Krystyna Pawłowicz kategorycznie żąda przeprosin. I... ma rację
- Jadwiga Rotnicka opublikowała na Twitterze wpis, w którym zasugerowała, że szereg posłów i posłanek PiS to "członkowie i agenci SB"
- Do jej posta odniosła się wymieniona w nim Krystyna Pawłowicz
- Zasiadająca w Trybunale Konstytucyjnym była posłanka żąda usunięcia wpisu i przeprosin
"PiS tworzą członkowie PZPR i agencji SB. Pawłowicz, Piotrowicz, Czabański, Zybertowicz, Jasiński, Karski, Krzyże, Kujda, Przyłębski, Pietrzak. To zbieranina komunistów!" – napisała (pisownia oryginalna – red.) we wtorek na Twitterze senator Jadwiga Rotnicka.
Na reakcję ze strony niektórych z wymienionych polityków nie musiała długo czekać. Jej post skomentowała Krystyna Pawłowicz. Zażądała dowodu na potwierdzenie tezy, że była "członkinią PZPR i agentką SB".
"W trybie przedsądowym oczekuję od pani usunięcia twittu, w którym pomawia mnie pani o członkostwo w PZPR i agencji SB oraz przeproszenia mnie na TT za podanie tej nieprawdziwej informacji o mnie i utrzymanie tych przeprosin przez 24 godziny" – taki post pojawił się późnym wieczorem na Twitterze Pawłowicz.
W przeciwnym razie Pawłowicz we wpisie z wtorkowego wieczoru zagroziła, że przekaże sprawę do sądu.
W środę rano była posłanka żądanie ponowiła, wyjaśniając: "Jadwigo Rotnicka, info o Zrzeszeniu Studentów Polskich, które w ignoranctwie myli pani z jakimiś federacjami. W 1979 roku byłam już 3 lata po studiach i do zrzeszenia studentów nie mogłam należeć. Cała Polska była w czasie PRL 'pod kontrolą PZPR', pani też. Ale to nie 'członkostwo w PZPR i agencji SB'".
Nieczęsto się to zdarza, ale tym razem Krystyna Pawłowicz ma mocne karty. Przynależność do organizacji studenckich w okresie PRL nie jest równoznaczna z byciem członkiem PZPR lub agentem SB. Dowody w tej sprawie mógłby mieć IPN, gdyby takimi dysponował.
Pawłowicz na Twitterze
Przypomnijmy, że Pawłowicz jest bardzo aktywną użytkowniczką Twittera, chociaż nieraz zapowiadała porzucenie swojego konta w serwisie. Zawsze jednak wracała do komentowania obecnej sytuacji politycznej, udowadniając, że jej sympatie niezmiennie są związane z Prawem i Sprawiedliwością.
Ostatnio Pawłowicz stanęła w obronie Jarosława Kaczyńskiego. Prezes partii podczas jednego ze spotkań z mieszkańcami Wielkopolski nie mógł wymówić frazy "syndrom sztokholmski", przez co stał się obiektem żartów internatów. Jego wpadkę skomentował również Donald Tusk.
Donald Tusk polecił Jarosławowi Kaczyńskiemu "sztokholmskie językowe zadanie" i poradził, że "wystarczy poćwiczyć". Krystyna Pawłowicz tymczasem wynalazła dla lidera Platformy Obywatelskiej inne zadania logopedyczne. Co tu kryć – były premier miałby poważne problemy z ich poprawnym wypowiedzeniem.
"Panie przewodniczący Donaldzie Tusku ,a proszę szybko powiedzieć 'roraty' lub 'rabarbar'… Albo 'Król Karol kupił królowej Karolinie korale koloru koralowego… Wystarczy poćwiczyć…No,proszę próbować,poczekamy" (pisownia oryginalna) – stwierdziła na Twitterze Krystyna Pawłowicz.
Uszczypliwość byłej posłanki PiS, obecnie zasiadającej w Trybunale Konstytucyjnym dotyczy faktu, że Donald Tusk nie wymawia litery "r". Ta wada nazywa się reraniem.