Prawda o kryptowalutach. Weteran Doliny Krzemowej z Polski opowie wam o nich jak nikt inny
– Przez ostatnie lata pracowałem z technologią blockchain i zebrałem sporo materiałów na ten temat. Jednocześnie widziałem, jak publiczna dyskusja na ten temat jest kompletnie wykolejona. Chciałbym zbalansować dostępną wiedzę i pozwolić każdemu wyrobić sobie intuicję dotyczącą kryptowalut – mówi w wywiadzie dla naszego serwisu Michał Zajda, informatyk, który pracował w Dolinie Krzemowej, obecnie właściciel firmy informatycznej Sennui Lab i autor książki "Kryptowaluty dla zabieganych".
Jak rozpoczęła się Pana przygoda z systemami kryptowalutowymi?
To zależy, co nazwiemy przygodą. Dość wcześnie przeczytałem pracę Satoshiego Nakamoto – anonimowego twórcy Bitcoina. Jednak upłynęło parę lat, zanim dołączyłem do blockchainowego świata. Od początku widziałem nową wartość w blockchainach, jednak wtedy, w tak wczesnej fazie rozwoju, nie było dokumentacji czy instrukcji znanych z innych systemów. Aby je poznać, trzeba było coś zbudować.
Kiedy wszedł Pan na dobre do blockchainowego świata?
Od początku mojej kariery w IT zajmowałem się dość niszową technologią znaną z systemów bankowych czy komunikatorów – Erlang. Zacząłem śledzić kilka blockchainów napisanych właśnie w niej i przez zupełny przypadek znajomy skierował jeden z nich w moją stronę. Tym sposobem mogłem pomóc technicznie i wejść do tego hermetycznego świata. Była to dla mnie niepowtarzalna okazja do poznania kryptowalut.
W notce biograficznej możemy przeczytać, że jest Pan architektem jednego z pierwszych blockchainów nowej generacji. To możemy już dokonywać podziałów tych systemów na generacje?
Blockchainy, pomimo tego, że mają tylko kilkanaście lat, licząc od powstania Bitcoina, zdążyły ewoluować. Bitcoin był pierwszy i oferuje dotąd dość ograniczoną funkcjonalność. Za to jest synonimem stabilności i bezpieczeństwa w świecie kryptowalutowym. Kolejne, znaczące, było Ethereum, które z kolei oferuje całkowitą elastyczność i uniwersalność. Przez to niestety jest bardzo złożone i jego autorzy nie uchronili się przed wieloma błędami. Kolejne generacje blockchainów odziedziczyły tę wiedzę i doświadczenie i teraz przekuwają ją na nowe protokoły blockchainowe. Jednym z nich było Aeternity, w którym rzeczywiście byłem architektem systemu.
Może Pan zdradzić więcej szczegółów swojej pracy nad tym rozwiązaniem?
Oprócz architektury brałem również udział w projektowaniu protokołu, który jest nawet ważniejszy. Można powiedzieć, że to zbiór zasad, których wszyscy uczestnicy systemu muszą przestrzegać. Aeternity zaproponowało protokół nowej generacji, który łączy wydajność, bezpieczeństwo i funkcjonalność. Do tej pory jestem aktywnym programistą, a w Aeternity miałem okazję pracować między innymi nad tzw. systemem konsensu i odpowiednikiem systemu DNS. Był to dla mnie niesamowity czas pracy i nauki.
Może w ogóle wyjaśnijmy laikowi najprościej, jak tylko się da, czym jest kryptowaluta, a czym ten osławiony blockchain?
Kryptowaluta i blockchain to oprogramowanie. Zupełnie takie jak aplikacje na naszych telefonach czy laptopach. Gdy je uruchamiamy, poszukuje ono swoich odpowiedników w sieci internet. Pozwala komunikować się bezpośrednio z innymi ludźmi, którzy je uruchomili, ale nie znamy ich tożsamości ani lokalizacji. Ta sieć i historia wydarzeń, które w nim zaistniały, to blockchain. Możemy go używać do rozprzestrzeniania transakcji. Te transakcje są cyfrowymi zapisami, które używają kryptowalut do wyrażenia wartości. Transakcje są rozgłaszane po całej sieci, by oznajmić zmianę właściciela kryptowaluty. Warto zauważyć, że uczestnicy sieci blockchain są równi sobie i nikt nie kontroluje tej sieci.
Skąd wzięła się nazwa "kryptowaluta"?
