Powązki. Nekropolia narodowa, na której może spoczywać więcej osób, niż mieszka dziś w Warszawie
Najokazalsza jest brama św. Honoraty – rozmodlonej dziewicy z Pawii. Honorata Landsberg dziewicą raczej nie była, bo i bramę ufundował w 1915 roku jej zrozpaczony mąż – Mieczysław. Zakochany był w niej bardzo, bo i rzadko zdarzało się, żeby majętny lekarz brał sobie za żonę nienajmłodszą wdowę.
Teraz honorować Honoratę, choćby i nieświadomie, mieli wszyscy wchodzący na Powązki. Sama zmarła spoczęła w katakumbach, gdzie zaledwie po roku dołączył do niej Mietek. Brama św. Honoraty, na którą udało mu się namówić władze miejskie, stoi do dziś.
Cmentarz powązkowski zmienia się ostatnio właściwie z miesiąca na miesiąc – i piszę to jako osoba przemierzająca go co najmniej dwa razy w tygodniu w drodze z pracy do domu. Tu nowa alejka, tam pompy na wodę, odnowione słupki z numeracją kwater, a do tego rozsiane właściwie po całym cmentarzu foliowe namioty chroniące prace konserwatorów zabytków przed deszczem.
Że za większość przemian odpowiada założona niespełna półtora roku temu Fundacja Stare Powązki dowiedziałam się zaledwie kilka dni przed Wszystkimi Świętymi. O tym, co zmienia się na cmentarzu dzięki ich staraniom, opowiada mi Karol Gądzik – członek zarządu fundacji.
Można powiedzieć, że tak na Powązki, jak do Warszawy, trafił do pewnego stopnia przypadkowo, co nie przeszkodziło mu w przeczytaniu właściwie wszystkich publikacji dotyczących cmentarza. Ot, przypadłość historyków.
Gądzik na wrocławskim Wydziale Historyczno-Pedagogicznym ukończył studia historyczne, lecz wcześniej zrobił specjalizację z konserwacji i restauracji dzieł sztuki i przez siedem lat pracował na Kresach II RP odnawiając pomniki polskich żołnierzy w Ukrainie, Białorusi czy Łotwie i Litwie. Mimo że wcześniej zajmował się raczej konserwacją zabytków techniki i elementów sakralnych, złapał bakcyla.
Renowacja nagrobka siłą rzeczy staje się czymś osobistym – koniec końców gdzieś tam, pod spodem, spoczywa ktoś, kto kiedyś żył, pracował, kochał. A ty, ten jego ostatni przystanek porządkujesz.
Gdy przyszła pandemia, prace konserwatorskie na wschodzie zostały wstrzymane, a Karol nieoczekiwanie dostał propozycję pracy na Powązkach. Mimo że jest z opolskiego, na Powązkach nie ma krewnych i dopiero co wprowadził się do Warszawy, szybko przepadł.
– To jedno z niewielu miejsc przez pryzmat którego można opowiedzieć o historii Warszawy, ale i całego kraju, w tak ciekawy sposób. Cmentarz założono w 1790 roku, a więc na chwilę przed II i III rozbiorem Polski. Za czasów carskich nie wolno było stawiać pomników w przestrzeni publicznej – tylko na cmentarzach było możliwe upamiętnienie osób ważnych dla naszego społeczeństwa. Dlatego Powązki są tak ważnym dla nas miejscem i galerią rzeźby XIX i początku XX wieku, jakiej nie znajdziemy nigdzie indziej – tłumaczy Gądzik.
Z tego powodu Fundacji Stare Powązki zależy nie tylko na renowacji infrastruktury i nagrobków (do końca miesiąca zakończą pracę nad 78 – ministrów II Rzeczypospolitej i Powstańców Warszawskich), ale też na prowadzeniu działalności edukacyjnej w oparciu o to, co oferuje ta zabytkowa nekropolia – jedna z czterech naszych narodowych nekropolii, a dwóch, które pozostały w granicach Polski po II wojnie światowej.
Aplikacja zamiast przewodnika
Osoby, które wybierają się niebawem na cmentarz powązkowski, na jego bramach mogą znaleźć kod QR służący do pobrania bezpłatnej aplikacji o nazwie "Stare Powązki".
Można tam znaleźć między innymi 23 trasy tematyczne zawierające nie tylko lokalizację poszczególnych grobów, ale i szereg informacji. Dla każdego coś miłego (o ile wypada posługiwać się tym określeniem, gdy mowa o cmentarzu).
