30-latek zginął w górach, ratując telefon. Jego dziewczyna pokazała ich ostatnie zdjęcie
- Do tragicznego wypadku doszło we Włoszech. Mężczyzna próbował odzyskać upuszczony telefon, ale spadł z klifu
- Był tam z dziewczyną, z która robił sobie selfie krótko przed śmiercią
- "Nasze przeklęte ostatnie wspólne zdjęcie" - napisała obok fotografii z ich wspinaczki na Altar Knotto, którą zamieściła w mediach społecznościowych
30-latek Andrea Mazzetto robił sobie zdjęcie z dziewczyną Sarą Bragante podczas wspinaczki na klif Altar Knotto w mieście Rotzo.
W pewnym momencie upadał im telefon. Mazzetto próbował go odzyskać. Niestety nie udało się mu go podnieść. Mężczyzna spadał w przepaść. Kobieta wezwała natychmiast służby. Ratownicy dotarli do jej partnera helikopterem. Stwierdzili, że zginął na miejscu.
Partnerka mężczyzny podzieliła się ostatnim zdjęciem zrobionym z ukochanym
Sara Bragante podzieliła się w mediach społecznościowych ich ostatnim zdjęciem. Jest to selfie zrobionym na chwilę przed śmiercią jej ukochanego.
"Nasze przeklęte ostatnie wspólne zdjęcie" - napisała obok zdjęcia z ich wspinaczki na Altar Knotto. "Zawsze będziesz ze mną, mój mały misiu" – dodała.
Dodajmy także, że w ostatnim czasie doszło do tragicznych wypadków w górach z udziałem Polaków. W sierpniu zginął dyrektor XXX Liceum Ogólnokształcącego im. Jana Śniadeckiego Marcin Jaroszewski. Do wypadku doszło 5 sierpnia podczas wyprawy po słowackiej stronie Tatr.
Seria tragicznych zdarzeń w górach z udziałem Polaków
– Dotarła do nas dramatyczna wiadomość o śmierci dyrektora. To czas wakacji, ale przygotowujemy wsparcie psychologiczne dla uczniów i nauczycieli. Wszyscy jesteśmy wstrząśnięci – przekazała wówczas wiceprezydentka Warszawy Renata Kaznowska.
Marcin Jaroszewski wyruszył na wyprawę w Tatry Wysokie pod koniec lipca. Swoje zamiłowanie do wspinaczki górskiej chciał przekuć w poradnik o wyprawach na szlaki turystyczne. Swoją wiedzą i wskazówkami dzielił się między innymi na Facebooku.
Również w sierpniu wydarzył się drugi szeroko komentowany wypadek w górach, tym razem w Polsce. Kompletnie pijany turysta, który był w Rysach, ruszył pod górę, aby załatwić potrzeby fizjologiczne. Niestety wtedy spadł. Przeleciał aż kilkadziesiąt metrów, ale przeżył.
Jak donosiły wówczas media, w godzinach wieczornych mężczyzna miał zakłócać porządek w Chacie pod Rysami. Następnie został wyrzucony z budynku i spożywał dalej alkohol na zewnątrz.
Jednoosobowa impreza trwała aż go godzin porannych. Około 7.00 kompletnie pijany Polak udał się za potrzebą. Idąc pod Rysy, stracił równowagę i runął w dół aż kilkadziesiąt metrów niżej. Do szpitala trafił w ciężkim stanie z otwartym złamaniem nogi, licznymi urazami głowy, wybitymi zębami oraz utratą znacznych ilości krwi.
"Nie pijcie bez opamiętania", "Głupota nie popłaca", "W ogóle dziwnym jest sprzedawanie alkoholu w schroniskach", "Takie filmy powinny być pokazywane wszędzie dla przestrogi" – komentowali wówczas użytkownicy Facebooka.