Ta historia nie miała prawa się wydarzyć. Warto ją poznać, zwłaszcza w dzisiejszych czasach

Karolina Pałys
25 kwietnia 2022, 09:49 • 1 minuta czytania
Zakazana, niemożliwa i niebezpieczna — taka była miłość Oswalda Bousko i Rebeki Aspis — dwójki bohaterów książki “Miłość w czasie zagłady”. W swojej najnowszej książce Dominik W. Rettinger przypomina nam, że siła uczucia potrafi być potężniejsza niż żądza zniszczenia.
Fot. 123rf.com / uflypro

Miłość w czasie zagłady” to fabularyzowana opowieść o prawdziwych ludziach i autentycznych wydarzeniach. Autor przenosi nas do roku 1942, kiedy to w krakowskim getcie trwały pierwsze wysiedlenia. Jednym z wykonawców rozkazu Hitlera jest Oswald Bousko — wicekomendant policji prewencyjnej.

Funkcjonariusze Schutzpolizei nie miewali skrupułów: bogacili się kosztem Żydów. Bousko długo robił “interesy” ze zdesperowanymi ludźmi. Za ostatnie pieniądze Żydzi mogli u niego kupić życie — czasem liczone w dniach, czasem w godzinach. Niektórym udawało się nawet utargować wolność: Bousko przemycał dzieci poza mury getta.

Urodzony w Austrii funkcjonariusz nie jest jednak ideowcem, a właściwie: już nie jest. Wydalony z szeregów SS, wciąż działa ku chwale III Rzeszy, jednak targają nim wątpliwości. Wydarzeniem, które sprawia, że nie jest już w stanie patrzeć przez palce na moralną zgniliznę, jest spotkanie z Żydówką, która wbrew własnej woli i wszelkiemu rozsądkowi być może uratuje Hitlerowca. A przynajmniej jego duszę.

W rozmowie z naTemat autor “Miłości w czasie zagłady”, Dominik W. Rettinger tłumaczy, dlaczego miłość Oswalda do kobiety, którą nazwał Rebeką (jej prawdziwe imię nie zachowało się w źródłach) jest wyjątkowa, oraz dlaczego warto o niej pamiętać zwłaszcza dzisiaj.

Czy pamięta pan, kiedy pierwszy raz zetknął się z historią Oswalda Bousko? Dlaczego zdecydował się pan ją opisać.

Historia bestialstwa Hitlerowców a zwłaszcza Holocaust od młodości ‘prześladowały’ mnie emocjonalnie i intelektualnie, nie potrafiłem się z tym pogodzić ani zrozumieć. Wiedziałem tylko, że musi to być wciąż przypominane, aby pamięć o zbrodniach powstrzymywała chętnych do kolejnych agresji. Jak się okazało, bardzo byłem naiwny zakładając, że taka wiedza o przeszłości może zatrzymać następne ludobójstwo.

Na naszych oczach psychopata Putin i jego barbarzyńska armia dopuszczają się niewyobrażalnych zbrodni na Ukraińcach. Żołnierze rosyjscy zachowują się jak SS-mani z Einsatzgruppen, mordują, gwałcą i rabują bezbronnych cywilów. 

Pomimo uczucia bezradności wobec tej wojny, nadal uważam, że ludzie pióra i filmowcy mają obowiązek przypominać kolejnym pokoleniom o II wojnie. A niedługo nadejdzie czas, kiedy zacznie być opisywana w książkach i ukazywana w filmach wojna Ukraińców z imperium zbrodniarza szaleńca z Kremla. Z całym demokratycznym światem mam nadzieję, że dla Ukrainy zwycięska.

“Miłość w czasie zagłady” rozgrywa się w przeważającej części podczas pierwszej akcji wysiedlenia ludności żydowskiej z krakowskiego getta do obozów śmierci, w czerwcu ’42 roku. Zetknąłem się z tą historią dzięki Piotrowi Szalsza, reżyserowi dokumentaliście z Wiednia. 

Pan Piotr pokazał mi swój film dokumentalny o Juliusie Madritschu, przedsiębiorcy z Austrii, który miał fabrykę tekstylną w gettach w Krakowie i Tarnowie, ratował 4 tysiące zatrudnionych u niego Żydów, współpracował z Schindlerem. W tym filmie była wzmianka o spotkaniu i związku Oswalda Bousko, Austriaka, oficera Schutzpolizei i kobiety z getta - wdowy z dwójką małych dzieci. 

Zainteresowała i zainspirowała mnie ta zakazana, niemożliwa i niebezpieczna miłość. Zagłębiłem się w historię krakowskiego getta opisaną w książkach dwóch wspaniałych ludzi: Tadeusza Pankiewicza, farmaceuty, który prowadził w getcie aptekę, i dyrektora szpitala, prof. Aleksandra Biebersteina. Napisałem najpierw scenariusz filmu fabularnego o Rebece i Oswaldzie, potem tę powieść.  

Czytelnik będzie miał problem z głównym bohaterem, szlachetnym faszystą: z jednej strony doceni jego odwagę, z drugiej, zastanowi się, czy to wystarczy aby go oczyścić z wcześniejszych grzechów. Jak panu udało się wybrnąć z tego konfliktu pisząc tę postać?

Oswald Bousko należał do nielegalnego austriackiego SS, ale na szczęście nie miał na sumieniu zbrodni. Bójki z komunistami, prawdopodobnie udział w zamachu stanu, być może napaści na Żydów, lecz nie morderstwa. Przeszła mu miłość do Hitlera od razu po zajęciu Austrii przez III Rzeszę. Odszedł z SS, co na pewno nie było łatwe ani bezpieczne. Wykonywał nadal pracę policjanta, w Wiedniu, potem w krakowskim getcie. Pomagał Żydom, najpierw za pieniądze, potem z przekonania i współczucia. 

Opisuję w powieści ten proces Oswalda uwalniania się od zła, trudny i obciążony poczuciem winy. Przełomową chwilą było poznanie Rebeki, uczucie do niej, przyjęcie odpowiedzialności za życie Jej i dwójki dzieci. Wreszcie poświęcenie dla nich swojego życia. Trudno o większe i prawdziwsze oczyszczenie.

Czy ludzi podobnych do Bousko było więcej? Funkcjonariuszy III Rzeszy trudno postrzegać inaczej niż jednowymiarowo, jako zindoktrynowanych i zepsutych przez zbrodniczą ideologię. 

Według Tadeusza Pankiewicza funkcjonariusze Schutzpolizei zachowywali się “porządnie” wobec ludności żydowskiej. Nie zdarzały się zabójstwa w ich wykonaniu, nie znęcali się nad ludźmi podczas akcji wysiedleń. Byli skorumpowani, brali pieniądze i kosztowności za przysługi, które czasem oznaczały uratowanie czyjegoś życia. 

Poza nimi rzadkie są przypadki ludzkich zachowań funkcjonariuszy innych niemieckich formacji, zwłaszcza SS i Sonderdienst, którzy wyraźnie znajdowali przyjemność w zadawaniu cierpień bezbronnym ofiarom. Być może niektórzy z nich zachowywali człowieczeństwo, ale musieli się z tym ukrywać i nie są to opisane przypadki.

Jak chciałby pan, żeby czytelnicy odebrali Rebekę? Sprawia wrażenie silnej kobiety. Jakimi postaciami inspirował się pan tworząc tę bohaterkę?

Spotkałem i podziwiałem w życiu wiele silnych, wspaniałych, niezależnych kobiet. Nie musiałem odwoływać się w tym względzie do postaci literackich. Nadal znam kobiety odważnie stawiające czoła przeciwieństwom losu, samotnie i świetnie wychowujące dzieci. Bo ich byli mężowie okazali się niedojrzali, nieodpowiedzialni i zwyczajnie nieuczciwi. 

Żyjemy w czasach uwalniania się mocnych kobiet od dominacji mężczyzn, którzy często są egoistycznymi, ograniczonymi samcami, w życiu prywatnym i zawodowym. Z przyjemnością przyglądam się temu procesowi feministycznej przemiany i odnowy Świata.  

Czy wiemy jakie były losy “Rebeki” po wojnie?

Niestety nie udało mi się tego ustalić. Nie poznałem nawet Jej prawdziwego imienia i nazwiska, ani Jej dzieci. Myślę, że to efekt głębokiego i skutecznego zakonspirowania Jej związku z Oswaldem, warunek bezpiecznego wydostania się z dziećmi z getta. 

Założyłem prawem autora, że Oswald zadbał o ich ocalenie, kosztem swojego życia. Poświęcił się przecież dla nich dezerterując z Schutzpolizei, gdzie mógł spokojnie doczekać do końca wojny. 

