Dieta 1000 kcal to zło, ale głodówka wręcz przeciwnie? Coraz więcej osób chce aktywować autofagię

Aneta Olender
04 września 2022, 16:45 • 1 minuta czytania
— Czy faktycznie mamy szansę na poprawę funkcji w Alzheimerze? Tak mamy. Czy działa to na komórki nowotworowe? Może działać. (...) Jednak słowo "może" jest tu kluczowe — o autofagii w naTemat mówi dietetyk Kamil Paprotny, który stawia duży znak zapytania przy tej metodzie samoleczenia.
Fot. Kaboompics / Pexels

Czym właściwie jest autofagia?

Autofagia to zjawisko, które naturalnie zachodzi w organizmie. Pozwala pozbyć się uszkodzonych elementów komórek poprzez zjadanie, rozkład organelli, białek. Komórka zaczyna je pochłaniać w czasie restrykcji kalorycznych, obciążenia lub stresu, zyskując dodatkowe źródło energii.


Za badania nad tym procesem w 2016 roku Nagrodę Nobla w dziedzinie medycyny i fizjologii otrzymał profesor Yoshinori Ohsumi. Istotny jest jednak fakt, że pokazał ten proces na drożdżakach.

Czyli rzeczywiście można uznać ten mechanizm za samoleczenie, samooczyszczenie?

Autofagia faktycznie wpływa pozytywnie na wiele aspektów zdrowia. Jednak badań na ludziach jest niewiele, a jeśli są to na bardzo małych grupach lub nie ma grupy placebo, czyli grupy kontrolnej. Do końca nie wiemy też, jak proces ten aktywować.

Kiedy wpisuję w wyszukiwarce serwisu PubMed hasła autofagia/fasting, ustalam zakres dat od 2014 roku do dziś, wybieram badania randomizowane, które cechują się najwyższym zaufaniem i zaznaczam tylko badania na ludziach, wyskakuje mi jedynie 6 pozycji. Ludzie najczęściej myślą, że jeśli nie będą jedli przez kilkanaście godzin, to będzie dobrze, że tak aktywują ten mechanizm. A nie zawsze musi to tak działać.

Większość badań przeprowadza się na szczurach, a szczury mają to do siebie, że żyją krótko. Jeśli mamy gryzonia, który nie jadł przez dobę, to jego 24 godz. — w dużym uproszczeniu —będą odpowiadały 14 dniom życia człowieka. Dopiero po takim czasie możemy obserwować podobne mechanizmy.

Nie mamy więc pewności, czy to wszystko, co jest opisywane, zachodzi w krótkich głodówkach, które ludzie wprowadzają u siebie. Możliwe, że tak, ale nie ma wystarczających badań, żeby uznać to za pewnik.

Proszę mi jednak powiedzieć, jak skonstruować badanie, w którym biorą udział ludzie niejedzący przez 7, 14 lub 28 dni? Jest to naprawdę trudne, bo uczestnicy badania zwyczajnie będą odpadać.

Przed naszą rozmową zrobiłem przegląd literatury, ponieważ chciałem sprawdzić, czy nic nowego nie wyszło w temacie autofagii u ludzi. Jest badanie z tego roku, które wskazuje, że u szczurów autofagia zachodziła bardziej w wątrobie niż w mięśniach, ale u ludzi nawet dwudziestoczterogodzinny post nie wpływał znacząco na procesy autofagii. 

Jedne markery wykazywały działanie, inne wręcz odwrotnie. Nie widać plusów. Co ciekawe, jeżeli już widzielibyśmy korzyści, to chwilę po tym, jak tylko wrócimy do jedzenia, kończą się one i nie wiemy, czy trwały wystarczająco długo.

Ale im dłużej trwa głodówka, tym większe prawdopodobieństwo aktywowania autofagii?

Tak, im dłużej głodówka będzie trwała, tym większe jest prawdopodobieństwo aktywowania autofagii. Być może wtedy faktycznie będziemy widzieć wpływ tego procesu. Ale skąd się to bierze? Głównie z restrykcji kalorycznych. Jeśli ograniczamy kalorie, możemy widzieć pozytywne skutki, podobne do tych, które zachodzą w wyniku postu.

Jak sprawdzić, że cokolwiek dzieje się w organizmie?

U ludzi jest to najczęściej monitorowane poprzez markery, współczynniki, które mówią nam o tym, że dane hormony, które odpowiadają za autofagię, są pobudzane.

Tak, jak mówiłem na początku, autofagia może być aktywowana w różny sposób, albo restrykcją kaloryczną, albo głodówką, albo też poprzez aktywność fizyczną, która utrzyma tętno w górnych jego granicach przez dłuższy czas. Widać, że zaczyna to działać choćby u maratończyków, którzy bardzo długo trenują.

Czy to rzeczywiście jest proces, który może nam pomóc? Prawdopodobnie tak. Pozostaje jednak pytanie, w jaki sposób chcemy indukować autofagię. Pojawia się coraz więcej osób —z nauką i żywieniem mają tyle do czynienia, co ja z rolnictwem, albo po prostu zwyczajnie chcą coś sprzedać — które przekazują różne metody na aktywowanie tego procesu, ale metody te, mówiąc dyplomatycznie, są średnie. Najczęściej do autofagii doklejają się szury i wszystkie tego typu jednostki.

