"Chce mi się płakać". Sytuacja w Borodziance może być bardziej dramatyczna niż w Buczy
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
- Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski i prokurator generalna Iryna Wenediktowa sugerowali, że sytuacja w podkijowskiej Borodziance może być jeszcze trudniejsza sytuacja niż w Buczy.
- Agencja AFP, która zrelacjonowała to, co dzieje się w Borodziance" podkreślała, że w miasteczku nic nie wygląda tak, jak wcześniej, a zniszczenia są ogromne.
Przypomnijmy, że władze Ukrainy informowały o tym, że na przełomie marca i kwietnia siłom ukraińskim udało się wyzwolić z rąk okupantów miejscowości pod Kijowem. Wojska rosyjskie się stamtąd wycofały.
Jednak ślady po obecności Rosjan, które Ukraińcy zastali po wkroczeniu do tych miejscowości, przerażały. W Buczy znaleziono blisko 400 ciał zamordowanych cywilów. Jednak wskazano, że jeszcze gorsza sytuacja może być w Borodziance – liczącej ponad 13 tys. mieszkańców miejscowości leżącej 25 km na północny zachód od Kijowa, która stanowi ważny węzeł komunikacyjny.
"Liczba ofiar w Borodziance może być wyższa"
W poniedziałek prokurator generalna Ukrainy Iryna Wenediktowa oznajmiła, że "wiele działań Rosji to zbrodnie przeciwko ludzkości" i dodała, że "najtragiczniejsza sytuacja jest w Borodziance".
Czytaj także: Wołodymyr Zełenski pojechał do Buczy. "Tysiące ludzi zostało zakatowanych"
Na podobny scenariusz wskazywał w swoim przemówieniu z poniedziałku na wtorek ukraiński prezydent Wołodymyr Zełenski. – Bucza to tylko jedno miasto: jedna z wielu społeczności ukraińskich, które udało się zdobyć siłom rosyjskim. Teraz pojawiły się informacje, że w Borodziance i kilku innych wyzwolonych ukraińskich miastach liczba ofiar okupantów może być nawet znacznie wyższa – wskazał.
Sytuacja w Borodziance
Jako jedna z pierwszych relację z Borodzianki po opuszczeniu jej przez Rosjan przekazała agencja AFP, która informowała, że "ze względu na doniesienia o rosyjskich okrucieństwach w ukraińskich miastach Unia Europejska dyskutuje o jeszcze większych sankcjach na Moskwę".
Pokazała też kilka zdjęć autorstwa Siergieja Supinskiego, które ilustrowały ogrom zniszczeń.
Podkreślono, że to skromne ukraińskie miasteczko "zostało wywleczone na lewą stronę" i "zamienione w ruinę". Wskazano, że "rosyjski odwrót w zeszłym tygodniu pozostawił ślady bitwy prowadzonej w celu utrzymania uścisku Borodzianki".
Poważnie uszkodzone bloki i domy, wybite szyby. Szkło, cegły, wraki i miny na ulicach. W wyrwie w budynku stoi zniszczony czołg, nieopodal leży zwęglony materac. Porozrzucane zabawki po trawnikach, ubrania wiszące na drzewach.
"Nic nie jest tam, gdzie powinno być. Skala zniszczeń jest przytłaczająca. Niektórych domów po prostu już nie ma" – relacjonowało AFP. "Nie mogę już na to patrzeć" – nie krył łez 57-letni Mykoła Kazmyrenko.
Część osób chodzi po mieście w poszukiwaniu zasięgu, ponieważ sygnał telefonii komórkowej zanikł. Inni mieszkańcy próbują dostać się do swoich rzeczy pozostawionych w gruzach domów. Zaś popiersie poety Tarasa Szewczenki, który pisał: "Kochaj swoją Ukrainę – w okrutnych czasach i w ostatnich trudnych chwilach" zostało uszkodzone od rosyjskich kul.
"Kiedy przyszli Rosjanie, zabrali nam telefony komórkowe i splądrowali domy. Staraliśmy się z nimi normalnie zachowywać, żeby ich nie prowokować (...). Pocisk uderzył w naszą wioskę, mój dom był zrujnowany, wszystko było zrujnowane (...). Rosjanie popełnili wiele okrucieństw" – powiedziała 67-letnia Valentyna Petrenko z pobliskiej wioski.
"Wszystkie mieszkania zostały obrabowane i zdewastowane. Wszystko jest zniszczone" – dodał z kolei Wołodymyr Nahornyi. Podkreślił, że nic w Borodziance nie wygląda tak, jak powinno.
"Pochowałem sześć osób"
Chociaż dziennikarze AFP nie widzieli w Borodziance ciał leżących na ulicach, tak jak to było w Buczy, to z relacji świadków wynika, że również tam jest wiele ofiar okupantów z Rosji. Dodano, że "dewastacja w tej miejscowości jest pełniejsza".
Czytaj także: Zełenski wystąpi przed Radą Bezpieczeństwa ONZ. "Liczba ofiar może być znacznie wyższa"
"Pochowałem sześć osób. Pod ruinami jest więcej osób" – oznajmił Nahornyi. Z kolei 58-letni Rafik Azimov potwierdził, że sam "wie przynajmniej o śmierci pięciu cywilów". "Nie wiemy jednak, ile jeszcze zostało ofiar w piwnicach zrujnowanych budynków po bombardowaniach. Nikt jeszcze nie próbował ich wyciągnąć" – tłumaczył.
Czytaj także: https://natemat.pl/403697,co-dzieje-sie-w-ukrainie-wojna-oczami-lekarza-i-fotoreportera