszedł na drugą stronę - stwierdza rozmówca naTemat.
– Polacy są coraz bardziej zmęczeni takim stylem uprawiania polityki, taką korupcją polityczną. Przecież krążą informacje o materiałach obciążających niektórych posłów z tego wahadła – kwituje Brejza.Przede wszystkim aktywność powinna wykonać tutaj prokuratura i służby, ale wiemy, że wszystkim dyryguje Kaczyński, który nie trzyma się żadnych zasad w polityce.
Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut