Karolek ma 10 lat. Gdy matka podaje mu obiad, mówi: "wypi***alaj". Jedzenie przeszkadza w graniu
- Problematyczne używanie internetu to relatywnie nowe, słabo zbadane zjawisko, które nie posiada nawet spójnej definicji
- Mimo apeli ekspertów, dzieci są grupą kompletnie niezabezpieczoną przed skutkami, które niesie ze sobą nieograniczony dostęp do sieci
- W styczniu Ministerstwo Zdrowia uruchomiło pilotażowy program leczenia uzależnień od nowych technologii u dzieci i młodzieży, jednak liczba miejsc jest ograniczona, a terapie prowadzone są wyłącznie w dużych miastach.
- Zdaniem ekspertów, dzieci, które nadużywają internetu, borykają się z problemami społecznymi, apatią, wycofaniem i stanami depresyjnymi, a także mają problemy z koncentracją i nauką.
Niedawno bloger technologiczny Maciej Kawecki opublikował wpis ze zdjęciem, na którym widać restaurację w kurorcie. Na kolanach matki siedzi kilkuletni chłopiec.
"To jest dzisiejsze rodzinne śniadanie. (...) Słuchawki. Komputer. Co chwila wypowiada tylko 'o nie, słaby internet… słaby internet'. Jeśli coś ma nas jako ludzkość zniszczyć to nie Sztuczna Inteligencja, tylko właśnie to. Pokolenie wychowane na fikcji i nieistniejących doznaniach." – napisał bloger, wywołując tym lawinę komentarzy. Jak dodał, dostał też kilkaset wiadomości od rodziców, którzy nie radzą sobie z problemem z poniższego obrazka.
I choć przykład zaobserwowany przez Macieja Kaweckiego to tylko wycinek, okazuje się, że dzisiejsze społeczeństwo młodych ludzi składa się z bardzo wielu takich wycinków, z którymi nie radzą sobie szkoły i inne placówki, ale przede wszystkim rodzice.
Pomoc terapeutów tylko dla bogatych?
Karol ma dziesięć lat. Dla rodziców jest Karolkiem, choć do matki zwraca się: "ku*wa, gdzie jest obiad!". Kiedy go dostaje, mówi: "wypi***alaj".
Może bardziej zasadne byłoby zastosowanie czasu przeszłego, bo Karol twierdzi, "że już się naprawił", ale jego terapeuta uważa, że za nim dopiero pierwszy krok długiej wędrówki.
Karol był długo wyczekiwanym dzieckiem swoich rodziców. Kiedy już się urodził, postanowili, że dadzą mu wszystko. Szybko się okazało jednak, że "wszystko" nie jest synonimem szczęścia.
– Dziecko było tak silnie uzależnione od gier, że przez wiele lat nie było w stanie samodzielnie jeść. Matka karmiła go łyżeczką, kiedy chłopiec grał, by w ogóle coś zjadł – mówi profesor Mariusz Jędrzejko, autor książki "Cyberzaburzenia-Cyberuzależnienia" i jednocześnie terapeuta Karola.
Terapeutów z wiedzą i pomysłem na leczenie dzieci z zaburzeniami cybernetycznymi jest w Polsce niewielu, a jeśli są, to terapie kosztują. To dla wielu osób bariera nie do przeskoczenia.
Dopiero od tego roku Ministerstwo Zdrowia wprowadziło pilotażowy program leczenia uzależnień od nowych technologii u dzieci i młodzieży. Ten ma jednak spore ograniczenia, którego podstawowym problemem jest skupienie terapii w dużych miastach. Brakuje też profilaktyki, a sam temat uzależnienia od sieci jest ciągle słabo przebadany. Podejście do zaburzeń cybernetycznych i uzależnienia od internetu można zresztą porównać do podejścia do palenia papierosów w latach 70. Wówczas w Polsce paliło ok. 12 milionów ludzi. Panowało przekonanie, że "skoro wszyscy palą, to nie może to być takie szkodliwe".
Smatfon od najmłodszych lat
Prof. Mariusz Jędrzejko dopatruje się przyczyn zaburzeń cybernetycznych u dzieci w nielimitowanym dostępie do mediów, smartfonów i komputerów, a także dysfunkcjach współczesnej rodziny.
– Kupowanie pięcioletniemu dziecku telefonu, by samodzielnie z niego korzystało, czy puszczanie mu serii bajek, zaburza podstawowe funkcjonowanie mózgu. Scrollowanie, media społecznościowe i gry serwują naszemu mózgowi zastrzyki dopaminy, noradrenaliny i serotoniny, co małe mózgi szybko zapamiętują. Mózg przyzwyczaja się do takiego tempa dostarczania sobie hormonów szczęścia, jakiego nie jesteśmy mu w stanie zaserwować w naturze – tłumaczy specjalista.
Dodaje, że bez wspomagaczy w postaci używek, narkotyków czy właśnie cybernetycznych atrakcji, nie doskoczymy do tempa, do którego przywykliśmy. Konieczna jest choćby i kilkudniowa, cybernetyczna izolacja.
Profesor Jędrzejko jest jednym z niewielu terapeutów w Polsce, który odwykowo leczy dzieci zaburzone nowymi technologiami i aktywnościami w sieci. Jak podkreśla, to nie jest łatwa terapia, a jego ośrodek jest zbudowany na ranczo. Przebywanie tam wiąże się z jasnym określaniem celów i granic, których wielu jego podopiecznym nigdy nie wyznaczono. Podstawą są jednak inne formy aktywności i fizyczna praca.
– Moim zadaniem jest pobudzić te dzieci do ruchu, dzięki któremu aktywują inne obszary mózgu, odpowiedzialne między innymi za aktywność fizyczną. Gdy te zaczynają pracować, pobudzają sąsiadujące obszary, dzięki czemu również można osiągnąć satysfakcję. To oczywiście trudniejsze i bardziej wyczerpujące, ale konieczne do tego, by te dzieci były w stanie się zmobilizować – wyjaśnia terapeuta.
Jak dodaje, nie do końca wiadomo, dlaczego nasze mózgi polubiły technologie cyfrowe i co w nich jest takiego atrakcyjnego, że ludzie decydują się na odpuszczanie dotychczasowych aktywności i decydowanie się na dominującą rolę relacji 'screen to screen'. To zresztą wiodący temat, który zajmuje psychologów i psychiatrów na całym świecie.
Trudne czasy pandemii
Terapeuci zgodnie podkreślają, że pandemia wyrządziła ogromne szkody społeczne dzieciom i młodzieży. Izolacja przykuła ich do komputerów i zamknęła w swoich pokojach. Dzieci odpuściły jakąkolwiek aktywność fizyczną, serwując sobie w jej miejsce rozrywki sieciowe.
– Trudno nie twierdzić, że problemu nie ma, jeśli spotkanie z uczniem czy wychowankiem wygląda tak, że dziecko zwierza mi się ze skrajnie trudnych dla niego, życiowych spraw, jak np. przemoc w rodzinie, ale tylko do momentu aż zawibruje mu telefon. Bez względu na skalę trudności zagadnienia i stopień oddania rozmowie, dziecko odrywa się, sprawdza, odpisuje albo komentuje i dopiero wraca do rozmowy – relacjonuje Maciej Frasunkiewicz, psycholog wychowawczy z SWPS, który na stałe pracuje w koedukacyjnej bursie w Warszawie.
Przykład podaje również profesor Jędrzejko, u którego leczyła się dwunastoletnia Sandra. W pandemii dziewczynka uzależniła się od filmów Anime i portali promujących anoreksję.
– Kiedy odmówiła dołączania do rodzinnych posiłków, mama postanowiła, że zamówi dla niej katering pudełkowy. Wówczas przestała już całkowicie wychodzić ze swojego pokoju – opowiada terapeuta i dodaje, że nie obyło się bez psychosomatycznych i społecznych skutków.
