Przerażające odkrycie w Lusowie. Ciało bez głowy w zabarykadowanym mieszkaniu

Agnieszka Miastowska
30 listopada 2022, 15:37 • 1 minuta czytania
Policjanci, którzy we wtorek 29 listopada weszli do mieszkania w Lusowie, przeżyli szok. W mieszkaniu znaleziono korpus kobiety. Głowa była od niego oderwana. W lokalu poza zmarłą był tylko pies. – Nie było śladów kradzieży, włamania, a drzwi były zabarykadowane – mówi w rozmowie z naTemat.pl rzecznik wielkopolskiej policji Andrzej Borowiak.
Ciało bez głowy i pies w jednym mieszkaniu. Makabra w Lusowie Fot. East News/Stanislaw Bielski/REPORTER

Kobieta bez głowy znaleziona w mieszkaniu w Lusowie

Wszystko wydarzyło się w Lusowie w województwie wielkopolskim. Jak mówi naTemat.pl rzecznik wielkopolskiej policji, kobieta mieszkała sama i gdyby nie reakcja sąsiadów, którzy zauważyli, że ta nie wychodzi z domu, nie wiadomo, ile czasu jeszcze zwłoki byłyby w mieszkaniu.

– Wczoraj po południu zaniepokojeni sąsiedzi poinformowali strażników gminnych, że nie mają ze starszą sąsiadką kontaktu od kilku dni. Gdy przyjechali na miejsce, okazało się, że drzwi są zabarykadowane, więc zadzwonili po policjantów i straż pożarną. Wieczorem po wyłamaniu drzwi okazało się, że w mieszkaniu są zwłoki kobiety i jej pies – relacjonuje Andrzej Borowiak.

Sąsiedzi powiadomili policję

Rzecznik KWP w Poznaniu potwierdził, że głowa kobiety była oddzielona od ciała. Co ciekawe, na miejscu brakowało jednak jakichkolwiek śladów włamania, kradzieży czy próby plądrowania mieszkania. Jak przekazuje Andrzej Borowiak, lekarz sądowy określił, że zwłoki w takim stanie znajdowały się od kilku dni, być może były to cztery doby.

– Lekarz nie był w stanie podać przyczyny zgonu i określić, w jaki sposób głowa została oddzielona od reszty ciała. 1 grudnia przeprowadzona zostanie sekcja tej kobiety, po której spodziewamy się otrzymania nowych informacji od biegłych – wyjaśnia rzecznik.

Wielkopolscy policjanci przesłuchują sąsiadów i docierają do wszystkich osób, które mogły mieć kontakt z 71-latką przed jej śmiercią. Kobieta mieszkała sama i trudno powiedzieć, czy mogła liczyć na wsparcie rodziny, skoro to dopiero sąsiedzi po kilku dniach podnieśli alarm.

– Niczego nie zakładamy, wszystko sprawdzamy, czekamy przede wszystkim na opinię biegłych z zakładu medycyny sądowej – podsumował Andrzej Borowiak.