TikTok gorszy niż porno? "#Sexygirls to najgorsze, co można zobaczyć u faceta"
- Oglądanie treści typu softporn na TikToku i Instagramie to znak naszych czasów. Wielu mężczyzn nie wyobraża sobie social mediów bez obserwowania tego typu kont.
- Wiele kobiet mówi, że o tego typu treści jest zazdrosnych i nie czuje się w relacji pewnie.
- Oto dlaczego hasztag #sexygirls bywa dla niektórych kobiet gorszy niż pornografia.
TikTok to nowe porno
Mówi się, że singielki coraz częściej przy poznawaniu nowego partnera kierują się zasadą "pokaż mi, kogo obserwujesz na Instagramie, a powiem ci, kim jesteś". Wśród znajomych znajduje dużo zwolenniczek tej teorii. Kogo kobiety zdecydowanie nie chcą znaleźć wśród kont, które śledzi ich facet?
Kont, po których widać, że nie należą do "realnych" dziewczyn, a są po prostu rodzajem portfolio modelek. Zadbane, seksowne, pozujące w wyciętym bikini albo wyuzdanej bieliźnie. Nierzadko poprawione skapelem, o pełnych ustach czy sztucznych piersiach. Jeśli on obserwuje dużo takich kont, co gorsza aktywnie lajkuje czy komentuje, to jest to dla mnie red flag.
Dlaczego jest to aż tak ważne? Kobiety wskazują, że taki mężczyzna może mieć zawyżone wymagania, przywiązuje zbyt dużą wagę do wyglądu, a to daje podstawy do twierdzenia, że wierność nie jest jego mocną stroną.
Z jednej strony oglądanie seksownych zdjęć na Instagramie to raczej drobny gest. Tak jak obejrzenie się za obcą kobietą w towarzystwie dziewczyny na ulicy. Ale to drugie już częściej bywa uznawane za nietakt. Kobiety zwracają więc uwagę nawet na profile, które przegląda kandydat na partnera. A co w momencie, gdy już są w związku?
Znajoma zwierzyła mi się, że oglądając z chłopakiem TikToki zauważyła hasztagi, które on tam obserwuje. Kontent był bardzo konkretny — sexy girls, hot girls, hottie. Wyłącznie piękne, szczupłe, na wpół rozebrane młode dziewczyny. Dowiedziała się, że jej partner TikToka traktuje jak luksusowy sklep, w którym na towary może jedynie popatrzeć przez szybę. I poczuła z tym okropnie.
Uświadomiłam sobie, że on na co dzień ogląda dziewczyny, które zupełnie nie wyglądają jak ja, do których ja się po prostu nie umywam, bo mam kilka kilogramów więcej czy pryszcza na czole. Tam widzi dziewczyny o idealnych kształtach, z nienagannym makijażem, filtrem, ale on nie myśli o tym, że są podrasowane. Woli oglądać je niż mnie samą.
Dziewczyna przyznała mi, że ostatnimi czasy jej partner narzekał na ich życie seksualne. Po tym, co zobaczyła, powiedziała wprost, że teraz w sypialni będzie jeszcze chłodniej, bo poczuła, że inne kobiety kręcą jego partnera o wiele bardziej niż ona sama. Uznała, że jest dla niego tylko "substytutem".
Jak mam uprawiać seks z kimś wiedząc, że w wolnych chwilach woli fantazjować o innych kobietach? Usłyszałam od niego, że każdy mężczyzna tak robi, ale dla mnie to nie jest normalne. To jak zdrada.
Chociaż nie doszło do żadnego kontaktu fizycznego czy nawet rozmowy online, kobieta poczuła się zdradzona. Czy faktycznie obcowanie z treściami online można nazwać zdradą? Psychologowie twierdzą, że można... mikrozdradą.
Mikrozdrada
Termin ten jest nierozerwalnie związany z rozwojem nowych technologii, mediów społecznościowych i aplikacji randkowych. Terapeutka par Lindsey Hoskins definiuje to zjawisko jak "zestaw zachowań, które balansują na granicy wierności i niewierności".
Jednak Hoskins dodaje, że prawie niemożliwe jest jednoznaczne zdefiniowanie mikrozdrady, ponieważ "granica przebiega w różnych miejscach w zależności od związku i od osób, które go tworzą".
Znajduję wiele kobiet, dla których oglądanie pornografii jest równe zdradzie — w końcu ogląda się ją w celu seksualnego zaspokojenia, przeżycia orgazmu i to do treści niemających nic wspólnego z naszym partnerem.
Dzisiaj TikTok i Instagram stały się platformami, na których swoje konta ma wiele osób zajmujących się tworzeniem treści soft lub stricte pornograficznych. Wiele dziewczyn, które sprzedaje erotyczne treści na OnlyFans lub występuje na Pornhubie, wabi swoimi kontami na zwykłych mediach społecznościowych.
Zazdrość o instagramowe czy tiktokowe treści nie różni się więc od zazdrości o oglądanie pornografii. A jak wiadomo, pornografia ma duży wpływ na seks i postrzeganie własnych partnerów. Nikt nie chce być porównywany i w takiej konfrontacji przegrywać. A wiele kobiet twierdzi, że wolałyby złapać faceta na oglądaniu pornografii niż pewnych rejonów social media. Dlaczego?
Może dlatego, że oglądanie pornografii służy jednemu celowi? A oglądanie "sexy modelek" zamienia się w hobby? Facet ogląda takie treści za każdym razem jak odpala telefon, nie kryje się z tym w miejscach publicznych, rosną nie tylko jego wymagania łóżkowe, ale te dotyczące wyglądu. Zostawiając pod takimi zdjęciami lajki czy komentarze publicznie pokazuje, jaki typ kobiet mu się podoba. Jeśli ma dziewczynę, to jasne, że ona poczuje się zazdrosna, gorsza, brzydsza.
Dagmara, która poczuła się bardzo skrzywdzona przez swojego chłopaka, mówi, że nie przekonuje ją argument o tym, że mężczyźni są wzrokowcami i zdecydowanie ma rację. Kobiety też są wzrokowczyniami i też oglądają filmy pornograficzne.
Zdrada w necie, zdrada w świecie?
Robią to jednak zdecydowanie rzadziej lub w nie przenoszą swojego zamiłowania do danego typu facetów do mediów społecznościowych. I nie chcą "robić na złość" swoim partnerom odgrywaniem się na nich w ten sposób. Chcą respektowania swoich zasad i szanowania uczuć. A właściwie boją się zdrady.
Ostatecznie mężczyzna, który nawet na social mediach (które nie są docelową platformą) szuka seksualnych treści z udziałem kobiet, uważany jest przez partnerkę za kogoś, kto woli je od niej. Jest nielojalny, a w domyśle niegodny zaufania, więc może być niewierny.
Pierwsze socjologiczne badania potwierdzają, że portale i media społecznościowe stwarzają ryzyko zdrady, a treści obserwowane, lajkowane czy publikowane przez partnerów są częstym powodem kryzysu w związku. Każda relacja opiera się na własnych zasadach, ale nie powinno się bagatelizować odczuć partnera tylko dlatego, że coś według niego nieodpowiedniego robimy "tylko online".
W większości monogamicznych związków będąc w relacji, nie zachwycamy się obcymi osobami spotkanymi na ulicy, więc nie powinniśmy robić tego na Instagramie lub TikToku (jeśli nie podoba się to naszemu partnerowi). Trudno też oczekiwać od niego ciepła czy zaangażowania, gdy jedyne, o czym myślimy, to kogo tym razem odpali na ekranie, gdy akurat nas nie będzie w pobliżu.
Mikrozdrad nigdy nie należy bagatelizować. To czytelny znak, który mówi o tym, że w związku nie wszystko układa się tak, jak powinno. Nawet jeśli nasz partner w realu pozostanie nam wierny, to możemy w związku czuć się niepewni i to z powodu zdjęć w telefonie.
Czytaj także: https://natemat.pl/413818,zwiazek-w-mediach-spolecznosciowych-tak-demaskujesz-swoja-niepewnosc