W rozkroku między Rosją a Ukrainą. W co gra Erdoğan i czyim jest przyjacielem na tej wojnie?
Prezydent Turcji najwyraźniej chciałby grać pierwsze skrzypce w zabiegach pokojowych w sprawie Ukrainy. Takie od dawna robi wrażenie. Już w styczniu oferował Ankarę jako miejsce do negocjacji Rosji i Ukrainy, a jego rzecznik przekazał, że Turcja jest gotowa do pośredniczenia w rozmowach jako "kraj przyjazny zarówno Rosji, jak i Ukrainie, ale również jako członek NATO".
Recep Tayyip Erdoğan był w kontakcie i z Władimirem Putinem i z Wołodymyrem Zełenskim. Na początku lutego gościł u siebie prezydenta Ukrainy. – Jesteśmy gotowi robić wszystko, co w naszej mocy, by zakończył się ten kryzys – zapewniał i ponownie wyrażał chęć prowadzenia mediacji między Kijowem a Moskwą.
– Z radością gościlibyśmy w Turcji szczyt na poziomie liderów albo negocjacje na poziomie technicznym przedstawicieli tych krajów – proponował.
Nic z tego nie wyszło, ale dziś Erdoğan znowu wrócił do gry. – Turcja jest gotowa przyczynić się do pokojowego rozwiązania konfliktu w Ukrainie, a zawieszenie broni złagodzi obawy dotyczące sytuacji humanitarnej – zapowiedział po ostatniej, niedzielnej rozmowie z prezydentem Rosji.
Cały świat usłyszał, że wezwał Putina do zawieszenia broni i podpisania porozumienia pokojowego. A potem, że w czwartek w tureckiej Antalyi, ma się odbyć spotkanie szefów MSZ Turcji, Ukrainy i Rosji – w ramach odbywającego się tam Forum Dyplomatycznego.
I pojawiło się pytanie: jakie ma szanse, by wpłynąć na Putina? Czy jeden autokrata, lat 68, zatrzyma drugiego, lat 69?
Obaj są u władzy około 20 lat, Erdoğan wie, co to wojna, sam angażował Turcję w kilka konfliktów, nie mówiąc o sporze z EU o imigrantów. "Dniem i nocą dążymy do tego, by nasz kraj zajął zasłużone miejsce w światowym porządku. Wspieramy prześladowanych wszędzie, od Syrii po Libię, od wschodniej części Morza Śródziemnego po Kaukaz" – tak głosił kilka lat temu.
Nie raz w tych zapędach nadeptywał Rosji na odcisk. Oba kraje stały po przeciwnych stronach podczas wojen w Syrii, Libii, Górskim Karabachu.
"Na Kaukazie widać więc najwyraźniej, że Turcja nie tylko dba o swoje bezpośrednie interesy bezpieczeństwa, ale chce stać się kimś w rodzaju gwaranta, patrona regionalnego układu sił, może nawet lokalnego hegemona" – analizowała "Polityka" w 2020 roku.
W co teraz może grać prezydent Turcji?
Relacje Turcji z Rosją i Ukrainą
Przez Morze Czarne Turcja graniczy zarówno z Rosją, jak i z Ukrainą. Z oboma krajami utrzymuje konkretne relacje. Z Moskwą militarne, ekonomiczne i energetyczne. Rosja to jeden z głównych partnerów handlowych Turcji, dostawca gazu i źródło dochodów od milionów rosyjskich turystów, którzy co roku najliczniej ze wszystkich narodów odwiedzają tureckie kurorty. W 2019 roku, przed pandemią, aż 7 mln Rosjan przyjechało do Turcji.
Od 2018 roku rosyjska firma Rosatom buduje elektrownię atomową Akkuyu na wybrzeżu Morza Śródziemnego, pierwszą taką w Turcji, a jesienią ubiegłego roku Erdoğan rozmawiał z Putinem o budowie dwóch kolejnych.
Co prawda wojny w Syrii i Libii oraz konflikt w Górskim Karabachu położyły się cieniem na wzajemnych relacjach, zwłaszcza strącenie w Syrii rosyjskiego Su-24 przez turecki myśliwiec w 2015 roku wywołało kryzys.
Ale nie przeszkodziło to, żeby potem oba kraje zawarły kontrakt na dostawę do Turcji przeciwlotniczych systemów dalekiego zasięgu S-400.
A ostatnio, jeszcze na początku stycznia tego roku, Erdoğan i Putin rozmawiali o wzmacnianiu "partnerstwa między Rosją a Turcją". Poruszali m.in. tematy Syrii, Libii, sytuacji w południowym Kaukazie, ale też dronów sprzedanych przez Ankarę Ukrainie, co bardzo zirytowało Moskwę.
Z drugiej strony ukraińscy turyści też kochają Turcję, w 2019 roku przyjechało ich ponad 2 mln. A Ankara kocha Ukrainę. Otwarcie wspiera jej integralność terytorialną. Potępiła aneksję Krymu. Wysłała do Ukrainy wspomniane drony Bayraktar TB-2 i zawarła z nią umowę na zakup większej ich liczby, a docelowo także na produkcję kluczowych komponentów do nowego, większego drona Bayraktar na terytorium Ukrainy.
Ale znów – Erdoğan nie zgodził się na to, by Turcja zamknęła Morze Czarne dla rosyjskich statków, o co postulował Zełenski.
Erdoğan potępił inwazję, ale przeciw sankcjom
Erdoğan nie od dziś znajduje się w ogromnym rozkroku między obu krajami i tak naprawdę nie chce zrywać więzi z żadnym z nich.
Przypomnijmy, prezydent Turcji zdecydowanie potępił decyzję Kremla o uznaniu separatystycznych republik we wschodniej Ukrainie i nazwał ją nie do zaakceptowania. Jednoznacznie potępił rosyjską agresję w Ukrainie i stwierdził, że jego kraj nie uznaje działań wymierzonych w integralność terytorialną Ukrainy.
Uważał także, że reakcja NATO i krajów zachodnich na atak Rosji na Ukrainę nie była zdecydowana. Jego kraj poparł rezolucje ONZ ws. wojny w Ukrainie.
Ale jednocześnie Turcja z zasady sprzeciwia się sankcjom wymierzonym w Rosję.
"To gimnastyczne balansowanie Erdoğana między Rosją a Ukrainą przyniosło mu uznanie zarówno w Moskwie, jak i na Zachodzie" – stwierdził izraelski "Haaretz".
Innym razem zauważył, że Turcja postrzega Ukrainę jako część swojej regionalnej strefy wpływów, a także jako bufor między nią a Rosją. Z kolei dzięki relacjom z Moskwą Ankara może prowadzić z UE i USA swoje "power games", grożąc np. wystąpieniem z NATO. "Na przykład, gdy Turcja zakupiła rosyjskie systemy przeciwlotnicze S-400, wprawiło to w szał Waszyngton i wyższych rangą urzędników NATO" – analizował ostatnio izraelski dziennik.
"Konkurent" Erdoğana w Izraelu
W izraelskich mediach Turcja to ostatnio ważny temat. W środę z wizytą do Ankary przyjeżdża prezydent Izraela, który również zaangażował się w zabiegi pokojowe. Ta wizyta jest bardzo szczególna i ważna, gdyż oba kraje od lat praktycznie nie utrzymują stosunków i nawet nie mają ambasadorów.
I nagle teraz miałaby je zbliżyć wojna w Ukrainie.
Zvi Bar'el z "Haaretz" trochę żartobliwie pisze w swoim komentarzu, że kiedy Erdoğan sam próbował działać na rzecz zakończenia wojny i ugrać coś przy tym dla siebie, odkrył, że ma konkurenta – w postaci izraelskiego premiera, który w sobotę pojechał z tajną wizytą do Moskwy.
Czytaj także: https://natemat.pl/400487,wojna-na-ukrainie-premier-izraela-zlamal-szabat-aby-spotkac-sie-z-putinem"Turcja, Izrael w wyścigu o mediację między Ukrainą a Rosją", "Być może doprowadzenie do końca wojny rosyjsko-ukraińskiej może być tym, czego Izrael i Turcja potrzebują, aby zakończyć dekadę złych relacji między nimi" – analizuje dalej.
Dziś powiedzielibyśmy: nieważne, że konkurent. Najważniejsze, żeby razem, czy osobno, zmusili Putina do zawieszenia broni.