Lasek o raporcie podkomisji Macierewicza: Osoby, które go podpisały, powinny odpowiedzieć karnie

Diana Wawrzusiszyn
13 września 2022, 19:44 • 1 minuta czytania
Dziennikarz TVN24 Piotr Świerczek udowodnił, że podkomisja Macierewicza ds. badania przyczyn katastrofy pod Smoleńskiem wykorzystywała tylko te dane, które pasowały do postawionej tezy o zamachu. — Osoby, które się pod nim podpisały, powinny odpowiedzieć karnie — stwierdził w rozmowie z naTemat.pl Maciej Lasek, były przewodniczący komisji Millera.
Maciej Lasek, były przewodniczący Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych. Fot. Tomasz Jastrzebowski/REPORTER

Zdziwił się pan, gdy usłyszał o ustaleniach dziennikarza TVN24 dotyczących komisji Macierewicza i ukrywania dokumentów niezgodnych z tezą o zamachu?

Wszystko, co zostało wczoraj przedstawione, nie było dla mnie zaskoczeniem. Z różnych informacji, które docierały do posłów czy ekspertów z dziedziny bezpieczeństwa w lotnictwie, można było wyciągnąć podobne wnioski.

Natomiast redaktor Piotr Świerczek wykonał fantastyczną pracę, bo zestawił fragmenty amerykańskiego raportu oraz raportu podkomisji Macierewicza i wskazał dokładnie, gdzie są kłamstwa. Okazuje się, że ten cały raport, który został przedstawiony z tak wielką pompą, jest jednym wielkim kłamstwem. Osoby, które się pod nim podpisały, powinny odpowiedzieć karnie. 

Czy pominięcie tak dużej liczby szczegółów i manipulacja, to dowód na to, że raport został… zafałszowany?

Raport został przygotowany na fałszywych przesłankach, napisany pod z góry założoną tezę. Wszystkie informacje i wnioski przygotowane nie tylko przez zagranicznych ekspertów czy laboratoria, ale również przez ludzi, którzy pracowali z Antonim Macierewiczem, a nie pasowały pod założoną tezę, zostały ukryte. W mojej opinii podpisanie się pod czymś takim jest poświadczeniem nieprawdy. 

Do podobnym wniosków doszedł jeden z byłych członków podkomisji Marek Dąbrowski. Cytowany przez TVN24, powiedział: Problem jest taki, że w sprawie Smoleńska pisanie raportów z wcześniej przyjętą tezą to jest od początku standard.

To jest sytuacja, która w przestrzeni publicznej była znana od wielu lat. Już pierwszy przewodniczący podkomisji smoleńskiej dr Wacław Berczyński, jeszcze zanim została ona powołana w 2015 roku, w korespondencji mailowej do swoich pracowników pisał, że nie ma sensu robić wielu ekspertyz, bo to tylko zaciemni to obraz, a oni i tak wiedzą, co się stało.

Potem zostało wznowione badanie, bo rzekomo pojawiły się nowe fakty. Przeprowadzono całą serię ekspertyz, które potwierdziły, że było dokładnie tak, jak ustaliła to komisja Jerzego Millera. Ten fakt plus wczorajszy reportaż to dowody na to, że raport Antoniego Macierewicza jest z gruntu fałszywy, przygotowany pod z góry założoną tezę. Przygotowany po to, żeby oszukiwać ludzi. 

Za amerykański raport komisji Instytutu Badań Lotniczych Polska zapłaciła 8 mln, z czego podkomisja Macierewicza wykorzystała tylko te dane, które pasowały do tezy. Jak pan ocenia takie gospodarowanie pieniędzmi z budżetu państwa?

To jest typowy przykład na sprzeniewierzenie publicznych pieniędzy. Jeśli zamawia się raport, a następnie pomija się z niego bardzo ważne wnioski, to jest to marnotrawstwo środków.

8 mln kosztowała cała ekspertyza, a same działania podkomisji kosztowały polskich podatników już 30 mln złotych. To jest coś niepojętego, żeby obywatele zapłacili taką sumę za kłamstwo. To nie jest tylko odpowiedzialność Antoniego Macierewicza, to również odpowiedzialność wszystkich polityków Prawa i Sprawiedliwości, którzy godzili się, akceptowali lub milczeli, widząc te absurdy.

Czy pana zdaniem PiS jakoś zareaguje na ten reportaż? Bądź co bądź, przełomowy raport podkomisji Macierewicza z kwietnia tego roku nie doprowadził do jakichś poważnych zmian.

Myślę, że wewnątrz Prawa i Sprawiedliwości, wielu posłów ma świadomość, że Antoni Macierewicz ich oszukuje, natomiast nie mają odwagi, żeby powiedzieć to głośno. To nie dotyczy tylko szeregowych posłów, ale też członków rządu. Jeżeli kilka dni przed publikacją raportu podkomisji, prokuratura kierowana przez Zbigniewa Ziobro przekazuje rodzinom ofiar, żeby nie wiązały zbyt dużych emocji z tym, co mówi Macierewicz, to widać, że nie podzielają jego wniosków.

Jeżeli premier nie podejmuje przez pół roku po opublikowaniu raportu żadnych działań, pomimo tak poważnych zarzutów, to chyba o czymś świadczy. Przecież według tych ustaleń doszło do zamachu terrorystycznego, w którym zginęła głowa państwa. Jaki rząd nie podejmuje żadnych działań, gdy jeden z jego organów formułuje tak obciążające oskarżenia? To pokazuje, że działania podkomisji Macierewicza są czysto polityczne, mają na celu zaspokojenie pewnych potrzeb elektoratu PiS. 

Czyli można powiedzieć, że podkomisja Macierewicza nie mogła dojść do innych wniosków?

Proszę sobie wyobrazić, co by było, gdyby teraz Antoni Macierewicz wyszedł i powiedział, że to był wypadek. Przez tyle lat oni stworzyli niemal religię z tej strasznej katastrofy. Wszystko, co jest związane ze Smoleńskiem, jest wykorzystywane do podgrzewania emocji.

To była wielka tragedia, zginęło 96 osób, w tym para prezydencka. Czytałem listy osób, które znalazły się na pokładzie TU-154, w których prosili, aby mogli dostąpić tego zaszczytu i polecieć z prezydentem Polski do Katynia, żeby oddać hołd pomordowanym oficerom.

Widząc, co zrobiono z tego wypadku, nie znajduję słów. My dziś wszyscy wiemy, czym jest katastrofa smoleńska, natomiast bardzo wiele Polaków przez to nie pamięta, co zdarzyło się w Katyniu. Pamięć o zamordowaniu kilkudziesięciu polskich oficerów powinna być czczona. Nie można jednego zastąpić drugim, a mam wrażenie, że tak to właśnie wygląda.

Do tego temat katastrofy smoleńskiej został tyle razy wykorzystany do politycznej gry, że zapomina się o tym, co najważniejsze, czyli śmierci 96 ludzi. 

Wczoraj rozmawiałem z córką jednej z ofiar. Ona od 12 lat nie jest w stanie zaznać spokoju, przez to, że śledztwo nie jest ciągle zakończone, cały czas pojawiają się nowe teorie popierane przez rząd PiS. Powiedziała, że chciałaby, abyśmy pamiętali o tych, co odeszli, ale zaczęli normalnie żyć. Ona drży za każdym razem, jak widzi awizo w swojej skrzynce, bo już wie, że to kolejne pismo z prokuratury. To jest nieustanne otwieranie ran i pogłębianie traumy.