Johnson złożył rezygnację! "Postanowiłem dostosować się do woli partii"
Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google
- Boris Johnson wydał oświadczenie, w którym przekazał że rezygnuje z pełnienia roli lidera Partii Konserwatywnej
- W fotelu premiera Wielkiej Brytanii Johnson pozostanie do czasu wybrania kolejnego lidera ugrupowania, co jednak wzbudza zastrzeżenia
Wszechobecna presja, z jaką mierzył się od wtorku wieczorem Boris Johnson doprowadziła do tego, że w czwartek ogłosił on dymisję. Chodzi jednak na razie jedynie o rezygnację z roli przewodniczącego Partii Konserwatywnej, która rządzi Wielką Brytanią.
– Wolą partii jest, by przewodził jej i rządowi ktoś nowy i ja się do tego dostosuję – oznajmił brytyjski premier podczas konferencji na Downing Street. Ma on pozostać premierem do czasu wybrania nowego lidera ugrupowania.
Pierwotnie wybory nowego przewodniczącego miałyby miejsce w październiku, ale być może stanie się to wcześniej. – Zgadzam się, że proces jego wybrania powinien rozpocząć się teraz. Harmonogram w tej sprawie zostanie opublikowany w przyszłym tygodniu. Dzisiaj powiedziałem Radzie Ministrów, że będę służył jako premier dopóki nie będzie nowego lidera partii – tłumaczył.
Johnson podziękował swoim wyborcom i stwierdził, że jest "dumny z osiągnięć rządu: od przeprowadzenia Brexitu, przez ustalenie stosunków z Europą (...) i przejście przez pandemię, po przewodzenie Zachodowi wobec agresji Putina na Ukrainę", ale nie przeprosił za serię skandali, jakie targały Downing Street i rządem.
Trzęsienie ziemi w brytyjskim rządzie. Johnsona opuściło ok. 50 współpracowników
Nasilona krytyka zaczęła spadać na Borisa Johnsona we wtorek. Wtedy wyszło na jaw, że kłamał w kwestii posła konserwatystów Chrisa Pinchera. Wbrew temu, co utrzymywał, w momencie nominowania go zastępcą whipa (osoby odpowiedzialnej za dyscyplinę w klubie poselskim) i wiceministrem spraw zagranicznych, wiedział o skargach dotyczących molestowania seksualnego.
Informacje na temat zarzutów wobec parlamentarzysty wypłynęły do opinii publicznej w czerwcu i wtedy Pincher zrezygnował z funkcji. Jednak sam Johnson jeszcze do wtorku 5 lipca twierdził, że nie miał świadomości, iż wcześniej formowano takie oskarżenia. Wtedy wieczorem wydało się jednak, że premier nie mówił prawdy.
Od tego czasu w rządzie posypał się szereg dymisji. Ze stanowiska w ciągu nieco ponad doby zrezygnowało ok. 50 osób: ministrów, sekretarzy oraz doradców. To absolutnie rekordowy exodus w brytyjskim rządzie. Największy od 1932 r., kiedy tak szybko odeszło... jedynie 11 osób.
Johnson przestał być liderem Partii Konserwatywnej, ale pozostanie premierem do jesieni
Wiele osób zaczęło nawoływać Johnsona, by podał się do dymisji. Takich głosów nie brakuje także wśród Konserwatystów. "To jest nie do utrzymania i będzie coraz gorzej: dla ciebie, dla Partii Konserwatywnej, a przede wszystkim dla kraju. Zrób to, co należy i zrezygnuj teraz" wskazywał w czwartek nowy minister finansów Nadhim Zahawi.
Wcześniej wielu członków Partii Konserwatywnej miał dodatkowo rozzłościć fakt, że – jak podają media – Johnson po fali krytyki zdymisjonował ministra ds. mieszkalnictwa i wyrównywania szans Michaela Gove'a, ponieważ ten się za nim nie wstawił.
Przypomnijmy, że autorytet Johnsona w jego partii był już wcześniej nadszarpnięty, a w czerwcu odbyło się wewnątrzpartyjne głosowanie ws. wotum nieufności dla niego. Wtedy Johnson się wybronił, ale teraz ugiął się pod presją partyjnych kolegów.
Jednak wiele osób chce, by już teraz ustąpił on także z funkcji premiera. Johnson utrzymywał wcześniej, że w obliczu wojny w Ukrainie i problemów gospodarczych takie zmiany byłyby niewskazane. Teraz nieco zmienił front, ale w istocie nie wiadomo, ile dokładnie będzie szefował rządowi.
– Jego własna partia zdecydowała, że nadszedł czas odejść, więc nie mogą go teraz narzucać krajowi jeszcze przez jakiś czas – oburzał się lider Partii Pracy Keir Starmer. Podkreślał, że jeśli zajdzie taka potrzeba, to "Labourzyści, w interesie narodowym zgłoszą wotum nieufności – ponieważ to nie może trwać dalej".