Prezes Wisły Płock o aferze z Jakubem Rzeźniczakiem. "Niemal każdy zdążył już go ocenić"

Weronika Tomaszewska-Michalak
Nadal głośno na temat afery związanej z Jakubem Rzeźniczakiem, jego byłą partnerką Magdaleną Stępień i chorym na nowotwór synem. Tymczasem głos w sprawie zabrał prezes Wisły Płock, w której na co dzień gra piłkarz. Tomasz Marzec zdradził, jakie nastroje panują w drużynie. Opowiedział też o kulisach głośnej sprawy z udziałem zawodnika klubu.
Prezes klubu, w którym gra Jakub Rzeźniczak przedstawił jasne stanowisko. Fot. Piotr Matusewicz/East News

Prezes Wisły Płock o Jakubie Rzeźniczaku


Prezes Wisły Płock Tomasz Marzec powiedział, że sytuacja z dzieckiem Jakuba Rzeźniczaka odbiła się na atmosferze pomiędzy członkami drużyny.
Czytaj także: Stanowski ujawnił nowe informacje o aferze z synem Rzeźniczaka. "To nie pomoże dziecku"
– Na pewno ma to wpływ na szatnię, jednak najbardziej cierpi na tym Kuba. Niemal każdy zdążył już go ocenić, nie znając całej prawdy. Staramy się, by sytuacja kapitana drużyny nie odbijała się na zespole. Jesteśmy w stałym kontakcie z Kubą i resztą piłkarzy – przekazał w rozmowie z portalem sportowefakty.wp.pl.


Marzec zaznaczył, że włodarze klubu dali Rzeźniczakowi wolną rękę w kwestii wyjazdu na obóz czy pozostaniu przy chorym synu.

– Gdy tylko dowiedzieliśmy się o sytuacji Kuby, daliśmy mu zielone światło, by mógł skupić się na byciu obok syna. Pozwoliliśmy mu zdecydować, czy chce jechać z nami na cały obóz, czy zostać w Polsce przy dziecku – mówił prezes.

Rzeźniczak kilka dni temu, podczas meczu dostał czerwoną kartkę, co wyklucza go z możliwości udziału w kolejnej rozgrywce. Głośno było też o jego obscenicznym geście, który pokazał rywalowi.

Prezes klubu odpowiedział też, czy sprawy prywatne Rzeźniczaka mogą mieć wpływ na jego pozycję (kapitana) w zespole. – Po wielu rozmowach Kuba mówił, że na boisku chce odciąć się od tych spraw i nie będzie to na niego wpływać. (...) Porozmawiamy jeszcze raz z radą drużyny o tym, czy sytuacja wokół niego i presja związana z funkcją w klubie, to nie jest za dużo jak na jedną osobę – skomentował Marzec.

Burza wokół Jakuba Rzeźniczaka, jego byłej partnerki Magdaleny Stępień i ich chorego syna


Syn Jakuba Rzeźniczaka i Magdaleny Stępień jest ciężko chory. U zaledwie kilkumiesięcznego chłopca zdiagnozowano nowotwór – bardzo rzadko występujący guz wątroby.

Modelka za pośrednictwem mediów społecznościowych powiedziała, że mały Oliwier jest prawdopodobnie trzecim dzieckiem w Polsce z takim rozpoznaniem, a szansa na wyleczenie chłopca to jedyne 2 procent – w naszym kraju nie ma leku, który zatrzymałby komórki nowotworowe.

Stępień zorganizowała zbiórkę, aby uratować syna. Udało się bowiem znaleźć klinikę w Izraelu, która zdecydowała się podjąć jego leczenie. Ono okazało się jednak niezwykle kosztowne.

Wówczas na modelkę wylała się fala hejtu za to, że prosi o wsparcie finansowe. Dochody piłkarza z Wisły Płock zostały także wzięte pod lupę przez media. Zarzucono mu brak zaangażowania w walkę o życie syna.

O sprawie zrobiło się jeszcze głośniej po relacji Krzysztofa Stanowskiego, który nagrał filmik z serii "Dziennikarskie zero", zatytułowany "RZEŹNICZAK, STĘPIEŃ I ZBIÓRKA NA DZIECKO".

Przekazał w nim, jakie informacje uzyskał w prywatnej rozmowie z piłkarzem. Wyjaśnił, dlaczego Rzeźniczak upiera się przy tym, że "podróż" do Izraela niewiele pomoże synowi.

– Koszt 350 tysięcy złotych, to nie jest koszt za leczenie w Izraelu, to tylko pieniądze na badania tam. A przecież tutaj w Polsce zostały zrobione. Zdaniem lekarzy – tak jak przekazał mi to Kuba – ta wycieczka nie pomoże – powiedział dziennikarz.
Czytaj także: Hyży popiera działania Stępień. "Nawet jeżeli miałabym dużo pieniędzy to też zrobiłabym zbiórkę"

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut