Czy można jarać się rodzinnym vanem? I to jak! O ile tylko wygląda jak ten
Dorastałem w czasach, w których posiadanie vana nie było uważane za coś fajnego. Po prostu sytuacja życiowa zmuszała człowieka w pewnym momencie do zakupu vana: samochodu praktycznego, który pomieści więcej osób i rzeczy. Jest nudny, niewyględny, ale przynajmniej praktyczny. Typowy zadaniowiec.
Czasy – jak to mają w zwyczaju – się jednak zmieniły, a vany doczekały momentu, w którym (przynajmniej w niektórych przypadkach) zmieniły się z brzydkich kaczątek w piękne łabędzie. A łatwo przecież nie było, bo na rynku pojawiła się całkiem spora ilość 7-osobowych SUV-ów. Nagle główna zaleta vana, czyli możliwość przewiezienia niestandardowej liczby osób w rodzinie, przestała być ich przewagą.
Każdy, kto miał okazję posiedzieć w trzecim rzędzie siedzeń w SUV-ie, wie jednak, że to trochę tak jakby założyć buty o dwa rozmiary za małe. Niby da radę, niby można pochodzić, ale raczej nie na długo, bo nie jest to najwygodniejsze. A w vanie tego problemu nie ma.
Tutaj jednak mała pauza i właściwy początek te(k)stu. W nasze redakcyjne ręce trafił najnowszy Volkswagen Multivan T7, siódma generacja popularnego transportera. W teorii coś, co nie ma prawa rozpalić wyobraźni. Auto do bólu praktyczne, nudne, bez emocji.
W teorii.
W praktyce okazał się być autem, które na długo zagości w mojej głowie. I wcale nie dlatego, że swoim pomarańczowym malowaniem mogłoby właściwie pełnić funkcję służbowego auta redakcji naTemat.
W trakcie testu nie musieliśmy nawet symulować prawdziwych warunków. Tak się złożyło, że akurat termin zgrał się z wyjazdem w 400-kilometrową trasę. Pasażerowie: w jedną stronę 5 dorosłych mężczyzn wraz z bagażami. W drugą 3 dorosłe osoby + niemowlak i oczywiście cała seria walizek i toreb, których było tyle, że równie dobrze ktoś mógł pomyśleć, że wyprowadzamy się z domu.
Multivana oceniałem w trzech kategoriach: wygląd, wnętrze, praktyczność.
1. Wygląd
Podejrzewam, że mogliście już się zorientować, ale jest dobrze, bardzo dobrze. W pewnym momencie trasy autostradą A2 kolega zapytał mnie, czy zwróciłem uwagę, ile osób mijających nas ogląda się za "naszym" autem. Faktycznie, dwukolorowe malowanie znane m.in. z kamperów typu VW California / Grand California lub uberuksusowego Maybacha sprawdza się tutaj doskonale. Do tego w tym odcieniu pomarańczowego to absolutna perełka. Projektant powinien dostać za to solidną nagrodę, ale w Niemczech chyba wiedzą, że im to wyszło, bo właśnie w takim malowaniu najczęściej promują ten model. Opcja jest dostępna na zamówienie i nie ogranicza się tylko do jednego zestawu kolorów.
Ale nie tylko szata zdobi człowieka. Z najnowszego Multivana przebija nowoczesność. Widać, że jest to auto nowej generacji, ale jednocześnie w fajny sposób flirtuje z historią i kultowym modelem T1 Bulli, którego nawet jeśli nie kojarzycie z nazwy, to na pewno "z widzenia". To przecież popularny "ogórek"!
Przód do nowoczesne reflektory z podświetlaną listwą ciągnącą się przez cały przód. Zabieg jest tym ciekawszy, że płynnie przechodzi w linię przełamania kolorów nadwozia dookoła całego auta, przez co wygląda, jakby ten pas ciągnął się wokół samochodu. Do tego 19-calowe alufelgi, panoramiczny dach, spoiler dachowy, wyraziste przetłoczenia. Nie ma biedy i nudy.
2. Wnętrze
Żeby nie było, że tylko się zachwycam. Tak jak projektant nadwozia powinien dostać nagrodę, tak projektant systemu sterowania wnętrzem auta i multimediami zasługuje na to, by małym palcem u nogi uderzać raz dziennie w jakiś mebel.
Chętnie zaprosiłbym go na fotel pasażera, a następnie kazał obserwować zmagania np. 10 kierowców, którzy zajmują się jego obsługą. Brzydki, nieintuicyjny, raczej wolny, z dyskusyjnymi rozwiązaniami dotyczącymi sterowania np. ikonka powrotu do menu głównego to... pusty mały kwadracik, który wygląda jak błąd. Dobrą chwilę zajęło mi zrozumienie, do czego jest. Jak już się połapiecie, to możecie np. pobawić się klimatycznym oświetleniem ambient w 30 odcieniach. Miła rzecz, która zawsze podbija klimat wewnątrz auta.
System sterowania dźwiękiem czy nawiewem jest jeszcze "lepszy". Malutkie paseczki położone tak, że ledwo je widać, a co dopiero sprawnie zmieniać nimi temperaturę. Chciałbym o tym zapomnieć, ale zapamiętam to na długo. Niestety. Na szczęście sytuację ratuje seria przycisków na kierownicy, którymi można obsłużyć część potrzebnych opcji.
Generalnie tak, jak z zewnątrz przebija nowoczesnosć, tak wnętrze jest już dużo bardziej tradycyjne. Postawiono na praktyczność, aniżeli luksus.
Dobrze, że wnętrze to nie tylko guziki. To także... schowki. A tych VW Multivan ma naprawdę sporo, duże, małe, z boku, z przodu, głębokie, płaskie – do wyboru, do koloru. Tutaj naprawdę czuć praktyczny wymiar tego auta. Do tego miękki podłokietnik i można lecieć w stronę słońca. Przyznaję się, że jestem fanem schowków. Poukładanie sobie wszystkich kluczy, telefonów, przekąsek, okularów, napoi, drobniaków to spora przyjemność.
3. Praktyczność
Na koniec to, co w tym aucie jest najistotniejsze, czyli jego praktyczny wymiar. I tutaj wracamy do pozytywnych wrażeń. Jest uniwersalny, przestronny, praktyczny. Żaden, nawet największy SUV czy kombi nie oferuje tego typu komfortu w podróży.
Idealny na wyjazd paczką znajomych czy pełną rodziną. A nawet i kolegów dla swoich dzieci zmieścicie. Robotę robią trzy rzędy siedzeń i płaska podłoga. Miejsca jest wystarczająco i na nogi, i na głowe. Jest trochę tak, jakbyś siedział ze znajomymi w pokoju.
W testowanym modelu dwa pierwsze rzędy to duże i pojedyncze fotele. Trzeci to trzy fotele, ale już dużo bardziej ściśnięte. Zależnie od potrzeb drugim i trzecim rzędem można manipulować, czy to do przodu i do tyłu, by zwiększać ilość miejsca tam, gdzie go aktualnie potrzebujemy lub całkowicie je demontować, żeby mieć więcej powierzchni bagażowej. Demontaż jest prosty i sprowadza się do pociągniecia w odpowiednim miejscu, jedna osoba sobie poradzi.
Drugi rząd w tym układzie chyba wygrywa, bo dostaje dedykowane dla siebie stoliki i podstawki na napoje schowane w konsoli normalnie zamontowanej pomiędzy fotelami w pierwszym rzędzie. Można jeść, pracować, oglądać bajkę. Cała konsola przesuwa się do tyłu z pierwszego rzędu. Trzeba tylko użyć nieco siły.
Z bagażnikiem jest z kolei ciekawie, bo przy trzech rzędach wydaje się on raczej symboliczny, jak na auto tej wielkości. Jest wysoki, ale krótki, na środku ma półkę. Mimo to, pięciu dorosłych facetów zapakowało się tam z lekką gimnastyką, ale bez wielkiego dociskania, co było zaskoczeniem. By przewozić większe gabaryty, zdecydowanie lepiej zdemontować jeden z rzędów siedzeń. A jeśli zdejmiecie dwa, to śmiało wciśniecie tam np. dwa rowery.
Ostatni rząd można też regulować i nie tylko dowolnie zdemontować, ale też przesunąć mocno do przodu, dzięki czemu zyskacie trochę miejsca.
Skoro jesteśmy przy bagażniku, to nie sposób nie wspomnieć tutaj o małym gadżecie, który naprawdę się mi przydał i sprawdziłem go w praktyce. Jedno ze światełek w bagażniku, to demontowana mała przenośna latareczka.
Spalanie z trasy autostradowo-krajowej wyniosło 8,1l/100km, co jest wynikiem zadowalającym. Egzotyczną ciekawostką jest z kolei fakt, że ten Multivan to jednocześnie... hybryda typu plug-in. Tak, tak, możecie go naładować, dzięki czemu przejedziecie w praktyce 25-30km. Szczerze mówiąc, w tego typu aucie sens tego rozwiązania jest moim zdaniem zerowy, bo głównie robi się nim trasy, więc w mojej ocenie śmiało możecie z tej opcji zrezygnować. Oszczędzisz trochę pieniędzy, które możesz włożyć w inne dodatki lub wyższą wersję wyposażenia.
Auto jest dostępne w trzech wersjach wyposażenia: zwykłej (200 tys.), Life (213 tys.), Style (272 tys.).
Czy warto? Nie wiem, czy jestem już stary, czy po prostu zauroczony tym pięknym kolorem, ale podróż w dłuższą trasę pełną rodziną lub grupą znajomych, w vanie naprawdę wydaje się sensownym i przede wszystkim wygodnym rozwiązaniem. O ile tylko praktyczny wymiar będzie ważył dla was więcej niż przekleństwa miotane pod nosem przy obsłudze systemu multimedialnego.