Blockchain i kryptowaluty to dość nowe pojęcia, które się przenikają. By odpowiedzieć na to pytanie, rozbierzmy na czynniki pierwsze słowo "kryptowaluta". Krypto odnosi się do narzędzi kryptograficznych zapewniających bezpieczeństwo. Waluta nawiązuje do słowa moneta, które w pracy Satoshiego Nakamoto najtrafniej obrazowało elektroniczną gotówkę. Słowo "kryptowaluta" dość dobrze się przyjęło, gdyż operowała ono na platformie sieciowej blockchain, który ma znamiona innowacji monetarnej.
A sam blockchain?
Jest poziom niżej, pozwala żyć i działać kryptowalutom. Mamy ich bardzo wiele, myślę, że dziesiątki tysięcy. Blockchain to wydzielona sieć. Może ona być domem dla jednej kryptowaluty, w uproszczeniu np. Bitcoin, lub dla wielu np. Ethereum. Można powiedzieć, że blockchain jest krwiobiegiem monet kryptowalutowych. Możemy je między sobą wymieniać bezpośrednio lub za pomocą giełd kryptowalutowych. Możemy również używać ich do operowania na tzw. smart contractach, jeśli blockchain na to pozwala.
Po co szary Kowalski miałby zająć się "kopaniem" tych wszystkich bitcoinów, altcoinów, tokenów?
To pytanie trafia w sedno dzisiejszego zrozumienia kryptowalut. Z mediów czy popkultury kojarzymy kryptowaluty z prądożernym kopaniem w celu jakiegoś bliżej nieokreślonego i zareklamowanego nam wzbogacenia się. Uporządkujmy zatem niektóre sprawy. Kopanie wyjaśniam bliżej w książce, tutaj powiem tylko, że było to częścią pierwszej kryptowaluty, która odniosła sukces, czyli Bitcoina. Obecnie niemalże nie stosuje się systemów wymagających kopania.
Jak więc kryptowaluty mogą wpłynąć na nasze życie?
Cała innowacyjna działalność blockchainów odbywa się na ekologicznych blockchainach nowej generacji. A co może być tą innowacją? Tej wiedzy nam brakuje i o tym piszę w "Kryptowalutach dla Zabieganych". Może to być zarządzanie nieruchomościami. Może być to ochrona i dzielenie się danymi medycznymi. Mogą to być systemy łańcucha dostaw. Może to być nowa forma rozrywki lub spędzania wakacji. Wreszcie mogą to być zupełnie nowe idee jak Smartcity organizujące życie w mieście przyszłości czy Płynna Demokracja reorganizująca sposób rządzenia państwem.
Czyli za ideą kryptowalut stoi coś więcej niż tylko finanse?
We wszystkich tych przypadkach, które wymieniłem, blockchain skupia się na ochronie użytkownika i jego prawach. Przez to, że dyskusja o kryptowalutach skupiona jest na spekulacji i pseudoinwestycjach, uciekają nam oryginalne założenia tej technologii. Chciałbym swoją książką zbalansować dostępną wiedzę i pozwolić czytelnikom wyrobić sobie intuicję dotyczącą kryptowalut.
Czy to możliwe, że kryptowaluty zastąpią kiedyś całkowicie tradycyjne pieniądze?
Jest to bardzo wątpliwa teza. Faktem jednak jest, że kryptowaluty kontynuują historyczny trend zmian formy pieniądza. Od fizycznych przedmiotów i dóbr po coraz bardziej abstrakcyjne. Zachowują one tradycyjne pożądane cechy pieniądza, takie jak odporność na podrobienie, odporność na pogodę czy możliwość transferu. Siłą kryptowalut jest jednak stworzenie elektronicznej gotówki niezależnej od centralnych instytucji.
I to m.in. stanowi ich przewagę nad klasyczną bankowością elektroniczną?
Zauważmy, że gdy tradycyjnie wykonujemy przelew, to tak naprawdę udzielamy zgody np. bankowi na zmianę na naszym koncie. Pieniądze w formie elektronicznej nie opuszczają banku, a za naszym pozwoleniem są przenoszone z jednej rubryczki do drugiej. Gdy potrzebujemy gotówki, musimy użyć, chciałoby się powiedzieć, starodawnego papieru i wypłacić go z bankomatu. W przypadku kryptowalut możemy posługiwać się elektroniczną formą gotówki przy pomocy tzw. portfeli kryptowalutowych, a używanie odpowiednika konta w banku jest wręcz niewskazane.
Mimo tego nie wieszczy Pan rychłej hegemonii systemów kryptowalutowych?
Wątpię, by kryptowaluty zawładnęły światem w najbliższym czasie. Kryptowaluty od początku są raczej "dla chętnych" i nie narzucają się jako kolejny obowiązujący środek płatności. Tworzą coraz większe tak zwane kryptoekonomie, czyli są środkiem pieniężnym w danym zamkniętym ekosystemie. Obserwujemy jednak ciekawe przypadki, gdy kryptowaluty przejmują rolę oficjalnego pieniądza.
Gdzie ma to miejsce?
Głównie dzieje się to w krajach Ameryki Południowej czy Afryki, gdzie poziom ubankowienia jest bardzo niski lub lokalna waluta jest niestabilna. Zupełnie inną kwestią jest użycie platformy blockchain do "zaprogramowania" dzisiejszych banków. Blockchain jest kolejnym krokiem w ewolucji systemów informatycznych, który zawiera w sobie możliwości ciągłego audytu swojego stanu oraz prowadzenia polityki monetarnej.
Dołóżmy łyżkę dziegciu do tej beczki miodu. Jakie zagrożenia niosą ze sobą kryptowaluty i technologia blockchain?
Myślę, że głównym zagrożeniem jest obecna forma dyskusji o blockchainie. Jest ona pełna przekłamań i niedokładności. Sieci społecznościowe dają niesamowitą dźwignię spekulantom wątpliwych kryptowalut czy kryptowalutowych tworów. Stwarza to pole do nadużyć na nieświadomych użytkownikach, mających nadzieje zbić fortunę na kolejnym NFT. A samo NFT pokazane we właściwym świetle jest bardzo ciekawą technologią – to prototyp aktu własności przyszłości.
A czym jest ów NFT?
NFT to szczególny rodzaj monety, którego głównym celem jest precyzyjne przedstawienie własności. Przedmiot własności jest ograniczony jedynie wyobraźnią i oczywiście lokalnym prawem. Może to być własność obrazu, fotografii, ale także nieruchomości, oprogramowania, czy magicznego miecza w grze przygodowej. Ponieważ zwykle monecie NFT towarzyszy kontrakt, można w nim zawrzeć ciekawe funkcjonalności. Takie jak opłata dla oryginalnego autora czy ograniczenia w sprzedaży dotyczące np. czasu lub lokalizacji. NFT może być pamiątką i początkowo służyć jako bilet wstępu na mecz, a następnie być zwizualizowany na naszym tle do pracy zdalnej.
Rozumiem. Wróćmy w takim razie do tych zagrożeń.
Kolejnym aspektem kryptowalut jest większa odpowiedzialność za swoje czyny. W zdecentralizowanym świecie otrzymujemy więcej niezależności, więcej anonimowości, gdy jej wymagamy, jednak oznacza to brak instytucji, który poprawi nasze błędy, gdy "coś źle klikniemy". Na tej sytuacji żerują oszuści, co nie jest niczym nowym. Przenosimy do świata cyfrowego te same zachowania, które znamy z tradycyjnych finansów. Warto jednak zauważyć, że wg badań oszustw finansowych jest relatywnie czterokrotnie mniej na blockchaine. Wiąże się to z mechanizmami weryfikacji i audytu wbudowanymi w większość sieci kryptowalutowych.
Jakie obawy wiążą się jeszcze z tymi technologiami?
Niesłusznie blockchainy są, na razie, porównywane z szerokim rynkiem kapitałowym. Są o wiele bardziej ryzykownym instrumentem, pomimo że oferują podobne mechanizmy (jak np. kontrakty płynnościowe, pożyczkowe, kontrakty futures czy syntetyki). W związku z tym, że jest to bardzo młoda gałąź samych blockchainów, wiele słyszymy o lukach w oprogramowaniu wykorzystanych przez przestępców i wieluset milionowych stratach.
Co w kryptowalutowym świecie stanowi fundament bezpieczeństwa, który ma ograniczać to zjawisko?
Do znudzenia należy powtarzać, że kryptowaluty chroni nasz osobisty klucz prywatny i pod żadnym pozorem nie możemy go udostępniać osobom trzecim. Wiele oszustw bazowało na socjotechnicznych kampaniach wykradających klucze. Również, należy pamiętać, że do przechowywania większych ilości kryptowalut warto stosować sprzętowe portfele kryptowalutowe. Są skonstruowane tak, by jak najbardziej utrudnić wirusom i przestępcom dostęp do naszych kluczy, nawet gdy fizycznie przejmą urządzenie.
