Biorą pieniądze za pomoc, zapewniają spanie na fotelu i mówią: "Jak się nie podoba, to 'Idzi na...'"
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google 2 miesiące temu pisałem o tym, że po fali współczucia, empatii i chęci pomagania, trochę też wywołane strachem o swój los w związku z zagrożeniem wojną, przyjdą kolejne fale, już mniej przyjazne.
Po pierwszym szoku, do wszystkiego można się przyzwyczaić – i do covida, i do wojny. Strach przed zagrożeniem i śmiercią już tak nie paraliżuje jak na początku.
W pierwszych dniach wojny wszyscy rzuciliśmy się do pomagania. Otworzyliśmy nasze serca i domy. Ale minęły już ponad 2 miesiące. Wielu z nas jest już zmęczonych pomaganiem. Do tego dzieci, hałas, obowiązki, brak prywatności... Zaczynamy tęsknić za powrotem do normalności.
Ukraińcy też marzą o powrocie do swojego domu. Ale oni nie są tu dla przyjemności, a ze strachu przed śmiercią. Oni też marzą o prywatności.
To jak z goszczeniem członków naszej rodziny. Po jakimś czasie przychodzi moment zmęczenia gościnnością. Z uchodźcami jest tak samo, a na dodatek są dla nas ludźmi obcymi.
Czytaj także: Niemcy ocenili postawę Bundestagu wobec Rosji. Wymowne wyniki sondażu Pierwsza spontaniczna faza pomocy uchodźcom, kiedy wszyscy otworzyliśmy swoje serca i domy, zmienia się w prozę życia.
Dobrze już było, teraz będzie już tylko gorzej.
Okazuje się też, że nasi goście są różni, jak to ludzie – i lepsi i gorsi, nie zawsze spełniający nasze oczekiwania i wyobrażenia, a my też, jak nam się często wydawało, nie jesteśmy aniołami.
Wśród ok. 2 mln gości z Ukrainy mogą się trafić różni ludzie i mogą się zdarzyć najróżniejsze historie z tym związane. Ani oni, ani my nie jesteśmy idealni. Każda historia jest inna, jak charakter każdego człowieka jest inny.
Czy decydującym jest czynnik ekonomiczny? Raczej nie. Moim zdaniem to problem wtórny, tym bardziej, że pomagający mogą otrzymać solidną rekompensatę wydatków i poniesionych kosztów.
Chodzi głównie o to, że każdy ma swój tok życia. Ten tok został zaburzony przez osoby, które w odruchu empatii przyjęliśmy do naszych domów. Teraz zaczęliśmy tęsknić za powrotem do naszego normalnego życia. Raczej nie dotyczy to czynnika finansowego.
Uchodźcy na co dzień muszą też funkcjonować w polskim społeczeństwie. Tak, jak Polacy. Dzieci muszą wstawać rano, myć zęby i iść do szkoły. Matki muszą szukać pracy, zrobić zakupy, ugotować obiad, spotkać się z kimś znajomym. Trzeba w końcu oderwać wzrok od komórek z obrazami z Mariupola czy Buczy. Tęsknota za mężem za rodziną, musi być wypełniona pracą, życiem codziennym, a czasem może drobnymi radościami. To jest życie.
Czytaj także: "Odżywka do włosów dla uchodźcy? W głowach się poprzewracało!" Polacy chcą pomagać tak, jak ONI chcą
Nie będzie łatwo. Już rozpoczął się proces wypraszania z udostępnianych mieszkań przygarniętych przybyszów z Ukrainy. Powody są przeróżne. Uchodźcy z Ukrainy, w 95 procentach matki z dziećmi i ludzie starsi, wracają z naszych domów z powrotem na dworce, na łóżka polowe na halach sportowych, a bardzo wielu z nich wraca do ogarniętej wojną Ukrainy, często do zburzonych domów. Gościna jest fajna, ale na dłuższą metę jest męcząca dla obu stron.
Polacy w swojej historii też przechodzili różne exodusy, ale najczęściej przeważała chęć powrotu do domu w swojej ojczyźnie.
Dlatego już czas, żeby zmieniła się polityka wobec Ukraińców. Czas na Państwo. Sucha instytucjonalność to za mało. Polacy, Kowalscy i Nowakowie, zrobili swoje. Jako społeczeństwo stanęliśmy na wysokości zadania, pomagając w tej pierwszej fazie Ukraińcom. Ale już czas na rozwiązania systemowe, czas na państwo. Nie wystarczy postawić łóżka na hali sportowej i dać 500 zł na dziecko. Trzeba czegoś więcej, tym bardziej, że nie wiemy jak długo to jeszcze potrwa.
W Ukrainie nadal umierają ludzie, spadają bomby i dochodzi do ludobójstwa.
Czytaj także: Neutralność ponad wszystko? Szwajcarzy blokują część niemieckiej pomocy dla Ukrainy
Ja pomogłem wielu uchodźcom z Ukrainy znaleźć dach nad głową. Dostarczyłem wiele ton wyżywienia do naszej wolontariackiej Podzielni.
Czuję na sobie ciężar odpowiedzialności. Nie mogę wychodzić z założenia, że ja już swoje zrobiłem. Pomagałem Ukraińcom, teraz muszę pomóc Polakom, którzy otworzyli dla uchodźców drzwi swoich domów. Pomóc trzeba obu stronom.
Właśnie idę na spotkanie z rodziną z Ukrainy, przygarniętą przez miłą panią z mojego miasta. Pani już nie jest miła. Matki i dzieci już są ciężarem. Pani jest agresywna, despotyczna, opryskliwa. Co robić? Ukrainki z dziećmi siedzą cicho. Boją się, że z dnia na dzień wylądują na ulicy.
Takich sytuacji będzie coraz więcej.
99 proc. Polaków stanęło na wysokości zadania.
Ale są też tacy, którzy biorą pieniądze za pomoc uchodźcom 40 zł/dzień, zapewniają spanie na fotelu i dwóch krzesłach, zabierają im to, co przyniosą z PCK i mówią: "Jak się nie podoba, to 'Idzi na...'", jak ruski wojennyj korabl.
Wpis pierwotnie ukazał się na profilu senatora Wadima Tyszkiewicza na Facebooku.