Zamieszanie z kombinezonami polskich skoczków. Małysz: "To jest coś niesamowitego"

Maciej Piasecki
Gorzko-słodki smak miał weekend polskich skoczków narciarskich w Klingenthal. Biało-Czerwoni za sprawą Kamila Stocha wywalczyli pierwsze podium w sezonie Pucharu Świata. Dużo gorzej było jednak dzień później, gdzie zapunktował tylko Piotr Żyła, a do tego doszła dyskwalifikacja za nieodpowiedni kombinezon Pawła Wąska.
Adam Małysz nie ukrywał swojego niezadowolenia z decyzji o dyskwalifikacji Pawła Wąska w Klingenthal. Fot. ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER
Historie związane z nieregulaminowym uniformem w przypadku skoczków uchodzą już za anegdoty porównywalne do warunków atmosferycznych, w jakich przychodzi rywalizować uczestnikom cyklu Pucharu Świata. W obu kwestiach nigdy do końca niewiadomo, jak będzie wyglądać efekt końcowy.

O ile na warunki pogodowe trudno mieć w pływ, ustalenie granic regulaminowego kombinezonu powinna być na tyle przejrzysta, żeby każda z reprezentacji mogła przebrnąć przez kontrolę bez niepotrzebnych wpadek. Taką - jako pierwszy z Biało-Czerwonych w tym sezonie PŚ - zaliczył w niedzielę Paweł Wąsek.


22-latek oddał skok na odległość 121 metrów i najprawdopodobniej miałby szansę po raz drugi z rzędu znaleźć się w najlepszej trzydziestce konkursu. Poinformowano jednak, że Polak nie przeszedł przez kontrolę, jego kombinezon był nieregulaminowy. Nad prawidłowością takowego czuwa Mika Jukkara, Nowy szef kontroli sprzętu Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS) jest bardzo sumienny w wykonywanych obowiązkach.

Jak się okazuje, o dyskwalifikacji może zadecydować nawet jeden centymetr na niekorzyść wersji, jaką akceptuje Jukkara. Przez co o prawidłowości kombinezonu chwilami wydaje się być loteryjna, wystarczy odstający mięsień skoczka, czy - mówiąc obrazowo - pośladki.

– W sobotę po każdym skoku był kontrolowany Piotrek Żyła. To samo było z Kamilem w Wiśle. W niedzielę w Klingenthal ukarano Pawła, a w hotelu dwukrotnie mierzył ten kombinezon. Ostatni raz przed samym wyjazdem. Wszystko było w porządku. Andrzej Zapotoczny, który jest naszym specem od kombinezonów, mierzy już naszych zawodników co dwa centymetry, a jednak znowu okazało się, że za dużo było w obwodzie uda. To jest coś niesamowitego – skomentował na łamach Onetu dyrektor kadry, Adam Małysz.

Biało-Czerwoni faktycznie nie mogą narzekać na brak zainteresowania ze strony sędziów. Poza wspomnianymi kontrolami Piotra Żyły podczas weekendu w Klingenthal, we wcześniejszych konkursach PŚ mówiono sporo o podobnym przypadku z Kamilem Stochem.

Wąsek stał się "ofiarą" niekoniecznie dobrej woli (albo perfekcjonizmu) szefa kontroli sprzętu podczas PŚ oraz - najwyraźniej - kilku niedociągnięć w kombinezonach, nad którym pracuje polski team. Oprócz Wąska w Klingenthal, przykładowo podczas konkursu w Wiśle-Malince za takie samo przewinienie został ukarany Słoweniec, Domen Prevc.

– Trochę się złoszczę na to, co się dzieje wokół naszych kombinezonów. Tyle że wszyscy chodzą do kontroli. Mam nadzieję, że jest ona wykonywana konsekwentnie wobec wszystkich. Jesteśmy już blisko tego, by materiał pasował idealnie. Będziemy to wszystko jeszcze raz dokładnie sprawdzać, żeby nie było takich problemów. Myślę, że już w Engelbergu wszystko będzie w porządku – przyznał dla Onetu trener kadry, Michal Doleżal.
Czytaj także: Kobayashi ograł rewelacyjnych Norwegów. Żyła obronił honor Biało-Czerwonych w Klingenthal

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut