Jak piją Polacy na tle innych państw? "Na pewno bardziej szkodliwie". I nie chodzi o ilość

Beata Pieniążek-Osińska
16 czerwca 2022, 19:06 • 1 minuta czytania
Nasz wzór picia alkoholu jest wzorem północnym. To znaczy, że pijemy rzadziej, ale dużą ilość alkoholu – mówi naTemat.pl z-ca dyrektora Krajowego Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom Katarzyna Łukowska. Niestety ma to negatywne skutki. Polska znalazła się na 9. miejscu w Europie (plus Rosja), jeżeli chodzi o zgony z powodu nadużywania alkoholu. Pandemia również na tę sferę miała swój wpływ. Mniej pili ci, którzy wcześniej chodzili do barów, ale więcej ci, którzy nie poradzili sobie ze stresem.
Liczba zgonów z powodu nadużywania alkoholu plasuje Polskę na 9. miejscu w zestawieniu krajów europejskich i Rosji. Photo by engin akyurt on Unsplash

Beata Pieniążek-Osińska: Polska znalazła się na 9. miejscu w Europie (plus Rosja), jeżeli chodzi o zgony z powodu nadużywania alkoholu. Nie mamy się raczej czym chwalić?


Katarzyna Łukowska: Gdy używamy określenia "umieralność z powodu alkoholu", to mamy na myśli bezpośrednie zgony związane z zatruciami. Tego rodzaju zgonów jest zdecydowanie mniej. Natomiast to, co nas bardzo niepokoi, to fakt, że alkohol jest jednym z trzech czynników, poza tytoniem i nadciśnieniem, wpływającym istotnie na nasze zdrowie i w konsekwencji skracającym nasze życie.

Światowa Organizacja Zdrowia już dobrych kilkanaście lat temu opracowała raport, zrobiła coś naprawdę wartościowego, bo zajrzała poza karty zgonu. Ludzie najczęściej umierają z powodu nowotworów i chorób układu krążenia. Ale WHO zadała sobie pytanie: co sprawia, że ludzie chorują na nowotwory i mają choroby układu krążenia? Jakie są czynniki uszkadzające?

Okazuje się, że te czynniki to nadciśnienie, tytoń i właśnie alkohol na trzecim miejscu.

Czyli stąd te zgony z powodu nadużywania alkoholu?

Bardzo dużo mówi się ostatnio o tym, że alkohol jest czynnikiem kancerogennym. Nawet w Europejskim Planie Walki z Rakiem, który zakłada obniżenie wskaźników zachorowań i umieralności na nowotwory, umieszczono wskaźnik ograniczenia picia. Jeżeli chcemy, aby ludzie mniej chorowali na nowotwory, to musimy wyeliminować czynniki, które rozpoczynają proces kancerogenezy, a takim jest właśnie alkohol.

Na przykład, jeżeli chodzi o kobiety, alkohol bardzo mocno wpływa na rozwój raka piersi. Trzeba też zaliczyć tu wszystkie nowotwory układu pokarmowego: żołądka, jelita, przełyku, krtani.

Jeżeli chodzi o wpływ na zdrowie, abstrahując od nowotworów, organem, który jest bardzo uszkadzany przez alkohol, jest wątroba. Żeby ją tak uszkodzić, by stała się marska i przestała pracować, trzeba pić przez lata. Nie oznacza to jednak, że każdy człowiek, który ma uszkodzoną wątrobę, jest od razu uzależniony.

Tu wystarczy, że ktoś nadużywa alkoholu w jakimś dłuższym okresie czasu. Najpierw ma zapalenie wątroby, potem staje się ona stłuszczona i w rezultacie dochodzi do marskości, a w efekcie człowiek umiera, bo wątroba przestaje pracować.

W tym sensie można mnożyć przykłady tego, jak alkohol wpływa na zgony.  W wyniku metabolizmu alkoholu powstaje aldehyd octowy, wolne rodniki, co przekłada się na osłabioną odpowiedź immunologiczną, na różne kancerogeny środowiskowe. 

Mówiąc o umieralności z powodu alkoholu, mamy więc na myśli to, że alkohol bardzo szeroko uszkadza nasze zdrowie i to jest główna przyczyna umieralności.

Jak duża jest skala problemu? Ilu Polaków nadużywa więc alkoholu?

Nowe badania EZOP z ubiegłego roku pokazują, że w Polsce alkoholu nadużywa około 7 proc. Polaków w wieku powyżej 18 lat, a uzależnionych od alkoholu jest ponad 1,9 proc.

Nie chodzi więc o to, aby w narracji, że alkohol uszkadza zdrowie koncentrować się tylko na osobach uzależnionych od alkoholu. Mamy taką tendencję do spychania problemów i mówienia sobie: przecież ja nie jestem uzależniony.

A trzeba raczej próbować odpowiedzieć sobie na takie ważne pytanie: czy moje picie nie stało się problemem, w rozumieniu nadużywania alkoholu, a niekoniecznie uzależnienia od alkoholu.

Czy liczba zgonów z powodu nadużywania alkoholu rośnie?

Tu trzeba popatrzeć na standaryzowane współczynniki zgonów z powodu przyczyn bezpośrednio związanych z alkoholem. To dane NIZP-PZH od 1999 r.

Jeżeli chodzi o przyczyny zgonów spowodowane alkoholem ogółem, to współczynnik na 100 tys. osób, rzeczywiście od roku 1999  rośnie. Wówczas wynosił 19, a w 2020 - już 49,5. To dotyczy mężczyzn. 

A czy kobiety wypadają w tych statystykach lepiej?

Nie. Owszem współczynnik jest niższy niż u mężczyzn, ale wzrost jest także ogromy. U kobiet to 11,3 w 2020 r., ale ten współczynnik w 1999 r. wynosił zaledwie 2.

Gdy patrzymy na inne zaburzenia - somatyczne i psychiczne spowodowane alkoholem, to one wszystkie rosną. To jest absolutnie niebezpieczne.

A jak jest ze spożyciem alkoholu? Czy te liczby też rosną?

To, że współczynniki zgonów z powodu spożycia alkoholu rosną, jest też pochodną tego, że nie spada nam spożycie alkoholu. 

Owszem GUS podaje, że w ubiegłym roku coś drgnęło i jakieś małe części punktu poszły w dół, ale jak patrzymy na spożycie od 1999 r., to ono też systematycznie rośnie.

Czy Polacy piją dużo i widać zmiany w tych trendach? Pijemy więcej piwa, wina?

Spożycie alkoholu na pewno nie spada. W 2020 r. spożycie poszczególnych napojów alkoholowych to prawie 10 litrów czystego alkoholu rocznie.

Dla porównania w roku 2000 r. spożycie ogółem wynosiło powyżej 7 litrów czystego alkoholu, a w 2020 r. - jest to 9,6 l. To bardzo duży wzrost.

Rośnie właściwie spożycie wszystkich rodzajów napojów alkoholowych: i piwa, i wina, i wódki.

Zwłaszcza wódka rośnie intensywnie, bo ona jest w miarę tania. Do tego doszły małpki, które też są spożyciem wysokoprocentowego alkoholu. Są łatwiej dostępne, dostępne dla kobiet. Jest inna potrzeba wypijania alkoholu zapakowanego w małpki.

Czy można jeszcze zahamować te trendy?

Zestaw działań rekomendowanych przez WHO to przede wszystkim dobra polityka. To polityka cenowa, czyli wysoka cena alkoholi, ale też mniejsza liczba punktów sprzedaży alkoholu i oczywiście zakaz reklamy. WHO mówi o całkowitym zakazie reklamy, a nie o ograniczeniu, bo my w Polsce mamy tylko ograniczoną reklamę.

W ubiegłym tygodniu odbyła się ogólnoświatowa konferencja KBS (Międzynarodowa Konferencja Naukowa Kettil Bruun Society). To jest stowarzyszenie, które zajmuje się badaniami ws. alkoholu. 

Z podsumowania wynika, że te polityki, które są najbardziej skuteczne, są najmniej popularne. A te, które są mniej skuteczne, są najbardziej popularne. 

Czyli przeciętny obywatel, ale też polityk mówi, że ludzi trzeba przede wszystkim edukować. Ale ja zawsze podaję za przykład politykę w sprawie papierosów. My nie zajmowaliśmy się w polityce dotyczącej papierosów tylko edukowaniem, nie mówiliśmy ludziom: "proszę nie palić w restauracjach, bo przeszkadza to innym", tylko wprowadziliśmy po prostu zakaz palenia w miejscach publicznych.

Dlaczego ludzie apelują, abyśmy w sprawie alkoholu edukowali, a w sprawie tytoniu nie było takich apeli, a była zgoda co do tego, że należy tytoń wyeliminować z przestrzeni publicznej? Nie mówię o tym, aby wyeliminować tak samo alkohol, ale powinny być wprowadzone - zgodnie z rekomendacjami WHO - większe ograniczenia dotyczące spożycia alkoholu, czyli cena i ograniczenia, co do miejsc spożycia.

Np. ustawa cukrowa wprowadziła dodatkowe opłaty od małpek i małpki miały zdrożeć, a kasa miała trafić do samorządów. Jednak biorąc pod uwagę inflację, to nie jestem pewna, czy cena małpek wzrosła wystarczająco dużo, aby konsument po nie po prostu nie sięgał.

Przy rozmowach o cenie używek zawsze pojawia się kwestia progu cenowego i szarej strefy.

Oczywiście zawsze pojawiają się argumenty, że wzrost cen powoduje rozwój szarej strefy.  Jednak jeżeli chodzi o alkohol, to ludzie raczej kupują go w legalnych sklepach. Przeciętny konsument nie kupi alkoholu z nielegalnego źródła, bo będzie się bał, że się otruje.

W przypadku papierosów, cena przyniosła pewien efekt. Oczywiście część ludzi je kupuje, mimo że są drogie, ale spadły odsetki osób, które palą papierosy.

Ewidentnie porównanie tych polityk pokazuje, że w sprawie tytoniu osiągnęliśmy większy kompromis. Przed nami teraz jeszcze kwestia związana z e-papierosami. Ale jest zakaz reklamy, w sklepach nie widać opakowań, a na opakowaniach są odstraszające zdjęcia.

Tymczasem na butelkach z alkoholem nawet nie ma informacji: "Uwaga, spożywasz produkt kancerogenny".

Czy można powiedzieć, że Polacy piją dużo na tle innych państw europejskich?

Piją na pewno bardziej szkodliwie. Nie można mówić tylko o ilości wypijanego alkoholu, ale też o pewnych wzorach spożywania. 

Nasz wzór jest wzorem północnym: to znaczy, że pijemy rzadziej, ale dużą ilość alkoholu. Nie ma kultury picia wina do obiadu, ale raczej na imprezach, przy grillu, pojawia się duża ilość alkoholu.

Z punktu widzenia zdrowotnego, to jest niebezpieczne. Bo nagle się upijamy, nasz organizm otrzymuje duże dawki alkoholu, wielokrotnie przekraczające ustalone przez WHO zalecenia, co do limitów picia o niskim ryzyku szkód. To jest właśnie niepokojące w tym naszym wzorze picia alkoholu. 

Nie delikatne wino do obiadu, ale duże dawki alkoholu wypijane jednorazowo. Czyli mamy zupełnie inny wzór picia niż np. we Włoszech.

Widać to w statystykach dotyczących zgonów z powodu picia alkoholu, gdzie Włochy są raczej na końcu listy.

Niestety tak jest. Nowotwory, np. raka żołądka czy przełyku, są związane z piciem wysokoprocentowego alkoholu. To stężenie ma znaczenie z punktu widzenia podrażniania błony śluzowej żołądka.

A jak piją obecnie młodzi ludzie w Polsce?

Wydaje się, że skoro cała Polska należy do stylu północnego, to dlaczego młodzi ludzie mieliby pić inaczej. 

Naśladowany jest model picia, jaki widzą u osób dorosłych. Jeżeli widzą, że nie pijamy wina do obiadu, tylko raczej mocne alkohole i w dużych ilościach, to przez naśladowanie wchodzą w taki sam styl picia.

Polacy, choć piją rzadziej, jeżeli porównamy do innych krajów europejskich, to piją w dużych ilościach. Polska znajduje się na 1. miejscu wśród krajów europejskich, jeżeli chodzi o ilość czystego alkoholu wypijanego w jednym dniu, w postaci napojów spirytusowych i wina.

Czyli nie mamy się czym chwalić?

W tej sprawie zdecydowanie nie. 

A czy widać różnice w tym, jak piją kobiety, a jak mężczyźni?

Różnicę widać np. patrząc na to, kto wypija najwięcej alkoholu. Bo jeżeli chodzi o mężczyzn, którzy najwięcej wypijają, to są to mężczyźni ze średnich miejscowości i gorzej wykształceni. 

Natomiast wśród kobiet najwięcej alkoholu wypijają mieszkanki dużych miast, lepiej wykształcone i nieposiadające rodziny. To socjologiczna różnica.

Pozostaje też istotny problem picia przez kobiety w ciąży. Nadal kilkanaście procent kobiet w ciąży sięga po alkohol. Uzależnionych jest 1 proc., więc większość ciężarnych, które sięgają po alkohol w ciąży, to nie są kobiety uzależnione, tylko nieświadome tego, jak alkohol wpływa na zdrowie nienarodzonego dziecka i rozwój komórek, które tworzą się w poszczególnych trymestrach ciąży.

Czyli ta świadomość jest jeszcze za mała?

Co innego wiedza, a co innego zachowanie. Może część wie, że alkohol w ciąży szkodzi dziecku, ale błędnie myśli, że dotyczy to tylko tych kobiet, które piją dużo. A same sobie tłumaczą: "przecież ja tak dużo nie wypijam".

Nie sposób nie zapytać też o to, jak pandemia wpłynęła na zmiany w modelu picia. Dotknęła wielu sfer naszego życia. Np. większość z nas przeszła na pracę zdalną, a ta niektórym ułatwiła picie. Nikt nie poczuje w pracy, że jest się "wczorajszym”.

To trafna obserwacja, że tak się mogło zdarzyć. Badania prof. Jana Chodkiewicza pokazały nam, że w trakcie pandemii część osób piła mniej, bo zamknięte były restauracje, bary, więc ograniczona była dostępność.

Jednak część osób piła więcej, bo mogli to robić w domu, m.in. dzięki pracy zdalnej. Część osób z kolei w ten sposób próbowała też radzić sobie ze stresem.

Czyli bilans wypada  bez zmian?

To znowu jest ta średnia, a świat jest o wiele ciekawszy, gdy patrzymy nie tylko na średnie. 

Może spożycie alkoholu zasadniczo nie wzrosło, ale też nie spadło. Pojawia się jednak pytanie: co się działo w poszczególnych grupach? 

Wiemy, że osoby, które gorzej radziły sobie ze stresem w pandemii, wypijały więcej alkoholu i robiły to w domach. A te, które piją towarzysko, które wychodziły wcześniej do pubów, piły mniej, bo została ograniczona ta dostępność.

Czytaj także: https://natemat.pl/zdrowie/417583,rejestr-ciaz-budzi-obawy-kobiet-i-lekarzy-kto-bedzie-mial-dostep