Smaszcz tłumaczy się słowami Platona. "Nikt nie jest bardziej znienawidzony"
- Paulina Smaszcz ostatnio wystąpiła w podcaście Anny Zejlder, w którym odważyła się na bardzo kontrowersyjne słowa
- Internauci zarzucili jej nienawiść do kobiet
- Dziennikarka w trakcie rozmowy stwierdziła, że ona "tylko powiedziała prawdę" i nie czuje, żeby zrobiła cokolwiek złego
Paulina Smaszcz wielokrotnie podkreślała, że nie będzie delikatna dla osób, które w jakikolwiek sposób będą atakowały ją czy jej rodzinę. Medialna afera z dziennikarką w roli głównej zaczęła się od jej kąśliwego komentarza na temat związku jej byłego męża Macieja Kurzajewskiego z Katarzyną Cichopek.
Chwilę później, w jeszcze mocniejszym i równie złośliwym tonie, odpowiedziała Izabeli Janachowskiej, którą "oskarżyła" o "wyjście za mąż za milionera o trzydzieści lat starszego i strzelenie sobie z nim dzidziusia".
Smaszcz cytuje Platona. Internauci zażenowani
Paulina Smaszcz twierdzi, że prawda wyzwoli ją i jej rodzinę. Teraz dodała posta na swoim Instagramie, w którym wzmocniła swoje stanowisko wypowiedzią słynnego filozofa. "Nikt nie jest bardziej znienawidzony niż ten, kto mówi prawdę. Platon" – głosi cytat, który wstawiła dziennikarka.
Czytaj także: Paulina Smaszcz uderza w Macieja Kurzajewskiego. "Skazał psa na wydanie"
Dziennikarka słynie z chwalenia się swoimi zawodowymi i naukowymi osiągnięciami. Pracuje jako wykładowczyni akademicka, specjalistka ds. PR, a także sprzedaje swoje autorskie kursy i sesje mentoringowe. Jednak w opisie powyższego posta nawiązała również do pracy z kobietami.
"Dokładnie tak. W moim życiu zrobiłam wiele projektów dla kobiet, wielu kobietom pomagam od 20 lat, szkolę kobiety na wielu etapach ich życia (...) Zarzucanie mi nienawiści do kobiet jest absolutnie niedorzeczne i pozbawione argumentów. Pozdrawiam, przytulam, dziękuję za wymianę wiedzy i doświadczeń wszystkim mądrym, niesamowitym kobietom..." – napisała Smaszcz.
Mimo tego internauci wprost komentowali, że jej słowa są krzywdzące, a mówienie prawdy w taki sposób jak ona to robi, zwyczajnie boli. "Mówienie prawdy jest dobre, ale w jaki sposób się to robi, to już inna sprawa. I to, że ktoś sobie "pyknął dzidziusia" też jest jego sprawą. Najbardziej panią boli to, że synowie cierpią, a pomyślała pani o synu p. Janachowskiej, gdy kiedyś przeczyta o sobie, że został "pyknięty"?" – czytamy w jednym z komentarzy.
"Znowu ten sam bełkot, synowie powinni odciąć dostęp do netu; Jeżeli taką wartością dla pani jest prawda, dlaczego tej prawdy nie mówi pani o sobie? Jak mówić prawdę o wszystkich, to o sobie też, nie tylko tę lukrowaną część. Jeżeli ujawnia pani prawdę o innych, a o sobie nie, to to nie są żadne zasady moralne, tylko zwykła hipokryzja" – kontynuowali internauci.
Jeden z użytkowników w swoim komentarzu złośliwie nawiązał również do polityka, prezesa Prawa i Sprawiedliwości. "Narracja identyczna jak u Jarosława, który też 'dochodzi do prawdy' i już, już ma ją odkryć, tylko jakoś zabiera mu to już 12 lat" – wyśmiewał dziennikarkę.