Spadek notowań w nowym sondażu. "PiS ewidentnie przesadził. Ale gra na niezdecydowanych"
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
- Według najnowszego sondażu Research Partner traci PiS i wszystkie inne partie.
- Badanie potwierdza, że coraz większa staje się grupa wyborców niezdecydowanych.
- Wyniki sondażu dla naTemat.pl komentuje dr Mirosław Oczkoś, ekspert ds. marketingu politycznego.
PiS nic nie zostało z wojennej "premii"
Według nowego sondażu Research Partner, gdyby wybory parlamentarne odbywały się w najbliższą niedzielę, wygrałaby je Zjednoczona Prawica. Jednak poparcie względem poprzedniego badania straciły wszystkie partie.
Sondaż pokazuje, że partia rządząca nie może liczyć na wyższe poparcie w czasach, gdy za naszą wschodnią granicą toczy się wojna. Nie widać zatem zwiększonego "efektu gromadzenia się wokół flagi", na co wskazywali eksperci na początku wojny w Ukrainie.
Wyniki sondażu komentuje dla naTemat.pl dr Mirosław Oczkoś, ekspert ds. marketingu politycznego.
– PiS ewidentnie przesadził. Prawa strona sceny politycznej ma taką tendencję, że jak usiądą na jakiegoś konia, to próbują go dojeżdżać do końca – mówi ekspert. – Bardzo wiele Polaków jest zaangażowanych bezpośrednio w pomoc uchodźcom z Ukrainy, ogląda transmisję z wojny. A przy tym widzi, jak wychodzi premier i ewidentnie próbuje zbić kapitał polityczny na "putinflacji", to ich to po prostu oburza – ocenia.
Dr Oczkoś zauważa, że Polacy, którzy nie widzą alternatywy dla PiS-u, w omawianym sondażu znaleźli się w grupie "niezdecydowanych".
– Ta grupa nigdy nie była tak duża. To ludzie, którzy mają już dość. Jest takie słynne powiedzenie, że "rząd ma trzy rodzaje kłamstw: dla siebie, ekspertów i dla ludzi". Teraz tak jest, premier mówi jedno, ludzie widzą co innego, a podejrzewają, że jeszcze inaczej. W związku z tym nie ma tego "efektu flagi" – mówi. – Został tylko bardzo twardy elektorat, czyli wyznawcy PiS-u, którym jest wszystko jedno. Natomiast tutaj prawa strona przegrzała koniunkturę, co nie zmienia faktu, że ciągle jest na prowadzeniu, bo jak popatrzymy na pozostałe partie, to tam też się nic nie zmieniło – dodaje.
Raport Macierewicza podniesie notowania PiS-u?
11 kwietnia, dzień po 12. rocznicy katastrofy rządowego samolotu TU-154M pod Smoleńskiem Antoni Macierewicz przedstawił kolejny raport podkomisji MON z wynikami badań w sprawie tragicznych wydarzeń z 10 kwietnia 2010 roku. Według ustaleń miało dojść do dwóch wybuchów, w ten sposób Macierewicz potwierdzał tezę o zamachu. Wielu komentatorów życia politycznego zastanawiało się, czy ten ruch miał podnieść notowania Prawa i Sprawiedliwości. Zdaniem dra Oczkosia partia rządząca niewiele wskóra na graniu emocjami związanymi z wydarzeniami sprzed 12 lat.
- Wydaje mi się, że PiS chciał w ten sposób pobudzić twardy elektorat. Oni muszą coś dostać, bo też odczuwają w portfelach inflację. Najprościej jest sięgnąć do czegoś, co wcześniej dawało efekty – mówi nam dr Oczkoś. – Natomiast z tego zrobił się już taki kiepski kabaret w wykonaniu Antoniego Macierewicza, że nie widzę pola do poszerzenia elektoratu w grupie niezdecydowanych - dodaje.
Cała machina propagandowa, która została teraz uruchomina, chociażby sondaż, który pojwił się zaraz po wystąpieniu Macierewicza, czyli na pewno niewiarygodny, że 74 proc. Polaków wierzy w zamach, to jest bzdura. PiS doprowadziło katastrofę smoleńską do absurdu. Jeśli się poruszamy w granicach absurdu, to nie możemy oczekiwać wyników, które były wcześniej. Minęło za dużo czasu. Być może PiS zyska na tym 1-2 pkt proc., nie więcej.
Zdaniem eksperta PiS kieruje się starożytną maksymą "chleba i igrzysk".
– Jeżeli już sięgają i odgrzewają tezy o zamachu, to znaczy, że przedstawiono wajchę na igrzyska. Chleba będzie coraz mniej, w kasie jest prawdopodobnie pusto, czyli trzeba wprowadzić ludzi w stan wibracji – mówi.
Jego zdaniem to, co się obecnie dzieje jest "grą na niezdecydowanych", jednak nie ma na celu ich pozyskania. PiS nie chce, aby poszli oni na wybory, co zwiększa szanse partii na kolejne zwycięstwo.
– To daje gwarancję sukcesu Prawu i Sprawiedliwości. Ich karny elektorat pójdzie do wyborów, to widać po tym sondażu, a ci, co są niezdecydowani, to prawdopodobnie nie chcą głosować też na opozycję. Powiedzą "nie idziemy, nie mamy na kogo głosować", a to jest na rękę partii rządzącej – ocenia dr Oczkoś.
Nie sądzę, żeby sam temat katastrofy smoleńskiej był takim paliwem napędowym, który poniesie PiS do ponownego zwycięstwa. Musiałoby się pojawić coś przełomowego.
Spadek poparcia dla wszystkich ugrupowań
Z opublikowanych danych wynika, że w ostatnim czasie poparcie straciły wszystkie ugrupowania. Największą stratę – aż o 1,7 punktu procentowego – zaliczyła Konfederacja. KO straciła 0,9 pkt proc., Lewica 0,3 pkt proc., a Polska 2050 0,2 pkt proc.
- Opozycja, tu mam na myśli KO, Lewicę i Polskę 2050, nie znalazła jak do tej pory pomysłu, jak podczas wojny się zaprezentować. Wyszli z błędnego założenia, że w czasie wojny nie uprawia się polityki. Zatem przez siedem lat opozycja nie nauczyła się, że dla PiS-u nie ma żadnych hamulców. PiS jest w stanie robić politykę na ludzkiej tragedii, dla nich liczy się skuteczność. Opozycja miała opory moralne, politycy mówili, że jest czas wojny i zachęcali do bycia razem, bez podziałów, a PiS ich ogrywał. Nie zbudowali spójnego przekazu. Stracili w sondażach, bo ich nie ma.
Czytaj także: https://natemat.pl/406510,absurdy-w-raporcie-macierewicza-ws-katastrofy-smolenskiej