Chcieliście wielkiej Brazylii? Canarinhos zachwycili, mamy najpiękniejszą bramkę MŚ

Krzysztof Gaweł
24 listopada 2022, 21:55 • 1 minuta czytania
Brazylia jest wielka i Brazylia może wywalczyć swoje szóste mistrzostwo świata. To nie żart, oni naprawdę znów grają w piłkę jak natchnieni. W Lusajl Canarinhos ograli Serbów 2:0 (0:0), a mogli nawet dwa razy wyżej, gdyby nie słupek i poprzeczka. Cudownego gola, najpiękniejszego w tych MŚ, strzelił nożycami Richarlison. Czy są faworytem mundialu? Bez dwóch zdań.
Chcieliście wielkiej Brazylii? Canarinhos zachwycili, mamy najpiękniejszą bramkę MŚ w wykonaniu Richarlisona Fot. GIUSEPPE CACACE/AFP/East News

Brazylia to futbol, czy się to komuś podoba, czy nie. Od 20 lat Kraj Kawy czeka na triumf na mundialu, co dla jego mieszkańców jest prawdziwą udręką. Przed czterema laty marsz po tytuł zatrzymała w ćwierćfinale Belgia (1:2), a osiem lat temu Canarinhos przed własną publicznością ulegli Niemcom w półfinale 1:7, a potem już nie mieli siły i ochoty walczyć o brązowy medal. Ostatni tytuł w 2002 roku wywalczyła drużyna Ronaldo, Rivaldo oraz Ronaldinho. Ale to było dwie dekady temu.

Teraz trener Tite przebudował skład i w opinii ekspertów Brazylia ma najlepszy skład od lat. Na początek katarskich zmagań stawiła czoła Serbii, która od lat nie potrafi nawiązać do genialnych wyników Jugosłowian i która znów trafiła na Canarinhos już na początek MŚ. Ekipa z Bałkanów cztery lata temu przegrała z Brazylią w grupie (1:2) i nie wskoczyła do 1/8 finału. Teraz chciała wziąć rewanż, a nas mógł cieszyć fakt, że mecz rozpoczął w składzie Filip Mladenović, piłkarz Legii Warszawa.

Canarinhos szybko zdominowali grę, ale ich kolejne akcje zatrzymywali Serbowie. W 10. minucie Casemiro podaniem znalazł w jedenastce Neymara, ale ten nie miał miejsca, by oddać strzał. Po chwili szarżował Vinicus Junior, co dało drużynie korner. Ekipa Dragana Stojkovicia starała się odgryzać w ataku, ale nacierała bardzo ostrożnie, pamiętając o zabezpieczeniu tyłów. Wszak walczyła z wielką Brazylią.

Kolejna świetna okazja przyszła w 21. minucie, gdy potężnie kropnął Casemiro. Ale Vanja Milinković-Savić, były bramkarz m.in. Lechii Gdańsk, pewnie złapał piłkę po uderzeniu pomocnika. I znów Canarinhos podkręcili tempo, padł przed bramkę Vinicus Junior, ale i tym razem górą był bramkarz Serbów. Na drugiej stronie szalał Raphinha, który wpadł w pole karne i miał dobrą okazję, ale posłał piłkę w ręce golkipera, a nie do kolegów.

I jeszcze w 41. minucie fatalny błąd popełnił Nikola Milenković, który chciał wybić piłkę przed Viniciusem Juniorem, ale trafił... w swoją głowę i nagle Brazylijczyk znalazł się tuż przed bramkarzem Serbów. Młody defensor zdołał jednak doścignąć asa Realu Madryt i wybić mu piłkę spod nóg, nim doszło do nieszczęścia. Do końca pierwszej połowy niewiele się już działo, a Canarinhos mieli wiele do poprawy, bo grali zbyt wolno i nieskutecznie.

Drugą odsłonę rozpoczęli znakomicie, Raphinha był sam na sam z Vanją Milinkoviciem-Saviciem, ale ten znów wyszedł obronną ręką z opresji i ocalił swój zespół. Jednak z minuty na minutę Canarinhos byli coraz bliżej bramki rywali i coraz bardziej w Lusajl pachniało golem. W 60. minucie potężnie uderzył z dystansu Alex Sandro, a piłka leciała na bramkę Serbów jak pocisk, ale tylko odbiła się od słupka.

I wtedy nadeszła 62. minuta, gdy Canarinhos wreszcie dopięli swego. Świetnie znów wpadł przed bramkę Vinicius Junior, uderzył w długi róg i ten strzał zdołał zatrzymać serbski bramkarz. Ale przy dobitce Richarlisona nie miał szans, a snajper Tottenhamu Hotspur rozpoczął w Lusajl wielką fetę. Kibice na trybunach eksplodowali z radości, tak samo, jak piłkarze na murawie, zaczynając swój szalony taniec. Serbowie znaleźli się w opałach.

Mieli dobry moment, zerwali się do walki piłkarze z Bałkanów, ale to było kilka minut. A potem Brazylijczycy brutalnie sprowadzili ich na ziemię. W 73. minucie zaatakowali lewą flanką, Vinicius Junior podciął piłkę zewnętrzną częścią stopy, a Richarlison jedną nogą podbił piłkę w górę, a drugą z powietrza huknął nie do obrony. Nożycami as Canarinhos zdobył najpiękniejszą bramkę tych mistrzostw świata i rozstrzygnął pojedynek.

Od tego momentu Serbów w zasadzie nie było na boisku. Brazylijczycy złapali swój luz, grali piłkarską sambę, cieszyli się meczem i imponowali w ofensywie. W 81. minucie potężnie uderzył Casemiro, a piłka odbiła się od poprzeczki i bramkarz Serbów tylko głęboko odetchnął. A jeszcze Vanja Milinković-Savić odbił strzały Rodrygo, Freda oraz Gabriela Jesusa. Gromkie "Ole! Ole!" niosło się po trybunach, bo Brazylia grała tak, że ręce składały się do oklasków. To na pewno wielki faworyt tego turnieju.

W grupie G Brazylia rozsiadła się na fotelu lidera i ma trzy punkty, tak samo, jak druga w stawce Szwajcaria. Canarinhos w poniedziałek zagrają z Helwetami w Ad Dausze na Stadium 974 o pozycję lidera i awans do 1/8 finału MŚ. I z taką formą na pewno będą faworytem nie tylko meczu, ale i całego turnieju. Grają naprawdę wspaniale i właśnie taką Brazylię chcemy oglądać. A Serbowie będą chcieli uratować marzenia o awansie starciem z Kamerunem.

Brazylia – Serbia 2:0 (0:0) Bramki: Richarlison (62, 73) Żółte kartki: Strahinja Pavlović, Nemanja Gudelj, Sasa Lukić Sędziował: Alireza Faghani (Iran) Widzów: ok. 70 000