Na ciele Sandry jest około 150 blizn po ranach ciętych, spowodowanych zachowaniem autoagresywnym. Ma na koncie także próbę samobójczą, po której trafiła do ośrodka w Józefowie.
Czym jest uzależnienie od internetu?
Problematyczne korzystanie z sieci jest stosunkowo nowym i słabo przebadanym zaburzeniem. Aktualnie wlicza się je w grupę uzależnień behawioralnych, zwanych inaczej nawykowymi, ale eksperci nie są zgodni co do tego, czy "uzależnienie" jest dobrym określeniem.
Do grupy uzależnień behawioralnych zalicza się m.in. hazard, objadanie się, seksoholizm i wszystkie inne problemy, które sprowadzają się do wewnętrznego przymusu wykonywania określonej czynności.
W przypadku zaburzeń związanych z korzystaniem z sieci, trudno mówić o konkretnym uzależnieniu. Źródła mogą być bowiem całkowicie różne. W gronie organizacji psychologicznych trwa dyskusja o tym, czy nie ma konkretnej przyczyny, która wywołuje uzależnienie od internetu, ale obecnie przyjmuje się, że jest to forma zaburzenia na zróżnicowanym tle.
Wśród pojęć, które stosowane są w próbie nazwania problemu, używa się również określenia zespołu uzależnienia od internetu.
Wśród osób, które problematycznie korzystają z sieci, są te, które borykają się z FOMO (lęk przed tym, że coś nas omija), przez co na okrągło przeglądają portale społecznościowe czy informacyjne, dzieci, które od najmłodszych lat zaspokajane są niekończącymi się seriami bajek, ale też gracze, hazardziści, czy uzależnieni od oglądania pornografii, czyli nałogowcy konkretnych czynności, które wykonują za pośrednictwem internetu.
Dzieci szczególnie podatne na uzależnienia od sieci
Piotr Nowak-Kormendy, terapeuta uzależnień, który zajmuje się uzależnieniami behawioralnymi tłumaczy, że źródłem uzależnień nie są używki, lecz niezaspokojone potrzeby, które ludzie zaspokajają nałogami.
– Bez względu na to, czy mówimy o uzależnieniu od alkoholu, pornografii czy przeglądania sieci, "używka" ma nam pomóc zaspokoić potrzebę i ukoić emocje – tłumaczy terapeuta i podaje przykład swojej pacjentki, która była uzależniona od hazardu.
– Pewnie nigdy by w to nie wpadła, gdyby nie to, że była w przemocowym związku, w którym partner szantażował ją finansowo. Była do tego stopnia sterroryzowana, że mężczyzna nie dawał jej nawet na pieluchy dla dziecka. Wpadła, bo wrzuciła złotówkę do automatu i wygrała dwa tysiące. Mogła w końcu wyjść na zakupy, kupić co chciała i pierwszy raz faktycznie poczuć, że może decydować – opowiada terapeuta.
Jak dodaje, dobrostan jest podstawą prawidłowego funkcjonowania organizmu, a jako przykład podaje badania na szczurach, które przeprowadził Bruce K. Alexander.
Psycholog sprawdził podatność szczurów na uzależnienie od morfiny, dzieląc jednak je na grupę przebywających w laboratoryjnych klatach, a także na drugą, dla której zbudowano szczurzy park rozrywki, z dostępem do jedzenia i rozrywek. Obie grupy miały dostęp do poidełek z wodą oraz wody z morfiną. Okazało się, że szczury zamieszkujące klatki sięgały po morfinę 19 razy częściej niż te umieszczone w szczurzym parku. Robiły to w sposób typowo nałogowy i nadmiarowy, natomiast te żyjące w szczurzym parku używały go w sposób, który byśmy nazwali rekreacyjnym (sporadycznie i w znacznie mniejszych dawkach).
