Kielczanie rozbili w pył wicemistrzów Niemiec. Popisy między słupkami Andreasa Wolffa

Maciej Piasecki
Od zwycięstwa rozpoczęli rok 2022 w Lidze Mistrzów szczypiorniści Łomża Vive Kielce. Zespół trenera Talanta Dujszebajewa pokonał na wyjeździe SG Flensburg-Handewitt 33:25 (14:12), umacniając się na prowadzeniu w tabeli grupy B. To pierwsze zwycięstwo kielczan na gorącym terenie we Flensburgu.
Andreas Wolff był jednym z bohaterów wygranego przez Łomża Vive Kielce meczu z wicemistrzami Niemiec. Fot. Twitter/EHF Champions League
Swój ostatni mecz w rozgrywkach Ligi Mistrzów szczypiorniści mistrza Polski rozegrali na początku grudnia 2021 roku. Wówczas skończyło się na trzeciej z rzędu porażce podczas portugalskiej wizyty na terenie FC Porto, tym razem 27:29 (14:14). Ta porażka nie zmieniła jednak sytuacji w tabeli grupy B. Łomża Vive Kielce po dziesięciu meczach miała 14 punktów na koncie, o dwa więcej od Paris Saint-Germain, FC Barcelony i Telekomu Veszprem.

Chociażby ze względu na tak duży ścisk mistrzom Polski musi zależeć na każdy kolejnym pojedynku w LM. Do fazy ćwierćfinałowej bezpośredni awans wywalczą bowiem dwa najlepsze zespoły z każdej z grup. SG Flensburg-Handewitt do meczu przystępował z odległej, piątej pozycji. W pierwszym meczu obu drużyn w Kielcach gospodarze wygrali wyraźnie 37:29.


Zespół trenera Talanta Dujszebajewa już otwarciem spotkania pokazał, kto tego dnia ma dużą ochotę na szybkie ułożenie sobie meczu. Goście wyszli na prowadzenie 3:0 i konsekwentnie realizowali założenia taktyczne sztabu szkoleniowego, utrzymując dwu-trzy bramkową przewagę, co jakiś czas ją powiększając (m.in. 7:3). Jeśli obrona popełniała błędy, dużym wsparciem był bramkarz Andreas Wolff. Niemiec świetnie zna realia funkcjonujące na parkietach rodzimej ligi, dlatego pojedynek z Flensburgiem był dla niego szczególny.

Bramkarz kieleckiej drużyny do Łomży Vive przeniósł się zresztą z THW Kiel, czyli największego... rywala aktualnych wicemistrzów Niemiec. Wolff pewny był nie tylko z gry, ale też np. w pojedynkach przy rzutach karnych. Do przerwy mistrzowie Polski prowadzili 14:12, niepotrzebnie dając nieco zbliżyć się niemieckiemu rywalowi. Pojawiło się kilka prostych błędów zwłaszcza w ofensywnych poczynaniach gości. Należy jednak pamiętać, że choć niemiecki zespół jest dużo niżej w tabeli LM od Polaków, na swoim terenie Flensburg przegrał tylko z Barceloną. Mistrzowie Polski musieli zatem zachować czujność do samego końca. Te słowa potwierdziły się w drugiej części gry, gdzie już nie dwoma, a czterema-pięcioma trafieniami przewagi wynik kontrowali przyjezdni. Na dziesięć minut przed końcem Łomża Vive prowadziła 25:21. Pięć minut później było 30:25 i stało się niemal jasne, że plan założony przez trenera Dujszebajewa, zostanie wykonany.

Warto docenić postawę polskich reprezentantów, którzy pokazali się na boisku po styczniowych mistrzostwach Europy. Szymon Sićko czy Arkadiusz Moryto byli skuteczni, odpowiednio dokładając trafienia w ważnych momentach. Najwięcej trafień dla gości zaliczył środkowy rozgrywający Igor Karačić - sześć bramek.

SG Flensburg-Handewitt - Łomża Vive Kielce 25:33 (12:14)

SG Flensburg-Handewitt: Burić, Moller - Jakobsen 6, Semper 3, Steinhauser 3, Mensah 2, Gottfridsson 2, Mensing 2, Svan 2, Rod 2, Einarsson 1, Golla 1, Hald 1, Wanne, Johannessen, Lindskog.
Łomża Vive Kielce: Kornecki, Wolff - Nahi 6, Karačić 6, Karalek 5, Kulesh 4, A. Dujshebaev 4, Moryto 3, Sićko 2, Thrastarson 2, Tournat 1, Vujović, Sánchez-Migallón, Olejniczak, D. Dujshebaev, Surgiel.

Czytaj także: Zimny prysznic w Portugalii. Łomża Vive Kielce bez przełamania klątwy hali FC Porto

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut