Bicie, poniżanie i molestowanie. Ujawniono szokujące informacje na temat szefa polskiego tenisa
- 28 października dziennikarze Onetu opublikowali szokujący tekst o szefie PZT
- Zgodnie z ich ustaleniami Mirosław Skrzypczyński miał stosować przemoc
- Padają też oskarżenia o molestowanie nastoletnich zawodniczek
Szef Polskiego Związku Tenisowego Mirosław Skrzypczyński znalazł się w piątek na czołówkach polskich mediów sportowych, ale nie ze względu na sukcesy związku, tylko w spawie materiału dziennikarzy Onetu Janusza Schwertnera i Jacka Harłukowicza. Obaj dotarli do najbliższych osób prezesa PZT, które opisały jego szokujące zachowania wobec bliskich. Jak się okazało, głos zabrały jego byłe podopieczne. Oskarżenia są bardzo ciężkie.
"Pod fasadą świetnie prosperującego związku, w czasie największych triumfów i emocji dostarczanych polskim fanom przez Igę Świątek, kryje się jednak brud. Odkrywamy go w rozmowach z byłymi zawodnikami i zawodniczkami, działaczami i członkami rodziny obecnego prezesa. Docieramy do dokumentów, zeznań i relacji osób skrzywdzonych w przeszłości przez człowieka od pięciu lat rządzącego polskim tenisem" - piszą autorzy.
Materiał jest szokujący i stawia Mirosława Skrzypczyńskiego w fatalnym świetle. Sabina W., jego była teściowa, oskarża go o znęcanie się nad najbliższymi. Jej zdaniem obecny prezes PZT miał w przeszłości bić swoją żonę Renatę i znęcać się również nad córką Eweliną. Przez lata Sabina W. kilkukrotnie zgłaszała sprawę na policję i do prokuratury. Jednak bez efektu.
– Nikt nigdy nie reagował. Wszyscy tylko jemu wierzyli. A gdy przychodziło co do czego, Ewelina się ze wszystkiego wycofywała, a Renata mówiła tylko połowę prawdy. Nie było na niego siły – przyznała w rozmowie z dziennikarzami Onetu. To jednak nie koniec oskarżeń, bo dziennikarze dotarli do byłych podopiecznych Mirosława Skrzypczyńskiego z czasów, gdy ten trenował zawodniczki Energetyka Gryfino. Tam również dochodzić miało do aktów przemocy.
– Po latach to, co nam robił, bez wątpienia mogę nazwać przemocą i formą molestowania seksualnego - mówi była podopieczna Skrzypczyńskiego. – Zaraz po wejściu do kantorka zamykał drzwi. Wszystko, co działo się wewnątrz, pozostawało tajemnicą między nim a zawodniczką. Gdy miałam 14 lat, dotknął mnie po raz pierwszy. Łapał za piersi, pupę, w miejsca intymne… Do dziś pamiętam ten jego śmiech. Traktował to jako dobrą zabawę - przyznała.
Inna wspomina odzywki byłego trenera wobec nastoletnich zawodniczek. – Teksty były ohydne. Byłyśmy wtedy w okresie dojrzewania. Krzyczał: "Ale masz cycuszki!", "Ale ci rosną piersi!", "Ale masz tyłek!". To było na porządku dziennym. No i słynne: "Kobieta jak mówi »nie«, to mówi »tak«". Jego ulubiona odzywka do nastoletnich dziewcząt - opisała zachowanie ówczesnego opiekuna. Wobec chłopców metoda podobno była inna: bicie i poniżanie.
Co na to Mirosław Skrzypczyński? Zdecydowanie odcina się od mocnych oskarżeń.
– Nie stosowałem przemocy wobec mojej rodziny – mówi zdecydowanym tonem. – Moja była teściowa jest osobą chorą psychicznie. To starsza kobieta, która ma pretensje do mnie, że rozwiodłem się z jej córką 18 lat temu - argumentuje Mirosław Skrzypczyński. Na zarzuty o przemoc i molestowanie wobec zawodniczek i zawodników odpowiedział w szokujący sposób.
– Bo pan mówi, że jakieś zawodniczki się do pana zgłosiły. A ja powiem, że zgłaszają się do mnie chłopcy, którzy mówią, że robił pan z nimi różne rzeczy. Niech pan poda imię i nazwisko zawodniczki... - zaatakował dziennikarza szef PZT. A potem dodał jeszcze jedno zdanie. – No to ja napiszę w internecie, że słyszałem, że pan pod drzewem wyciągnął penisa i podał go pan do buzi. Bo "słyszałem"...
Na razie organy ścigania w żaden sposób nie odniosły się do rewelacji Onetu. Milczy też sam Mirosław Skrzypczyński, który przesłał dziennikarzom swoje oświadczenie i urwał kontakt z redakcją.