Hala Orbita, czyli wrocławskie serce dla pomocy Ukrainie. "Wraca wiara w człowieka"

Maciej Piasecki
05 kwietnia 2022, 17:29 • 1 minuta czytania
Od 14 marca wrocławska Hala Orbita zamieniła się z obiektu widowiskowo-sportowego w bazę noclegową dla uchodźców z Ukrainy. Łącznie na przestrzeni niemal miesiąca w obiekcie, który nie tak dawno gościł turniej finałowy Pucharu Polski siatkarzy, pojawiło się przeszło tysiąc osób dotkniętych wojenną tragedią.
Hala Orbita we Wrocławiu od 14 marca stała się miejscem, gdzie schronienie mogli znaleźć uchodźcy z Ukrainy. Fot. Facebook/Spartan WCT

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google

Czwartego kwietnia podjęto decyzję, że Hala Orbita we Wrocławiu przestanie pełnić funkcję miejsca, które śmiało można było nazwać "wielką poczekalnią". W oczekiwaniu na pomoc, wsparcie, możliwość wytchnienia i odnalezienia kierunku, w którym ruszyć. Tak w stolicy Dolnego Śląska wspierano i nadal wspiera się uchodźców z Ukrainy. Ludzi, którzy musieli uciekać przed wojną, często zostawiając swój cały dobytek za naszą wschodnią granicą.


350 łóżek, jedna reklamówka w ręku

W połowie marca hala sportowa, która może pomieścić w granicach 3000 kibiców stała się głównym punktem wsparcia dla dużych grup uchodźczych. Jeszcze 13 marca swój ligowy mecz w TAURON Lidze rozgrywały siatkarki #VolleyWrocław. Kilkanaście godzin później obiekt w niczym nie przypominał już sportowej areny, właściwie poza elementem stałym, czyli trybunami. Na takowych pod koniec lutego siedzieli zresztą kibice finalistów Pucharu Polski siatkarzy. Już podczas tamtej imprezy organizatorzy jednoznacznie przekazywali gesty solidarności z Ukrainą, czego byliśmy świadkami.

Kulisy przedefiniowania hali sportowej w miejsce, gdzie mogli znaleźć spokojne schronienie uchodźcy zza naszej wschodniej granicy opisał dla nas Maciej Moczko. Na co dzień pracujący w Orbicie, znając obiekt od podszewki, jako pracownik wrocławskiej spółki miejskiej Spartan.

- Wojewoda Dolnośląski zadecydował, że Hala Orbita zmienia swoją funkcję i stanie się tymczasowym miejscem schronienia dla uchodźców. Powierzchnia 1100 metrów kwadratowych parkietu na którym spotykały się chociażby wrocławskie drużyny sportowe, Gwardia, Volley, czy Śląsk, stało się przestrzenią do wytchnienia dla osób, które uciekały przed wojną. Często towarzyszyły tym ucieczkom wielkie dramaty. Niektórzy przyjechali do Wrocławia z Ukrainy dosłownie z jedną reklamówką - przyznaje Moczko.

- Organizacja trwała dosłownie paręnaście godzin. Przyjechał tir z 350 łóżkami, które czekały na rozładowanie. Trzeba je było rozłożyć na płycie głównej Orbity, następnie je oblec. To tylko w teorii było takie proste. Musieliśmy oznaczyć obiekt dwujęzycznie, wskazać miejsce z prysznicami, toaletami, gdzie można naładować telefon, bądź znaleźć punkt medyczny. Dodatkowo przestrzeń dla wsparcia ze strony psychologa, wykaz w którym miejscu i w jakich godzinach są wydawane posiłki. Mnóstwo szczegółów, które były niezwykle istotne.

Nieocenione wsparcie ludzi "Brata Alberta"

Z dnia na dzień Orbita stała się miejscem w którym życie zaczęło funkcjonować na zupełnie nowych zasadach. Właściwie już pierwsza doba potwierdziła, jak duże jest zapotrzebowanie. Pierwszy transport to sto osób potrzebujących schronienia. Kilka godzin później był już komplet, 350 uchodźców wypełniających szczelnie wrocławską Orbitę.

- Pamiętam jak przyjechały pierwsze autokary, gdzie łącznie było około stu osób. Na twarzach tych ludzi było widać smutek i zagubienie. Nagle trafiają do olbrzymiej hali, gdzie jest mnóstwo takich samych łóżek, w totalnie niecodziennych realiach sportowo-widowiskowych. Każdy jednak błyskawicznie uzyskał informacje dotyczące tego, co i gdzie może znaleźć. Nie zabrakło też symbolicznej ciepłej herbaty, posiłku. Dodatkowo pojawiały się komunikaty w języku ukraińskim, ludzie wiedzieli, co będzie się działo w Orbicie - wyjaśnia Moczko.

Nieocenionym wsparciem okazała się działalność Towarzystwa Pomocy im. Św. Brata Alberta. Koło wrocławskie od A do Z zajęło się organizacją tego, co działo się w środku Orbity.