– To przykład, który pokazuje, jak ważna jest osobnicza sytuacja danego człowieka. To czy sięgnie po używkę, czy nie, wynika z jego dobrostanu – tłumaczy ekspert i dodaje, że dostęp do sieci jest wyłącznie przykładem szwedzkiego stołu, do którego mamy dostęp i z którego możemy czerpać w zasadzie co chcemy, gdy znajdziemy się w potrzebie.
Trudna rola rodziców dzieci "uzależnionych od internetu"
– Przyszła do mnie mama ucznia, która zwróciła uwagę na to, że jej dziecko jest uzależnione od internetu. Jednocześnie, podczas spotkania ze mną sama niemal nie odrywała wzroku od telefonu. Sprawdzała każde powiadomienie. Oczywistą odpowiedzią jej syna była ta, że "czepia się, a sama tak robi" – tłumaczy psycholog Maciej Frasunkiewicz, który przyznaje, że domyślnie wyłączył dostęp do internetu w swoim telefonie.
– Kiedy zrozumiałem, że te wszystkie powiadomienia przychodzą właśnie po to, żeby ściągnąć moją uwagę, a ja dałem się na to nabrać, postanowiłem wprowadzić w swoje życie więcej sprawczości. Trochę trwało, zanim znajomi przywykli, że trzeba do mnie dzwonić i wysyłać SMS-y, zamiast pisać na messengerze, ale bardzo cenię tę zmianę – tłumaczy psycholog.
Dodaje, że internet w telefonie włącza wtedy, kiedy sam tego chce, a nie sięga po niego wtedy, kiedy chcą tego twórcy portali i aplikacji. To poleca również rodzicom.
– Modelowanie jest bardzo skuteczną metodą wychowawczą. Jeśli chcemy, żeby dzieci czytały książki, sami czytajmy książki. Jeśli chcemy, żeby telefon nie dominował ich życia, pokażmy, że można korzystać z niego mądrze – tłumaczy.
Na kluczową rolę rodziców w profilaktyce przeciwdziałania zaburzeniom cybernetycznym zwraca uwagę również Mariusz Jędrzejko.
Jak tłumaczy, dziecko nie będzie miało szans ustrzec się przed uzależnieniem w momencie, w którym rodzic nie jest w stanie poświęcić mu dostatecznie dużo uwagi i nawet nie próbuje go zrozumieć. Jest to szczególnie ważne w okresie późnego dzieciństwa i adolescencji, a więc wtedy gdy dziecko nabywa większych zdolności do poznawania świata.
Terapeuta przytacza przykład Sandry, gdy ta wyjeżdżała z ośrodka. Jak tłumaczy, dziewczynka ciężko pracowała, przeszła wielki progres, odkryła w sobie pasję do książek, dlatego dostała bonus na wakacje w postaci 20 euro.
– Kiedy odbierał ją ojciec, dziewczynka poprosiła go, żeby po drodze wstąpili do galerii handlowej, bo chciałaby wymienić te pieniądze i kupić sobie książkę. Reakcją ojca był komentarz: nie mamy czasu, śpieszymy się – mówi prof. Jędrzejko i dodaje, że rodzice oczekują, że oddadzą mu dziecko "do naprawy", zapłacą i na tym kończy się ich rola.
Terapeuta zasłynął zresztą z cytatu: "To nie dzieci są złe. To rodzice są popieprzeni". Na dowód tego sformułowania, Mariusz Jędrzejko przywołuje statystyki dotyczące liczby instalacji blokad rodzicielskich na telefon. Z tych wynika, że tylko jeden na dziesięciu rodziców instaluje dziecku zabezpieczenie na telefon, co jest prostym sposobem zmniejszenia ryzyka cyberzaburzeń.
Te statystyki przerażają także Macieja Frasunkiewicza, który mierzy się ze skutkami tego, co dzieci znajdują w sieci.
