Wielkie kolejki na stacjach i braki paliwa. Ale nie przez wojnę, a przez takich ludzi z kanistrami

Michał Mańkowski
25 lutego 2022, 10:21 • 1 minuta czytania
Objechałem w czwartek wieczorem sześć stacji benzynowych. Nie dlatego, żeby na każdej zatankować, po prostu nie miałem zamiaru stać w kolejkach. I jeśli towarzyszyła mi jakaś panika, to jedynie ta, że 20 km zasięgu, który mi został, nie wystarczy, by dojechać do następnej. Wygląda na to, że byłem w mniejszości.
Taki widok od wczoraj na stacjach benzynowych nie jest niczym wyjątkowym. Fot. Jakub Kirzyński / Facebook

– Wesoło tu macie dzisiaj – zagadnąłem kasjera. – A da Pan spokój, ostatni raz było tak dwa lata temu, jak się pandemia zaczynała. Kopiuj wklej ten sam scenariusz – odpowiedział ze śmiechem.


Podobną dyskusję słyszałem w okienku obok.

Polacy masowo rzucili się na stacje benzynowe. I o ile w dużych miastach sprowadza się to do kilkunastu minut czekania, to w mniejszych kolejki sięgają kilkuset metrów. Pamiętacie, jak dwa lata temu masowo kupowaliśmy papier toaletowy? Dziś benzyna jest nowym papierem.

Internet zalewają zdjęcia kolejek na stacjach i banerów z cenami paliw. Te skoczyły w górę, to jest faktem. I to nawet przy obniżonym do 8 proc. podatku VAT. Mimo tej obniżki, wróciły właściwie do poziomu sprzed interwencji rządu.

I o ile jestem w stanie jeszcze "jakoś" zrozumieć chęć zatankowania do pełna samochodu, to nie mieści mi się w głowie bezsensowna panika, której dowody mamy na zdjęciu. Ludzie leją paliwo potężnymi litrami do baniaków, kanistrów. Małych, dużych, ogromnych. W myśl zasady: WINCYJ PALIWA. Wpadliśmy jednak w jakąś dziwną potrzebę chomikowania. Znajomy był świadkiem scenki rodzajowej, gdy ojciec z synem wpadli do sklepu, gdzie kupili 10 kanistrów po 10/15 litrów i biegli z nimi na pobliską stację, krzycząc do siebie, że biorą ile się da, bo za chwilę przyjadą inni ludzie i wykupią. 

I patrząc na to wszystko ja się nawet nie zdziwię, jeśli na stacjach będziemy stali w kolejkach. W końcu zapełnienie 3214413281 kanistrów chwilę trwa. Nie zdziwię się nawet, jak na paliwo będzie trzeba chwilę poczekać, bo przy takim pospolitym ruszeniu to wydaje się względnie normalne.

I nie stanie się tak dlatego, że mamy "wroga u bram" i zaraz zacznie się w Polsce wojna. Stanie się tak dlatego, że w bezsensownej panice będziemy sami się nakręcali. Dlatego tym bardziej pozdrawiam Pana, którego wczoraj widziałem w centrum handlowym. Gdy do bankomatu była spora kolejka i ludzie próbowali wypłacać pieniądze, on podszedł obok do wpłatomatu - bez żadnej kolejki - i z uśmiechem na twarzy wpłacił swoje pieniądze na konto. Ale mam dobrą wiadomość. Jeśli gdzieś z tylu głowy przeszła Wam myśl, żeby też dołączyć się do tego owczego pędu, polecam przeczytać informację z Polskiej Izby Paliw Płynnych, która uspokaja w komunikacie przesłanym do redakcji INNPoland.pl. "Chcielibyśmy uspokoić i zapewnić, że Polska dysponuje odpowiednimi rezerwami ropy naftowej oraz paliw. Magazyny są pełne. Krajowe zapasy wystarczą na ponad 3 miesiące. Rurociągiem „Przyjaźń” ciągle płynie surowiec, a dzięki naftoportowi jesteśmy w stanie pokryć całe krajowe zapotrzebowanie ropą dostarczaną przez tankowce.

Rozpowszechnianie informacji na temat masowego braku zaopatrzenia czy dostępności surowców i paliw odbieramy jako działania dezinformacyjne, które mają na celu wywołanie niekontrolowanej paniki wśród kierowców. Potępiamy działania niektórych operatorów stacji paliw, którzy wykorzystują trudną sytuację oraz sztucznie zawyżają ceny paliw".