W mediach dużo słyszy się o aferach dotyczących oszustw finansowych na pseudokryptowalutach.
Tak, mamy dziesiątki tysięcy kryptowalut. Niektóre z nich są forpocztą innowacji. Inne za to nawet nie mają za dużo wspólnego z blockchainem, wystarczająco jednak, by dołączyć do marketingowego szumu.
Jak odróżnić prawdziwe kryptowaluty od tych "śmieciowych"?
Myślę, że najprościej: nie kupować kryptowalut w celu inwestycyjnym. Wg badań jest to cel wielu użytkowników, którzy mając nadzieję na powtórkę wzrostu pierwszych kryptowalut, kupują przypadkowe tokeny kryptowalutowe. Niektórzy traktują takie zakupy jak loterię. Zdecydowanie sprzeciwiam się takiej aktywności. Narażamy się na niemal pewne straty. Zarazem myślę, że w ten sposób przegapiamy inne wspaniałe zastosowania kryptowalut.
Nie ma w takim razie śmieciowych walut?
Oczywiście są, jednak temat "śmieciowych" walut, jak Pan to ujął, jest dość złożony. Jednym z bardzo ważnych funkcji kryptowalut jest fundowanie przedsięwzięć, np. na zasadzie nieformalnej spółki akcyjnej. Takie tokeny kryptowalutowe reprezentują nasz udział np. w nowym startupie. Myślę, że ludzie spoza branży IT mogą bardzo nie docenić ryzyka, z jakim wiąże się inwestowanie w startup. Profesjonalni inwestorzy VC dobrze typują jedną firmę na kilka tysięcy, dysponując zespołem analityków. Stąd wiele naturalnych (sic!) plajt odczytanych jako oszustwo. Oczywiście oszustwa też się zdarzają, a wynika to z powracającego tematu w naszej rozmowie, jakim jest brak wiedzy i intuicji o kryptowalutach.
A jak banki podchodzą do rozwoju technologii blockchain?
Według Banku Rozrachunków Międzynarodowych banki uważnie obserwują rozwój technologii blockchain. Jest to technologia, która ułatwi im życie. Niekoniecznie skorzystają z możliwości tworzenia nowych publicznych walut czy tokenów, ale użyją blockchaina jako platformy zaufania. Ułatwi to międzynarodową współpracę, np. project Dunbar pomiędzy Australią, Malezją, Singapurem i RPA. Kolejny z wielu przykładów to chociażby ostatnio komentowany Icebreaker, stworzony pomiędzy bankami centralnymi Norwegii, Izraela i Szwecji.
Jak jeszcze banki mogą skorzystać z rozwiązań blockchainowych?
Z zupełnie technicznej strony systemy bankowe mogą czerpać z technologii blockchain rozwiązania pozwalające na bardzo dużą odporność na ataki sieciowe czy weryfikację przepływających informacji. Mówi się, że blockchain bazuje na braku zaufania. Może to zrobić, gdyż daje każdemu aktorowi w systemie narzędzia do sprawdzenia drugiej strony transakcji... ostatecznie stając się platformą zaufania.
Czy istnieje możliwość powstania banków kryptowalutowych, czy też z racji obowiązującej w bankowości centralizacji są to światy nie do pogodzenia?
Jak już wspomniałem, wg BIS 90 proc. banków centralnych bada możliwość wprowadzenia cyfrowych walut, a bardzo wiele z nich chce je bazować na technologii blockchain. Trzeba tu nadmienić, że jest to przedmiotem wielu kontrowersji z uwagi na łatwość sterowania i konfiguracji polityki monetarnej na platformie blockchain. Zagrożeniami (lub szansami!) są zmiany takie jak wprowadzenie terminu przydatności waluty czy nałożenie nowych podatków towarzyszących transferom środków.
A banki inwestycyjne czy komercyjne?
Jeśli chodzi o te banki, można powiedzieć, że sam blockchain ma funkcjonalność takiego banku. Blockchainy wspierające smart contracty, czyli inteligentne umowy, replikują złożone produkty finansowe znane ze świata inwestycji kapitałowych. Jest to zupełnie nowe podejście, gdyż płynność jest zapewniana przez innych użytkowników, a ich oszczędności mogą pracować.
