Courtois w pojedynkę wygrał mecz z Kanadą. Rewelacyjna forma belgijskiego "wieżowca"
- W środę na katarskim mundialu w rozgrywane były mecze grup E oraz F
- Belgowie dwukrotnie docierali do strefy medalowej w historii MŚ (1986 i 2018)
- Reprezentacja Kanady powraca na piłkarskie MŚ po przerwie od 1986 roku
Ostatnim meczem czwartego dnia mundialu w Katarze była ciekawie zapowiadająca się rywalizacja pomiędzy Belgią a Kanadą. Ci pierwsi to druga drużyna w rankingu FIFA, z tzw. złotym pokoleniem, które nie spełnia jednak pokładanych w niej nadziei. Można odnieść wrażenie, że Belgowie stracili swoją wielką szansę podczas mundialu w Rosji, gdzie ostatecznie zakończyli rywalizację na trzecim miejscu.
Materiałem na rewelację MŚ 2022 są za to podopieczni trenera Johna Herdmana. Dla Kanadyjczyków katarski mundial to prawdziwe święto, bo powracają do grona najlepszych reprezentacji świata po raz pierwszy od 1986 roku. Tacy gracze jak Alphonso Davies prosto z Bayernu Monachium czy wywodzący się z ligi francuskiej Jonathan David, mają pokazać w Katarze moc kanadyjskiego futbolu.
Rozpaczliwa obrona Belgii, świetny Courtois
Tak jak Kanadyjczycy zakładali, tak zaczęli mecz przeciwko drużynie trenera Roberto Martineza. Według oficjalnych statystyk meczowych w pierwszych 25 minutach Kanada była w stanie wykreować sobie aż 11 sytuacji bramkowych. Uwijać się jak w ukropie musiał Thibaut Courtois, przyzwyczajony do takiego stanu rzeczy również w barwach Realu Madryt.
Rosły niczym wieżowiec Belg, który jest obecnie jednym z najlepszych (najlepszym?) bramkarzy na świecie, zatrzymał np. strzał z rzutu karnego. Do jedenastki podszedł Davies, ale widać było, że piłkarz mistrzów Niemiec nie wytrzymał ciśnienia. Zamiast zapisać się w historii, jako pierwszy strzelec gola dla Kanady na MŚ, skończyło się na strzale w zasięgu długich ramion Courtois.
Belgowie ograniczyli się do wyprowadzania kontr. Po jednej z nich złą decyzję podjął Kevin De Bruyne, lider Manchesteru City oraz zespołu belgijskich Czerwonych Diabłów. Zamiast zagrywać do prawo, zagrał na lewo, a czekający na piłkę Youri Tielemans mógł tylko złapać się za głowę, po nieudanej akcji Belgów.
Batshuayi dobrze zastąpił Lukaku
Kanadyjczycy nie zamierzali jednak odpuszczać rywalom. Grę tej kadry można porównać do występu w pierwszym meczu MŚ 2022 reprezentacji USA. Amerykanie również starali się zdominować Walię i w pierwszych 45 minutach faktycznie osiągali swój cel. Ostatecznie jednak skończyło się na podziale punktów (1:1). Belgowie byli jeszcze bardziej wyrachowani, bo wytrzymując napór Kanadyjczyków, sami wyprowadzili zabójczą kontrę.
Trafienie zaliczył Michy Batshuayi, wykorzystując dalekie zagranie, które odciążyło obronę Belgów i dało trochę radości papierowemu faworytowi spotkania. Warto dodać, że strzelec gola zastąpił w składzie kontuzjowanego Romelu Lukaku.
Przed przerwą świetną okazję na wyrównanie miał Tajon Buchanan, który z kilku metrów nie zdołał wpakować piłki do siatki, wjeżdżając w pole bramkowe niemal "na wślizgu". Co do wślizgów, chwilę wcześniej sędzia skorzystał z weryfikacji VAR. Pędzący skrzydłem Richie Laryea wpadł w pole karne i przewrócił się, sugerując przewinienie Belga. Axel Witsel nie złamał jednak przepisów, a sędzia Janny Sikazwe podjął słuszną decyzję.
Przeciętność Belgii wystarczyła
W drugiej połowie sytuacja nie uległa zmianie. Na kilka minut przed końcem na swoim koncie Kanadyjczycy mieli już 20 strzałów oddanych w stronę bramki Belgów. Cóż jednak z tego, skoro trzecia drużyna ostatniego mundialu ma w swoich szeregach Thibaut Courtois.
Dwie sytuacje miał przede wszystkim Cyle Larin. Za każdym razem jednak kończyło się na tym samym, dobrze znanym scenariuszu. Problem polegał jednak na tym, że o ile strzałów było nawet ponad 20 po stronie Kanady, to tych w światło bramki niespełna pięć.
A to pokazuje, że tej reprezentacji brakuje jakości w ofensywie. Kibice na Ahmad bin Ali Stadium mogli tylko wzdychać po kolejnych nieudanych próbach Kanady. Belgia? Oni ograniczali się w głównej mierze do destrukcji ataków przeciwnika. Tego dnia w katarskim Al Rayyan to wystarczyło do szczęścia i trzech turniejowych punktów.
W drugim meczu grupy F wicemistrzowie świata Chorwaci sensacyjnie zremisowali z reprezentacją Maroko.
Belgia – Kanada 1:0 (1:0) Bramka: Michy Batshuayi (44) W 11 minucie rzutu karnego nie wykorzystał Alphonso Davies (Kanada), obronił Thibaut Courtois (Belgia). Żółte kartki: Alphonso Davies, Alistair Johnston (Kanada) oraz Yannick Carrasco, Thomas Meunier, Amadou Onana (Belgia) Sędziował: Janny Sikazwe (Zambia) Widzów: ok. 35 000 Belgia: Thibaut Courtois – Jan Vertonghen, Toby Alderweireld, Leander Dendoncker – Yannick Carrasco (46. Thomas Meunier), Eden Hazard (62. Leandro Trossard), Axel Witsel, Youri Tielemans (46. Amadou Onana), Timothy Castagne – Kevin De Bruyne, Michy Batshuayi. Kanada: Milan Borjan – Kamal Miller, Steven Vitoria, Alistair Johnston – Alphonso Davies, Stephen Eustaquio (81. Jonathan Osorio), Atiba Hutchinson (58. Ismael Kone), Richie Laryea (74. Sam Adekugbe) – Junior Hoilett (58. Cyle Larin), Jonathan David, Tajon Buchanan (81. Liam Millar).