Trzy "swojaki" strzelone w pół godziny, niebywały hat-trick w meczu reprezentacyjnym

Krzysztof Gaweł
Nowozelandka Meikayla Moore przeszła do historii piłki nożnej, ale nie w taki sposób, w jaki chciałaby zostać zapamiętana. W meczu USA - Nowa Zelandia defensorka ustrzeliła hat-tricka, ale trzy razy trafiła do własnej bramki. Wszystko zajęło jej pół godziny, w 40. minucie meczu została zdjęta z murawy. USA wygrały pojedynek turnieju SheBelieves Cup 5:0 (3:0).
Meikayla Moore strzeliła trzy samobójcze bramki w pół godziny i tak przeszła do historii piłki nożnej Fot. AP/Associated Press/East News
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google

Czegoś takiego w piłce jeszcze nie było i prędko pewnie nie będzie. W towarzyskim turnieju SheBelieves Cup, który odbywa się w Carson Amerykanki mierzyły się z Nową Zelandią. Do przerwy miejscowe prowadziły 3:0, a trzy gole strzeliła jedna zawodniczka, kompletując perfekcyjnego hat-tricka. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że to nowozelandka Meikayla Moore.

Tak, trzy razy trafiła do własnej siatki. Rozpoczęła w 5. minucie, gdy przecięła dośrodkowanie i skierowała piłkę do własnej bramki. Niecałe 60 sekund późnej powtórzyła swój wyczyn, tym razem głową wbiła piłkę do bramki, a w zasadzie piłka nabiła ją wrzucona mocno przed bramkę. W 36. minucie tragedia się dopełniła, niefrasobliwe zagranie Meikayli Moore oznaczało wynik 0:3.

Trenerka Nowej Zelandii Jitka Klimkova miała dość i postanowiła zmienić swoją piłkarkę. Ta zeszła z murawy w 40. minucie meczu, który zakończył się porażką z Amerykankami 0:5. Po przerwie trafiły jeszcze dla USA Ashley Hatch i Mallory Pugh. Meikayla Moore załamana śledziła mecz z ławki dla rezerwowych i miała na pewno dość.

O jej wyczynie napisały media na całym świecie. "Nieszczęścia chodzą trójkami", "Niezwykły hat-trick", "Koszmar razy trzy" – to tylko niektóre z tytułów, które obiegły media. 25-latka gra na co dzień w żeńskiej Premier League i reprezentuje Liverpool FC. Co ciekawe, jej wyczyn jest drugim takim w historii. Zdaniem dziennikarzy w sezonie 1994/95 dokonał tej sztuki Stan van den Buijs, który grał w Germinalu Ekeren w Belgii.


Czytaj także: Wisła Kraków znów bez bramki i wygranej w lidze. Ciężkie zadanie czeka Jerzego Brzęczka

Posłuchaj "naTemat codziennie". Skrót dnia w mniej niż 5 minut