Kaczyński nie popisał się swoim angielskim. Miał problem ze słowem "Heathrow"
- 16 października Jarosław Kaczyński wygłosił przemówienie w Sieradzu i odpowiadał na pytania z publiczności
- Prezes PiS stwierdził, że pod względem wielkości portów lotniczych w innych krajach Polska jest zaledwie "prowincją"
- Uwagę przykuł sposób, w jaki polityk wymówił nazwę lotniska Heathrow, porównując go do Okęcia
Wpadka Kaczyńskiego w Sieradzu
W niedzielę Jarosław Kaczyński pojechał na spotkanie z sympatykami PiS do Sieradza. Prezes partii rządzącej musiał zmierzyć się z "pytaniami" od publiczności m.in. w kwestii transportu publicznego i służącego do przewozu towarów. Polityk porównywał naszą infrastrukturę do innych europejskich państw.
- To ogromnie ważne zagadnienie dzisiaj dla Polski także w wymiarze szerszym niż gospodarczy. Jesteśmy blisko 40-milionowym narodem i nie mamy portu lotniczego, który jest portem dużym w skali międzynarodowej i z którego można dolecieć na różne kontynenty. Okęcie takim portem nie jest - zauważył prezes PiS.
- Już nie mówię o tych największych portach: Heathrow czy Frankfurcie, czy o portach paryskich. Heathrow to też jest tylko jeden z trzech albo nawet pięciu największych lotnisk londyńskich. Z tego punktu widzenia jesteśmy prowincją. Oczywiście nasi przeciwnicy uważają, że to jest dobrze, bo po co port w Warszawie, jak jest w Berlinie - oświadczył polityk. Podczas swojej wypowiedzi Jarosław Kaczyński zaliczył jednak wpadkę, ponieważ za każdym razem gdy, wspominał o porcie lotniczym Heathrow, wypowiadał tę nazwę jako "Haroł", co jest bardzo dalekie od prawidłowej wymowy tego słowa i trudno byłoby zrozumieć sens wypowiedzi bez poznania kontekstu.
Problemy prezesa z wypowiadaniem nazw
Jarosław Kaczyński rozpoczął jesienny sezon w polityce od spotkań z wyborcami w okręgach senackich. Prezes Prawa i Sprawiedliwości dawno tak często nie przemawiał publicznie. Często zdarza mu się przy tym popełniać różne błędy, szczególnie te związane w wypowiadaniem różnych nazw.
Przypomnijmy, że na spotkaniu ze zwolennikami partii w Koninie prezesowi język również kilka razy odmówił posłuszeństwa. Kaczyński przekonywał wówczas, że Niemcy zapłacili odszkodowania ponad 70 państwom, tylko Polsce nie. – Dlaczego mamy się na to zgadzać? – pytał prezes PiS i próbował ciągnąć.
– Tylko ktoś, kto nie ma jakiegoś ciężkiego kompleksu szto..., sztolk..., przepraszam, sztolhu..., no, nie wiem – tu prezes PiS odkaszlnął, sala lekko się zaśmiała, a on po raz czwarty już nie próbował wypowiadać trudnego słowa. – Chodzi o Sztokholm – udało mu się ostatecznie wyjaśnić.
– Otóż: takiego kompleksu nie ma, to coś takiego nie może przyjść do głowy – kontynuował prezes urwany wątek. – Bo ten kompleks oznacza, że ktoś miłuje swoją ofia..., swojego prześladowcę, że ofiara miłuje swojego prześladowcę – poprawił się szybko, nieco już wybity z rytmu Jarosław Kaczyński.