Portugalia mocno rozpoczęła mundial. A kosmita Cristiano Ronaldo przeszedł do historii
- Portugalia bardzo udanie rozpoczęła rywalizację na mundialu w Katarze
- Cristiano Ronaldo pobił rekord wszech czasów, strzelił gola na piątych MŚ
- Ghana w końcówce zaskoczyła faworyta, ale nie zdołała go doścignąć
Piłkarze reprezentacji Portugalii na mundial do Kataru przyjechali po złoto i po puchar świata, którego magicy futbolu z południa Europy jeszcze na koncie nie mają. W 1966 roku pod wodzą słynnego Eusebio ekipa Selecao sięgnęła po brązowy medal, a teraz chciała wreszcie wystąpić w finale mistrzostw świata. Fernando Santos zabrał na turniej plejadę gwiazd, w tym człowieka, który sam w sobie jest żywą historią futbolu w pigułce.
Cristiano Ronaldo w ostatnich dniach i tygodniach przeszedł niezłe piekiełko. Kłócił się z partnerami oraz trenerem w Manchesterze United, potem się z nimi pogodził, by na koniec udzielić głośnego wywiadu, po którym klub rozwiązał z nim kontrakt. Wszystko działo się już w trakcie katarskich MŚ, a Portugalczyk po prostu zamierzał zrobić swoje i wygrać mundial z Selecao. Ten wynik, jak zapowiadał już jakiś czas temu, miał oznaczać koniec pięknej kariery.
Ale najpierw gigant wyszedł na murawę w swoich piątych MŚ w dziejach, czego dokonali wcześniej tylko Antonio Carbajal, Rafael Marquez, Guillermo Ochoa, Lothar Matthaeus, Gianluigi Buffon oraz Lionel Messi. A potem zaczął polować na bramkę w piątym turnieju, czego w futbolu nie dokonał nikt. Miał ten rekord ustanowić CR7, najlepszy strzelec piłki reprezentacyjnej, który na MŚ przybył mając na koncie 117 bramek w drużynie narodowej i apetyt na kolejne zdobycze.
I już w 9. minucie CR7 stanął oko w oko z bramkarzem rywali, ale Lawrence Ati-Zigi wygrał ten pojedynek dzięki szybkiemu wyjściu z bramki. Ghana na tegorocznym mundialu celuje - a jakże! - w złoto, ale eksperci jednak nie dają jej wielkich szans na awans do fazy pucharowej. Portugalia pokazała, dlaczego tak jest. Atak za atakiem sunął na bramkę Czarnych Gwiazd, a defensywa aż trzeszczała w szwach.
Cristiano Ronaldo znów miał okazję, ale uderzył głową obok bramki. Napierali piłkarze Fernando Santosa, atakowali z pasją i pomysłem, ale Ghana przetrwała ich ofensywę. A potem za sprawą Mohammeda Kudusa oraz Inakiego Williamsa coraz odważniej wychodziła na połowę Portugalii i sama szukała okazji, by sprawić sensację w Dausze. Musiała jednak uważać na rywali, którzy potencjałem ofensywnym biją wszystkich na głowę.
W 31. minucie Cristiano Ronaldo wpakował piłkę do bramki Ghany, ale sędzia Ismail Elfath uznał, że chwilę wcześniej faulował rywala i doszedł do pozycji strzeleckiej w sposób niedozwolony przepisami. Kibice na trybunach Stadium 974 już fetowali, ale szybko musieli wrócić na swoje krzesełka, bo tablica wyników pokazywała wciąż remis 0:0. Aktywny był Joao Felix, świetnie spisywał się Bernardo Silva, pomagał kolegom Otavio. Ale bramek przed przerwą zabrakło.
Najlepsze piłkarze obu drużyn zostawili sobie na drugą połowę. Portugalia nacierała, aż w 63. minucie Cristiano Ronaldo nie został sfaulowany przez Mohammeda Salisu w polu karnym. Sędzia nie miał wątpliwości i zaraz wskazał na "wapno". CR7 wziął więc piłkę pod pachę, ustawił na linii jedenastu metrów, a potem wziął rozbieg i potężnym strzałem dał Portugalii prowadzenie. To jego 118. bramka dla drużyny narodowej i piąty mundial, na którym wpisał się na listę strzelców. Żaden piłkarz nie dokonał tej sztuki.
Nie nacieszyli się długo z prowadzenia Portugalczycy, bo w 73. minucie zagapiła się ich defensywa, a Andre Ayew wpakował piłkę do bramki strzeżonej przez Diogo Costę i zapachniało niespodzianką. Jednak Selecao podkręcili tempo i wbili rywalom dwa kolejne gole w odstępie dwóch minut. Najpierw w 78. minucie spotkania fatalnie stracili piłkę w środku pola piłkarze Czarnych Gwiazd, a Bruno Fernandes znalazł podaniem Joao Felixa.
A as Atletico Madryt wpadł w pole karne i ze spokojem wyprowadził Portugalię na prowadzenie w meczu. Nie minęły dwie minuty, a było już 3:1 dla giganta. Tym razem Bruno Fernandes podał fantastycznie na lewo, gdzie zmiennik Rafael Leao zmieścił piłkę tuż przy słupku i zszokował rywali. Portugalia dopięła swego, miała kontrolę nad meczem i trzy punkty niemal w ręku. Niemal, bo do końca został jeszcze kwadrans.
W 88. minucie Cristiano Ronaldo zszedł z boiska, a kibice nagrodzili go owacją na stojąco. Ten moment chyba odebrał na chwilę koncentrację jego kolegom, bo Ghana wyszła z akcją, piłkę wrzucił przed bramkę rywali Baba Rahman, a Osman Bukari z bliska wpakował ją głową do bramki Diogo Costy. Zrobiło się więc nerwowo, ekipa z Afryki mogła jeszcze uratować ten mecz, bo arbiter doliczył dziewięć minut do czasu gry.
Ale Portugalczycy kontrolowali sytuację do samego końca, mieli nawet dwie świetne okazje, których nie udało im się wykorzystać. Wygrali starcie z Ghaną 3:2 (0:0) i są liderem grupy H, jako jedyni mają na koncie komplet punktów. W poniedziałek zmierzą się z Urugwajem i jeśli pokonają Celestes, zapewnią sobie awans do 1/8 finału mistrzostw świata w Katarze.
Portugalia – Ghana 3:2 (0:0) Bramki: Cristiano Ronaldo (65-karny), Joao Felix (78), Rafael Leao (80) – Andre Ayew (73), Osman Bukari (89) Żółte kartki: Danilo, Bruno Fernandes – Mohammed Kudus, Andre Ayew, Inaki Williams, Alidu Seidu Sędziował: Ismail Elfath (USA) Widzów: ok. 44 000