Dziennikarz sportowy ujawnił rozmowę z kolegą z Rosji. Przerażające słowa o wojnie i Polsce

Maciej Piasecki
11 października 2022, 09:29 • 1 minuta czytania
Rosjanie w ostatnich godzinach wzmocnili ofensywę w Ukrainie, skupiając się na największych miastach ukraińskich, czyli ludności cywilnej. Niektórzy twierdzą, że to "odwet" za zniszczenie Mostu Krymskiego. Najgorsze jest jednak to, co siedzi w głowach niektórych Rosjan, o czym napisał dziennikarz Żelisław Żyżyński.
Władimir Putin od 24 lutego 2022 roku stał się najbardziej nieobliczalnym przywódcą świata. Fot. Sergei Bobylev/Associated Press/East News

Świat od końcówki lutego 2022 roku z coraz większym niepokojem śledzi wydarzenia podczas wojny w Ukrainie. Od ponad pół roku za naszą wschodnią granicą wojska kierowane przez Władimira Putina dokonują ludobójstwa.

Dokładnie dwa dni po zniszczeniu Mostu Krymskiego, rosyjskie wojska "zemściły się" na Ukrainie. We wtorek 10 października grad rakiet spadł na największe ukraińskie miasta, w tym Kijów i Lwów. To drugie miasto znajduje się bardzo blisko granicy z Polską.

– Przyjaciele! Trwa poważny atak terrorystyczny rosyjskich barbarzyńców na stołeczne i regionalne ośrodki Ukrainy. W Kijowie rano i w ciągu dnia doszło do trafienia w kilka obszarów. W szczególności w centrum miasta. Szalony agresor uderzył także w kilka obiektów infrastruktury krytycznej stolicy – przekazywał we wtorek mer Kijowa Witalij Kliczko.

Na Twitterze pojawił się wpis autorstwa Żelisława Żyżyńskiego. Znany dziennikarz sportowy podzielił się treścią rozmowy, jaką przeprowadził ze swoim kolegą, na co dzień mieszkającym w Norwegii.

"Kolega z Norwegii zgodził się, bym upublicznił rozmowę z nim. To zerknijcie, choć w sumie żadnego zdziwienia" – dodał do screena, gdzie w treści widać, jaka często bywa mentalność rosyjskich obywateli.

"Mam w pracy Rosjanina, 20 lat w Norwegii. Pytałem, co sądzi o tym wszystkim. I mówi, że u nas jest większa propaganda niż w Rosji. 20 lat w wolnym kraju i mówi, że Rosja robi dobrze, bo naziści itd... Szok to mało powiedziane" – relacjonuje kolega dziennikarza.

"20 lat a głowa dalej w Rosji, wielkiej j....ej Rosji, gdzie 5 milionów ludzi nie ma nawet kibla w domu [...] Spytałem go czy uważa, że się na Ukrainie zatrzymają. Jego słowa: Na pewno nie, bo u nas też są naziści" – kontynuuje człowiek mieszkający w Norwegii.

To przerażające słowa. Wygląda na to, że Rosjanie mogą nadal chcieć poszerzać tereny, które atakują. Tak przynajmniej zakładają w teorii.

"Zrobiłem w firmie zrzutkę, zebrałem 30 tysięcy złotych. Zawiozłem na granicę polską rzeczy, które kupiłem, zgadnij czy się dołożył? Chociaż to retoryczne pytane..." – skwitował znajomy Żyżyńskiego, jednoznacznie sugerując postawę pracownika z Rosji.

Bokserska federacja z Rosją i Białorusią?

Warto dodać, że w świecie sportu ostatnich dniach doszło do sporego skandalu, odnośnie podejścia do Rosjan i Białorusinów (którzy również pomagają Putinowi). Okazało się, że władze Światowej Federacji Boksu (IBA) przegłosowały zniesienie zakazu uczestnictwa pięściarzy rosyjskich i białoruskich w zawodach międzynarodowych.

Na taką decyzję mocno zareagował minister Kamil Bortniczuk.

"Wojna w Ukrainie trwa, tysiące ludzi zginęło i nie możemy pozwolić, by Rosjanom pozwolono wrócić do rywalizacji na sportowych arenach" - zaapelował polski minister sportu i turystyki, zwracając się do ministrów sportu w krajach, które poparły wykluczenie Rosji i Białorusi z rywalizacji międzynarodowej.

Minister zwrócił uwagę, by naciskać na Międzynarodowy Komitet Olimpijski i wykluczyć w trybie natychmiastowym Światową Federację Boksu z jego struktur.

Jak pokazuje przykład opublikowany przez Żyżyńskiego, mentalność niektórych obywateli Rosji, niezależnie od skali tragedii w Ukrainie, nie ulega zmianie.