Chętni na nostalgiczne zwiedzanie mogą przejść się między innymi trasą "Świat Stanisława Wokulskiego", "Towarzyszki broni", poznać historię obcokrajowców z najdalszych zakątków globu, którzy spoczęli na Powązkach, czy zdecydować się na trasę skoncentrowaną na walorach artystycznych poszczególnych nagrobków. Słowem: jest w czym wybierać.
Gądzik zaznacza, że Powązki to nie tylko Aleja Zasłużonych, znani ludzie sztuki jak Prus, Moniuszko, Nina Andrycz, Jerzy Andrzejewski, Czesław Niemen czy Hanka Bielicka, Violetta Villas, ale i przekrój społeczeństwa polskiego na przestrzeni wieków.
Spoczywają tu lekarze i kolejarze, poeci i tramwajarze, pracownicy ZUS-u, generałowie, nauczyciele. Słowem: wszyscy dla wszystkich – jak w wierszu Tuwima kojarzonym lepiej jako "murarz domy buduje".
Edukacja na Powązkach jest darmowa, ale mało kto o niej wie
Mimo powodzenia aplikacji Fundacji Stare Powązki zależy w szczególności na dotarciu do szkół, czyli de facto – do dzieci i młodzieży.
– Cmentarze to ważne dziedzictwo, którego zachowanie będzie obowiązkiem przyszłych pokoleń, gdy my już się znajdziemy "po drugiej stronie muru”. Dlatego ważnym jest aby w edukacji najmłodszych zaszczepić potrzebę opieki nad dziedzictwem kulturowym. Intencją naszą jest aby zajęcia na Powązkach stały się stałym punktem w programie nauczania w warszawskich szkołach, ale nie tylko warszawskich – mówi Gądzik.
Dlatego Fundacja Stare Powązki wydała darmowy podręcznik dla nauczycieli – z historią, trasami i propozycjami lekcji do zrealizowania na każdym etapie kształcenia. Nie chcą, żeby trasy były nudne i – nomen omen – martwe. Wiadomo, że niewielu 8-latków zainteresuje historia sztuki.
Daty? Może i się pojawiają, ale żeby ciekawie mówić o historii, każdą postać trzeba w pierwszej kolejności osadzić w kontekście. Nie inaczej niż w dobrej powieści.
Do tego, jeśli nauczyciel nie czuje się na siłach do samodzielnego oprowadzania młodzieży po Powązkach, bo na przykład nie jest historykiem, lub też nie jest z Warszawy, może poprzez Portal Edukacyjny na stronie Fundacji Stare Powązki, zamówić darmowe lekcje z profesjonalnym przewodnikiem, który w ciekawy sposób te lekcje poprowadzi.
Od cmentarza potępieńców do najbardziej prestiżowej lokalizacji w Polsce
Mimo że Powązki są obecnie najbardziej prestiżowym miejscem spoczynku w Warszawie, o ile nie w Polsce (został tu pochowany nawet pochodzący z Poznania syn milionerów Piotr Woźniak-Starak), początkowo na dalekich rubieżach Warszawy, we wsi Powązki, nikt leżeć nie chciał.
Jeszcze na przełomie XVIII i XIX wieku szanowanych obywateli – i to nawet największych miast – chowano na cmentarzach przykościelnych.
Stanisław August Poniatowski zakładał cmentarz we wsi Powązki wespół ze szlachecką rodziną Korwin-Szymanowskich, która przekazała na ten szczytny cel 2,6 ha swoich ziem z prostego powodu. W 1790 roku cmentarze ulokowane w granicach rosnącej w szwach Warszawy stanowiły zagrożenie epidemiologiczne.
Problem polegał na tym, że pochówek poza granicami miasta kojarzył się jako zarezerwowany dla osób wyjętych spod prawa i samobójców. Z tego powodu powstały katakumby, które wedle założeń miały stać się Panteonem Narodowym.
Na zachętę pochowano tam królewskiego architekta Dominika Merliniego i ostatniego prymasa I Rzeczpospolitej Michała Poniatowskiego. Społeczeństwa nie trzeba było długo przekonywać, że Powązki to jednak godne miejsce spoczynku.
– Konserwator zabytków podejmuje nierówną walkę z niszczycielską siłą czasu, którą zazwyczaj przegrywa. Ale co innego możemy? To nasza wspólna własności i na nas spoczywa obowiązek opieki nad nią. Dla przyszłych pokoleń z dziedzictwa Powązek zostanie tylko tyle, o ile jesteśmy w stanie zadbać – mówi Gądzik, gdy żegnamy się przy bramie Honoraty (Landsberg).
Czytaj także: https://natemat.pl/338389,psi-los-w-koniku-nowym-pod-warszawa-cmentarz-dla-zwierzat-ma-juz-30-lat