– Do mojego gabinetu przychodziły zapłakane ośmiolatki, które w sieci widziały ostre porno. To rzeczy, których ich mózgi zwyczajnie nie są w stanie pojąć. Takie obrazy śnią im się w nocy, a nawet dochodzi do pewnego rodzaju traum – tłumaczy psycholog.
Wśród przykładów podaje także portale, które umożliwiają anonimową rozmowę z przypadkowymi ludźmi z sieci. Po chwili okazuje się, że taka osoba wysyła dzieciom swoje pornograficzne zdjęcia.
– To są rzeczy, o których dzieci często boją się mówić rodzicom, dlatego spływa to do szkolnych psychologów i pedagogów, a mama czy tata nawet nie mają świadomości, co zaserwowali swojemu dziecku, dając mu nie telefon, który miał służyć do dzwonienia, lecz multimedialny kombajn bez ograniczeń, z dostępem do internetu, który może być narzędziem równie wspaniałym co niebezpiecznym – tłumaczy Maciej Frasunkiewicz.
Na inny istotny aspekt problemu wskazuje również Mariusz Jędrzejko. – Jeszcze 10 lat temu w diagnozie uzależnień dominowały narkotyki i alkohol. Dzisiaj prym wiodą właśnie cyberzaburzenia. A przecież prawdziwy wulkan jeszcze mruczy, bo niedługo w adolescencje wejdą dzieci, które mają ciągły kontakt z nowymi technologiami, niemal od urodzenia – zwraca uwagę terapeuta.
Skala problematycznego korzystania z sieci
Z badań przeprowadzonych przez fundację Dajemy Dzieciom Siłę w 2017 roku (przed pandemią) wynika, że niemal co trzecie badane dziecko widziało w sieci sceny okrucieństwa i przemocy, a co czwarty – treści dotyczące sposobów samookaleczania się, materiały pornograficzne, zachęcające do obrażania innych lub dyskryminujące.
W prawie połowie polskich domów nie obowiązywały nawet podstawowe zasady dotyczące korzystania z internetu, a blisko 12 proc. nastolatków między 12 a 17 rokiem życia zostało zdiagnozowanych jako osoby, które problematycznie używają internetu.
Specjaliści szacują, że dziś skala jest znacznie wyższa, a problem może dotyczyć nawet 15-20% populacji starszych dzieci i nastolatków. Na to wskazują m.in. badania Fundacji Bonum Humanum z tego roku oraz Centrum Profilaktyki Społecznej z roku 2021.
Z amerykańskich badań ośrodka Pew Research wynika, że na przestrzeni sześciu lat (2015-2021) odsetek osób deklarujących bycie online non stop wzrósł z 21 proc. do 31 proc.
Krajowe Centrum Przeciwdziałania Uzależnieniom opublikowało informację, że w tym momencie prowadzonych jest w Polsce przynajmniej piętnaście projektów badawczych, których celem jest ustalenie różnych mechanizmów, idących w parze z używaniem sieci przez różne grupy wiekowe, w tym przez najmłodszych.
Eksperci sprawdzają takie kwestie jak związek między czasem spędzanym przed ekranem a satysfakcją z życia, zależność między stresem odczuwanym przez graczy komputerowych a samokontrolą czy redukcją skali problemów wywołanych nadużywaniem mediów społecznościowych przez dzieci.
Na sieciowych gigantach nie spoczywa żadna odpowiedzialność za skutki, które może ze sobą nieść nadużywanie internetu. Żaden z koncernów nie jest zobowiązany do prowadzenia rzetelnych akcji informacyjnych czy przekazywania pieniędzy na profilaktykę uzależnień od sieci.
Żadna z platform medialnych nie odpowiada za umożliwianie dzieciom dostępu do treści zakazanych, w tym pornografii, gier sieciowych, hazardu czy robienia zakupów w internetowych sklepach z narkotykami.
Imiona pacjentów zostały zmienione. Pozostają do wiadomości redakcji.