- Towarzystwo Pomocy imienia Świętego Brata Alberta zostało przydzielone jako operator tego miejsca. To oni byli odpowiedzialni za to, co najważniejsze. Wolontariuszy, wydawania posiłków, całą obsługę dookoła uchodźców. Były to w głównej mierze osoby z noclegowni Brata Alberta we Wrocławiu. Ci ludzie doskonale sprawdzili się w tym trudnym czasie. Widać było, jak wielką potrzebę bycia tu i pomocy uchodźcom z Ukrainy czuły te osoby. Co tu dużo kryć, niektórzy znaleźli się w takiej potrzebie, w której oni też kiedyś byli - przyznaje Moczko.

Większość "ludzi z Brata Alberta" to rzeczywiście osoby, które bardzo dobrze znają problem związany z kryzysem bezdomności. W Orbicie można było także liczyć na wsparcie ze strony wrocławskiego Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej. Pospolite ruszenie pomocy naszym wschodnim sąsiadom zaoferowały również szkoły. Najmłodsi wolontariusze bardzo szybko pojawili się, żeby jakkolwiek się przydać bądź pomóc.

- Niezwykłe było to, jak ludzie garnęli się do pomocy. Pojawiała się informacja o potrzebnej pomocy i ludzie pojawiali się praktycznie z godziny na godzinę. Była też zabawna scena, kiedy w którymś momencie mieliśmy więcej wolontariuszy niż uchodźców na terenie hali. Każdy chciał pomóc. Dopytywano też, jak sobie radzimy, czy czegoś nie potrzeba? Dzisiaj przy pakowaniu widzę, ile rzeczy nam zostało, ale każda z nich się przydała. Trzeba będzie zorganizować jeszcze dużą ciężarówkę na przewiezienie wszystkich darów w miejsce, gdzie teraz będą potrzebne - uśmiecha się Moczko.

Dziesięć godzin do powrotu

Łącznie przez Orbitę przewinęło się w okolicach 1000 osób. Im dłużej w hali trwała nietypowa sytuacja, tym więcej trafionych pomysłów przychodziło do głowy. Błyskawicznie powstał specjalny kącik, gdzie można było nieco odpocząć, zarówno dla starszych, jak i tych najmłodszych.

- Dzieci potrzebowały mieć jakieś miejsce dla siebie. Na trybuny nie chcieliśmy wpuszczać, żeby nikt nie zrobił sobie krzywdy. Pomysłowość była jednak spora, a to rolki, a to hulajnogi poszły w ruch. Szybko doszliśmy do wniosku, że jeden hol będzie przeznaczony tylko dla dzieciaków. Zorganizowaliśmy zabawki, gry planszowe, stół do tenisa, przychodzili też animatorzy. Wszystko po to, żeby dzieci z tej wojennej tragedii i zupełnie niecodziennej sytuacji, oderwały się od tego myślenia - wyjaśnia Moczko.

- Wraca wiara w człowieka. Są ludzie którzy chcą pomagać, robiąc to zupełnie bezinteresownie. Cieszę się, że wspierały nas też szkoły. W tych młodych ludziach i nauczycielach, którzy to organizowali, jest taka potrzeba pomocy. Dzisiaj my pomagamy, a kto wie, być może kiedyś to my będziemy tego wsparcia potrzebowali. Te obrazki wsparcia na co dzień pozostaną zapewne w głowach osób, które zarówno tu były, jak i pomagały - dodaje.

Szczęście w nieszczęściu, kolejne dni przynosiły coraz więcej rozwiązań dla gości z Ukrainy. Niektórzy ruszali do swoich znajomych w Polsce, inni decydowali się na dalszą podróż wgłąb Europy. Każdy mógł liczyć na wsparcie oraz informacje, co dalej może robić, jakich szukać rozwiązań na terenie stolicy Dolnego Śląska.

Przez ostatni tydzień marca w Orbicie było już "tylko" w okolicach 20-30 osób. Po kilku dniach podjęto decyzję, że obiekt przy ulicy Wejherowskiej można powoli wygaszać z roli "wielkiej poczekalni". Ostatecznie na początku kwietnia kluby sportowe otrzymały informacje, że podczas drugiego weekendu miesiąca będą mogły wrócić do Orbity.

- Orbita to nie jest jednak miejsce, w którym można żyć dłużej niż kilka dni. Człowiek przy człowieku, rzecz jasna w godnych warunkach, ale mimo wszystko brakuje intymności, gdzie ma się cztery ściany i 4-5 osób w pomieszczeniu. Obecnie jest około 3000 miejsc dla uchodźców w różnych, bardziej kameralnych lokalizacjach we Wrocławiu, a zajętych jest mniej niż połowa. Tam są naprawdę dobre warunki. Dlatego właśnie uważam, że decyzja o wygaszeniu Orbity z funkcji wsparcia dla uchodźców jest słuszna - kwituje Moczko.

Jeśli jednak sytuacja wojny w Ukrainie ponownie będzie wymagała przyjęcia kolejnej, bardzo dużej grupy naszych wschodnich sąsiadów, zarządzający Orbitą są pod telefonem. Obiekt może zostać ponownie dostosowany do potrzeb uchodźców w czasie dziesięciu godzin.

Czytaj także: https://natemat.pl/401565,katarzyna-mroczkowska-z-pomoca-na-granicy-polsko-ukrainskiej