Pełna uszczypliwości jest polska polityka. W weekend Jarosław Kaczyński odbył cztery spotkania w Wielkopolsce. W Gnieźnie prezes PiS przyznawał, że jego partia ma problem z przyciągnięciem młodych wyborców i ubolewał, że młodzież jest "pod bardzo dużym wpływem smartfonu". W Koninie Kaczyńskiemu przytrafiła się wpadka, która stała się hitem internetu. Zadrwił z tego Donald Tusk i doczekał się reakcji Krystyny Pawłowicz. Była posłanka, stając w obronie prezesa, pokusiła się o złośliwość wobec byłego premiera.
Donald Tusk w swoim ironicznym stylu odniósł się do "sztokholmskiej wpadki" Jarosława Kaczyńskiego
Lider PO polecił prezesowi PiS ćwiczenie logopedyczne: "I cóż, że ze Szwecji"
Tusk doczekał się reakcji Krystyny Pawłowicz. Była posłanka PiS zadrwiła z jego wady wymowy
"I cóż, że ze Szwecji. Takie sztokholmskie językowe zadanie na smartfonie znalazłem. Wystarczy poćwiczyć" – tak w trzech zdaniach weekendowy objazd Wielkopolski w wykonaniu prezesa PiS uszczypliwie skomentował Donald Tusk.
Zdaniem Kaczyńskiego "młodzież jest pod bardzo wielkim wpływem smartfonu" (czy smarfonu?). – Tu z kolei my z kolei dużych możliwości nie mamy, ale będziemy prowadzili wielkie kontrakcje – zapowiedział.
Donald Tusk polecił Jarosławowi Kaczyńskiemu "sztokholmskie językowe zadanie" i poradził, że "wystarczy poćwiczyć". Krystyna Pawłowicz tymczasem wynalazła dla lidera Platformy Obywatelskiej inne zadania logopedyczne. Co tu kryć – były premier miałby poważne problemy z ich poprawnym wypowiedzeniem.
"Panie przewodniczący Donaldzie Tusku ,a proszę szybko powiedzieć 'roraty' lub 'rabarbar'…
Albo 'Król Karol kupił królowej Karolinie korale koloru koralowego… Wystarczy poćwiczyć…No,proszę próbować,poczekamy" (pisownia oryginalna) – napisała na Twitterze Krystyna Pawłowicz.
Uszczypliwość byłej posłanki PiS, obecnie zasiadającej w Trybunale Konstytucyjnym dotyczy faktu, że Donald Tusk nie wymawia litery "r". Ta wada nazywa się reraniem.
Były premier zdaje sobie sprawę ze swojej wady wymowy. Lata temu, przyznając, że sepleni, próbował się tłumaczyć ze słów, jakie przypisywał mu prezydent Lech Kaczyński. Chodziło o wydarzenia, jakie miały miejsce w październiku 2008 r. podczas szczytu UE w Brukseli, na który wybrali się i premier, i prezydent.
Lech Kaczyński opuszczał salę obrad przed rozpoczęciem dyskusji na temat finansów i miał prosić Donalda Tuska, by ten mu później mu ją zrelacjonował. "Chcieć to sobie możesz" – miał odpowiedzieć premier Tusk według relacji prezydenta Kaczyńskiego.
Po powrocie do kraju dziennikarze dopytywali Donalda Tuska, czy faktycznie tak powiedział do Lecha Kaczyńskiego. – Staram się mówić wyraźnie. Wiecie, że trochę seplenię i trochę reram - odpowiedział wówczas Tusk, ani nie potwierdzając, ani nie dementując relacji ówczesnego prezydenta.
Dziennikarz zajmujący się tematyką społeczną, polityczną i kryminalną. Autor podcastów z serii "Morderstwo (nie)doskonałe". Wydawca strony głównej naTemat.pl.