Jestem przekonany, że taki był prawdopodobny koniec ich historii. Być może kobieta, którą nazwałem Rebeką, wyjechała do Izraela, albo do Stanów. Na pewno nie została w Polsce, bo byłaby głównym świadkiem przyznania Oswaldowi Bousko medalu Yad Vashem.

Pisanie na kanwie prawdziwych wydarzeń jest dla Pana łatwiejsze czy trudniejsze od wymyślania własnych historii, postaci, światów?

Wymyślanie swoich historii jest pozornie łatwiejsze, bo ograniczone jest tylko wyobraźnią. Pozornie, bo niesie zagrożenie banałem, zbyt daleko posuniętą fikcją, brakiem wiarygodności. Pierwsze sześć powieści tak napisałem, z przekonaniem, że nie powinienem mierzyć się z prawdziwym literackim wyzwaniem. Bo przecież istnieją Dostojewski, Mann, Faulkner, Babel, Bułhakow, Singer, Marquez, Kundera i tylko zarozumialec bez hamulców po tych geniuszach może mieć czelność napisać poważną powieść. 

Potem okazało się, że z powodu wysokiego budżetu nie powstanie film według mojego scenariusza o Adalbercie, czyli św. Wojciechu, który chcieli po kolei zrealizować Volker Schlendorf i Agnieszka Holland. Usiadłem zatem i napisałem inspirowaną faktami i legendą powieść, wydaną kilka lat temu pt: “Wiara i tron”. To był pierwszy wyłom w moim literackim samoograniczeniu. 

Następnie postanowiłem stawić czoła prześladującym mnie demonom II wojny i napisałem “Sekret Elizy – Auschwitz płatna miłość”. Inspirowana jest faktami i również na podstawie niezrealizowanego scenariusza, do którego namówiła mnie reżyserka Magda Łazarkiewicz. Teraz nadszedł czas na opartą na prawdziwej historii “Miłość w czasie zagłady”. Po tych trzech powieściach nie wyobrażam już sobie powrotu do fikcji. Ani do tematu II wojny.

W jaki sposób przygotowywał się pan do pracy nad książką? W czym pomagali panu historycy, z którymi się konsultował?

 Jak wspomniałem wyżej, były to przede wszystkim lektury książek napisanych przez świadków tych wydarzeń: nagrodzonego medalem Sprawiedliwego Wśród Narodów Świata (Yad Vashem) aptekarza Tadeusza Pankiewicza i dyrektora szpitala w getcie, prof. Aleksandra Biebersteina. Potem pomógł mi ważną konsultacją historyczną pracownik naukowy muzeum Polin, p. Piotr Kowalik. Znakomite było wsparcie merytoryczne redaktorki ze Świata Książki, p. Magdy Szczęsny-Mrówczyńskiej, która z wielkim sercem i wiedzą zaangażowała się w pracę nad ostateczną wersją tekstu.   

Wydaje się, że powieści osadzone w realiach II Wojny Światowej są na naszym rynku szalenie popularne. Jak wytłumaczy pan ten fenomen?

Pamięć o II wojnie jest bardzo ważna, uczy i ostrzega. Okazała się niestety za słabą barierą dla dyktatora psychopaty z Kremla, który dla swoich chorych wizji zniszczy Rosję, jak Hitler zniszczył Niemcy. Może też odrodzi się jako pokojowe i lepsze państwo. 

II wojna silnie działa na wyobraźnię czytelników i widzów również dlatego, że w czasach pokoju trudno sobie wyobrazić, jak byśmy się zachowali, czego doświadczyli postawieni w ekstremalnych sytuacjach, z którymi mierzyli nasi dziadkowie. Ile w nas jest materiału na bohaterów, ile na tchórzy. Stanęlibyśmy do walki w Powstaniu Warszawskim? Pogodzilibyśmy się po niemieckiej z rosyjską okupacją? Te trudne, często tragiczne historie są pewnego rodzaju psychodramą, działają oczyszczająco na nasze najgłębsze lęki, bez utraty bezpiecznego dystansu. 

Dramatem jest, że ten dystans i bezpieczeństwo stracili właśnie Ukraińcy. Miejmy nadzieję, że ich koszmar wkrótce zakończy się zwycięstwem. A świat Zachodu znów sobie przypomni, że Zło jest stale obecne. Zawsze musimy być gotowi do obrony naszej wolności.