Czy takie blockchainy zostaną kiedyś bankami?
Jest to raczej sprzeczne z ich naturą. Czekamy jednak z niecierpliwością na legislację, która wprowadzi jasne regulacje w zakresie inwestycji w blockchainy przez instytucje i fundusze. W Unii Europejskiej powstaje prawo określane akronimem MiCA, bazujące w dużej mierze na prawie niemieckim. Za to w USA widzimy pierwsze drafty pokazujące dużą pragmatyczność tamtejszego rządu, który np. wymaga udziału dolara w zabezpieczeniu tzw. stablecoinów. Pomimo tworzenia prawa ery cyfrowej wzmacnia on tradycyjną walutę.
W listopadzie tego roku ukaże się Pańska książka "Kryptowaluty dla zabieganych"? Czy sięgnął Pan po pióro, bo ktoś Pana namówił? A może chciał Pan przelać swoją wiedzę na papier albo miał dość nieprawdziwych informacji na temat blockchainów?
Myślę, że każdy z tych powodów miał swój udział w powstaniu książki. Przez ostatnie lata pracowałem z technologią blockchain i zebrałem sporo materiałów na ten temat. Jednocześnie widziałem, jak publiczna dyskusja na ten temat jest kompletnie wykolejona. To z jednej strony wiele straconych szans, gdy mówimy o innowacjach, legislacji czy ekologii. Z drugiej, to wiele dramatów ludzi, którzy stracili wielkie oszczędności, bazując na wiedzy przekazanej przez influencerów czy spekulantów. Z czasem zrodziła się we mnie potrzeba zbalansowania dyskusji nad kryptowalutami. Świetna współpraca z wydawnictwem Insignis spowodowała, że mogłem przelać na papier pomysł na książkę i ostatecznie ją Państwu zaprezentować.
Dlaczego ktoś, kto nic, a nic się nie zna na kryptowalutach albo też jest wobec nich bardzo sceptyczny, miałby ją przeczytać?
"Kryptowaluty dla zabieganych" są bardzo przekrojową pracą. Myślę, że również jestem sceptyczny wobec kryptowalut z wielu powodów. Jednak w książce przedstawiam wiele pomysłów, które dotykają wielu dziedzin naszego życia. Bazują one na kryptowalutach i mogą być kluczowe dla przetrwania cyfrowej rewolucji, w której się znajdujemy. Czytelnicy przekonają się, że mogą więcej wymagać od twórców oprogramowania, firm czy instytucji. Przedsiębiorcy mogą się zainspirować nowymi możliwościami zdecentralizowanej ekonomii. To nowe sposoby finansowania swoich pomysłów, organizacji rozrywki czy weryfikacji procesu produkcji. A jako obywatele możemy czerpać z nowych modeli demokracji tak zdestabilizowanej przez media czy sieci społecznościowe.
Czego ciekawego w najbliższej przyszłości możemy spodziewać się po systemach kryptowalutowych?
Myślę, że regulacje, na które czekamy, będą przełomowe dla kryptowalut i zarysują drogę rozwoju kryptowalut bazujących na filozofii zdecentralizowanych finansów. Zanim to jednak nadejdzie, jesteśmy w rynku niedźwiedzia, co dla kryptowalut jest okresem budowania i konsolidacji. To czas stabilizacji platform blockchainowych i wytężonej (ale wreszcie spokojnej!) pracy programistów.
A czego możemy spodziewać się po Pana działalności w branży IT?
Osobiście zamierzam pozostać w ekosystemie blockchainowym, gdyż jak niewiele innych pozwala na pracę z najnowszymi odkryciami w dziedzinie informatyki. Obecnie pracuję nad rozwiązaniami bazującymi na Zero Knowledge Proofs, dowodach z wiedzą zerową, które znacząco usprawnią oprogramowanie kryptowalut.
A twórczość pisarska? Planuje Pan jeszcze raz chwycić za pióro?
Działalność pisarska jest bardzo wymagająca, więc nie będzie to pochopna decyzja. "Kryptowaluty dla zabieganych" przekazują bardzo uniwersalne pomysły. Zastanawiam się jednak, jaka jest najlepsza forma do komentowania rozwoju obecnych platform i tego, jak zaadresują problemy zdecentralizowanego rynku kapitałowego, więc jeśli już, to pójdę bardziej w stronę publicystyki.