Czy zagraża nam paciorkowiec typu A? Ekspert uspokaja. Atakują za to norowirusy i grypa

Beata Pieniążek-Osińska
13 grudnia 2022, 10:54 • 1 minuta czytania
Z powodu infekcji formą paciorkowca grupy A w tym sezonie w Wielkiej Brytanii zmarło już dziewięcioro dzieci - donoszą media. Czy jest się czego bać? Ekspert dr Tomasz Dzieciątkowski uspokaja, że te zakażenia zawsze miały miejsce, a skala nie jest wcale większa. Za to obecnie w Polsce krąży zjadliwy norowirus. Także grypa kładzie coraz więcej z nas do łóżka.
Grypa i RSV, a także norowirusy, to obecnie główne zagrożenia zwłaszcza dla dzieci. Piotr Mecik/East News

Media donoszą o 9 śmiertelnych przypadkach wśród dzieci w Wielkiej Brytanii z powodu zakażenia inwazyjną formą paciorkowca z grupy A.

Paciorkowiec A jest rodzajem bakterii występującej w gardle i na skórze. U większości ludzi nie powoduje żadnych objawów. Gdy dojdzie do zakażenia, objawami mogą być ból gardła oraz gorączka. W pewnych sytuacjach może jednak doprowadzić do rozwoju poważnego stanu zagrażającego zdrowiu, a nawet życiu. Wywołać może inwazyjną chorobę paciorkowcową. Leczenie polega na podaniu odpowiedniego antybiotyku.

Czy doniesienia mediów o dziewięciu śmiertelnych przypadkach śród dzieci z powodu zakażenia paciorkowcem A w Wielkiej Brytanii to powód do obaw?

Dr Tomasz Dzieciątkowski, pediatra i wirusolog z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego w Warszawie w rozmowie z Natemat.pl uspokaja.

Według niego obecna skala zakażeń i zgonów w wyniku zakażeń paciorkowcem, nie jest większa.

– Od zawsze były zgony. Po prostu ktoś to zebrał i nagłośnił. Zawsze w przypadku zakażeń bakteryjnych paciorkowcowych istnieje ryzyko zgonu. Zwłaszcza u małych dzieci. Nie jest to nic dziwnego – przekonuje dr Tomasz Dzieciątkowski.

Skąd te zgony?

Jak wyjaśnia ekspert, do zgonu może dojść wówczas, gdy dziecko zostanie zbyt późno przyprowadzone do lekarza lub nieprawidłowo został dobrany antybiotyk i zakażenie rozwijało się dalej.

– Może być to akurat ciężka, piorunująco postępująca forma zakażenia. Tego typu rzeczy się zdarzają, zdarzały i będą zdarzać – mówi nam ekspert.

Uspokaja, że nie należy z tego powodu straszyć nadmiernie i wzbudzać niepokoju.

– To są zakażenia paciorkowcowe, które nie są rzadkie i po prostu się trafiają – tłumaczy. Dodaje, że w pewnym niewielkim odsetku przypadków mogą one przebiegać źle i może niestety trafić się nawet zgon, zwłaszcza jeżeli mamy do czynienia z pacjentem pediatrycznym, bo u dzieci wszystkie zakażenia mogą przebiegać bardzo ciężko.

Na jakie objawy zwrócić szczególną uwagę?

Dr Tomasz Dzieciątkowski pytany o to, na jakie objawy powinniśmy zwrócić szczególną uwagę, wyjaśnia, że są to wysoka gorączka i ból gardła.

Jeżeli tylko niepokoją nas te objawy, to trzeba zgłosić się do lekarza.

– Nawet lekarze podstawowej opieki zdrowotnej dysponują w tej chwili już tak zwanymi strep testami i mają możliwość stwierdzenia tego, z jakim paciorkowcem mamy do czynienia. Na tej podstawie dobierają odpowiedni antybiotyk – tłumaczy dr Tomasz Dzieciątkowski.

Norowirusy w natarciu

Nie trzeba się więc obawiać większego ryzyka zakażeniem paciorkowcem. Natomiast w Polsce obecnie dość częste są zarażenia norowirusem.

- Norowirusy są powszechnie występującymi w sezonie jesienno-zimowym wirusami biegunkowymi. Rzeczywiście o dużej zjadliwości. Jednak w krajach rozwiniętych na zakażenia biegunkowe się nie umiera. Pacjent może w krańcowej formie odwodnić się, ale nawodnienie nie jest problemem – mówi nam dr Tomasz Dzieciątkowski.

Jak podkreśla, zakażenie norowirusem wiąże się z kilkudniowymi zazwyczaj nieprzyjemnymi objawami ze strony przewodu pokarmowego.

Takie zakażenia zdarzają się co roku, ale jak wyjaśnia ekspert, w niektórych latach przebiegają z większym nasileniem. W jego ocenie nie jest to jednak nic nadzwyczajnego.

Przypadków grypy więcej niż COVID-19

Obecnie w Polsce więcej jest także przypadków grypy.

W czwartek minister zdrowia Adam Niedzielski na konferencji prasowej informował o tym problemie epidemicznym w naszym kraju.

Jak relacjonował, trend w epidemii COVID-19 się odwraca i od 1,5 tygodniowa odnotowywane są wzrosty wskaźników zachorowań i hospitalizacji z powodu zakażeń koronawirusem.

Jednak to nie COVID-19, ale zakażenia wirusami grypy i RSV stanowią obecnie główny problem epidemiczny w kraju.

Tygodniowa liczba zakażeń na grypę obecnie jest na poziomie blisko 160 tys. To najwięcej od 3 lat - wyliczał minister. Wyjaśniał, że jest to spowodowane obowiązującymi w poprzednich latach obostrzeniami i ograniczeniem ryzyka zakażeń.

Więcej dzieci w szpitalach

Niestety grypa atakuje także dzieci i z tego powodu istotnie wzrosła liczba hospitalizacji wśród najmłodszych pacjentów.

Jak podał Adam Niedzielski, do tej pory, z powodu zakażeń wirusami grypy i RSV hospitalizowanych było 4,2 tys. pacjentów. Aż 60 proc. z tej grupy stanowią dzieci. Według ministra zdrowia, te statystyki mogą wynikać z obniżonej odporności pacjentów pediatrycznych po latach izolacji i ograniczonego kontaktu z rówieśnikami, a więc mniejszego narażenia na kontakt z wirusami.

W przypadku grypy skuteczną ochronę przed zakażeniem lub ciężkim przebiegiem stanowią dostępne szczepienia.

– Mamy dostępność szczepionek na rynku. Zamówiliśmy ponad trzy miliony dawek, a do tej pory wykorzystano około 640 tys. z nich – podał Adam Niedzielski.