Zwłaszcza w internecie jest sporo tekstów, z których wynika, że autofagia może pomóc w przypadku chorób neurologicznych, nowotworów itd. A z drugiej strony mówimy, że dieta 1000 kcal to samo zło. Można się pogubić, prawda? A jest jeszcze przecież niedożywienie.

Prawda jest taka, że może to zachodzić jednocześnie. Trzeba więc zobaczyć, jakie są plusy, a jakie minusy danego sposobu żywienia.

Albo głodówki...

Czasami minusów może być więcej niż plusów, wtedy lepiej zrezygnować lub w ogóle nie podejmować ryzyka. W przypadku głodówek częstym problemem jest choćby podwyższony kortyzol z rana, ale już przy krótkich głodówkach zmiany te nie były znaczące.

Ważną kwestią jest także fakt, że nie wszystko, co dzieje się podczas autofagii, musi być pozytywne. Organizm w jakiś sposób będzie je spożytkowywał uszkodzone części komórek, ale pozostaje pytanie, czy tylko uszkodzonych?

Autofagia pozwala też usunąć toksyny z organizmu?

Autofagia to nie jest detoksykacja, to są kompletnie dwie różne rzeczy.

Wracając do pozytywnych skutków postów, część osób, która stosuje tzw. okno żywieniowe — je tylko przez 8 godz. w ciągu doby, a przez 16 pości — mówi, że dzięki temu czuje, że umysł lepiej pracuje, że zwiększa się energia. Zresztą ja też czuję się lepiej, jeśli się nie przejadam.

To wskazuje tylko na to, że kiedy czujemy się bardziej ociężali, to nasza dieta nie jest najlepsza. Osoba, która je mniej więcej zdrowo, bo nikt nie je idealnie, będzie czuła się lepiej, lżej.

Podam przykład, zjadłem na śniadanie owsiankę z owocami, orzechami i czuję się lekko, a przecież było tam z 600, 700 kcal. Mógłbym zjeść również wrapa z serem i z sosami, który też miałby 700 kcal, a czułbym się całkowicie inaczej. Nie jest to więc kwestia tego, ile zjemy konkretnie, tylko bardziej tego, jakie to produkty.

Ale czytam też, że autofagia prowadzi np. do postępów w terapii nowotworowej, redukuje procesy zapalne, wspiera leczenie chorób alzheimera, parkinsona itd.

Słowo "może" jest tu kluczowe. Trzeba zrozumieć tok rozumowania każdego, kto nie zajmuje się nauką, i tok rozumowania naukowca. Osoby, które przeczytają taką informację, a nie zajmują się tym tematem, powiedzą "Rewelacja. To faktycznie działa, to musi być super". Z kolei naukowiec powie "Ok, te procesy zachodzą, widzimy to, ale pytanie, co zrobić, żeby ten mechanizm zadziałał. Może on zachodzić, ale też nie oznacza, że na pewno".

Podczas badań nad autofagią zastosowano pewne kryteria, założenia, w których uzyskano dany efekt. Są badania, które pokazują nam fantastyczne wyniki, ale przeprowadzono je np. na szalkach. Wyciągamy komórki i działamy na nie jakimś stresorem, autofagia zachodzi, ale jak to działa w żywym organizmie? Czy są jakieś mechanizmy, które będą działały przeciwko temu?

Czy faktycznie mamy szansę na poprawę funkcji w Alzheimerze? Tak mamy. Czy działa to na komórki nowotworowe? Może działać. Ale autofagia nie oznacza zniszczenia komórki rakowej. Komórki nowotworowe bronią się przed tym.

Nie jest tak, że nie będziemy jeść przez ileś godzin i wyleczymy się z raka. Jakbym miał powiedzieć, z czym nigdy w życiu się nie zgodzę, to z teorią dotyczącą zagłodzenia raka. To absurd. Nie i koniec. Osoby z nowotworami najczęściej są niedożywione, co zwiększa ryzyko śmierci z powodu nowotworu, mogą nie działać leki.

Nie chcę jednak przekreślać autofagii jako narzędzia, bo jako zjawisko bezdyskusyjnie istnieje i działa, a mechanizm w przyszłości może wnieść wiele dobrego. Uważam także, że same posty również mogą mieć swoje zastosowanie i moi pacjenci je czasami stosują. Większa restrykcja jest lepsza w przypadku osób, które potrzebują więcej kontroli.

Choć muszę też dodać, że jednocześnie mam mieszane uczucia, co do poranków bez śniadań, ponieważ wciąż mam w głowie wyniki badań, które mówią, że niejedzenie śniadań zwiększa ryzyko cukrzycy typu 2.

A jeśli ktoś zdecyduje się na takie samoleczenie, ale jednocześnie nie zrezygnuje z treningu?

Byłem świadkiem takiej sytuacji. Znajomy, z którym pracowałem, nie jadł, ciężko pracował i mdlał, ale oczywiście schudł przy okazji...

Czytaj także: https://natemat.pl/349949,usuwa-toksyny-dodaje-energii-odchudza-czy-detoks-aloesowy-ma-sens