Trudno o lepszy synonim "tatusiowozu" niż Volvo w kombi. A co, jeśli wrzucisz do niego 455 koni?

Michał Mańkowski
09 stycznia 2023, 14:28 • 1 minuta czytania
Mówisz "rodzinne auto", myślisz Volvo. A potem szybko dodajesz "w kombi". Różne marki mają różne skojarzenia, ale Szwedzi od lat przodują w tych kilku na raz: bezpieczeństwo, praktyczność i rodzinność. Wzięliśmy na warsztat esencję tego wszystkiego, czyli Volvo V60, a mówiąc potocznie: Volvo w kombi. Brzmi jak przepis na nudę? Tak, ale tylko w teorii. W praktyce jest naprawdę z godnością dla każdego obecnego lub przyszłego "tatusia"
Volvo V60 T8 w elegancko-sportowej stylistyce. Fot. naTemat

Mimo tego wszystkiego, samo V60 jest na rynku obecne stosunkowo niedługo, bo od 2010 roku. Wtedy to zaprezentowano pierwszą generację tego modelu. Wcześniej popularne "Volvo w kombi" można było kojarzyć z kultowego już "niezniszczalnego" modelu V70, którego produkcję zakończono oficjalnie w 2016 roku.


Dwa lata później, w 2018 roku, zadebiutowała druga generacja V60-tki, którą objął już całkowity, przepotężny redesign całej linii stylistycznej i technologicznej, jaką w tamtym czasie przechodziły wszystkie modele Volvo. I właśnie takim modelem zajmujemy się tutaj – Volvo V60 w sportowym pakiecie R-Design i nietuzinkowej wersji silnikowej T8.

Jednak test nie będzie o samym samochodzie w kontekście technikaliów, a o kompromisach (i często ich braku), na które stereotypowo musi pójść właściciel "rodzinnego samochodu". I nie ma co ukrywać, z jakimi często kojarzy się "Volvo w kombi". Bo wiadomo, że jak praktycznie i rodzinnie, to już nie bardzo elegancko, a tym bardziej na pewno nie sportowo.

Tymczasem V60 w testowanej wersji zadaje kłam temu wszystkiemu. Czarna V60-tka wyposażona w sportowy pakiet stylistyczny R-Design wygląda fantastycznie. Spójrzcie tylko na te szerokie wydechy, to przecież nie żaden sportowy samochód. "Nasze" V60 nie jest nudnawym kombi-klockiem. Pewnie, ciągle zachowuje swój charakter praktycznego auta, ale patrząc na nie, nie można odmówić mu elegancji. Ciemna klasyka zawsze się broni, zwłaszcza flirtująca ze sportem. Tutaj dodatkowo wrażenie podbijają ciemne listwy przy drzwiach i na grillu. Super posunięcie, które zawsze niedużym kosztem pozwala podbić wrażenie "wow".

Do ideału zabrakło tylko czarnego logotypu z przodu i napisu w takim samym kolorze z nazwą marki na klapie bagażnika. 19-calowa aluminiowa felga w tej konfiguracji zdecydowanie się broni i nie ma niedosytu, ale jeśli ktoś chciałby sprawić, żeby było jeszcze lepiej, można pokusić się o dorzucenie tutaj kół o oczko większych.

Efekt jest taki, że takie V60 najzwyczajniej w świecie zachwyca wyglądem (przynajmniej mnie). I może nie obejrzą się za nim na światach nastolatkowie, a spotterzy nie zrobią sesji zdjęciowej, ale jestem pewien, że przez myśl większości "tatusiów" przejdzie myśl: "kurde, jest nieźle". To auto, którym bez kompleksów można pojechać i z rodziną na wakacje, i na biznesowe spotkanie.

Tyle pierwsze wrażenia z zewnątrz. A co czeka nas w środku? Jest konsekwentnie. Czysto i elegancko. Taka skandynawska prostota, tyle że w ciemnym wydaniu. Środek doskonale znany ze wszystkich modeli. Do tego stopnia, że siedząc w środku, nie zorientowalibyście się, w którym z nowych modeli Volvo jesteście. Po samym systemie multimedialnym i wnętrzu widać jednak już nieco ząb czasu. Wprowadzony parę długich lat temu wtedy był rewolucyjny, teraz jednak czuć, że od premiery minęło już parę sezonów.

Niby wszystko jest w porządku, ale w mojej ocenie konkurencja premium, do której przecież Volvo słusznie aspiruje, jest tutaj wyraźnie z przodu. A może to po prostu moje subiektywne przekonania, bo jakoś nie podchodzi mi ten sposób sterowania wnętrzem. Duży ekran, strasznie dużo ikonek, przewijanie góra-dół, lewo-prawo. Do tego dotykowe sterowanie nawiewem – jak dobrze, że nie wszyscy producenci idą w tę stronę. Poważnie, coś, co powinno być niezauważalną czynnością niewpływającą na koncentrację kierowcy, przez konieczność robienia tego dotykowo na ekranie czasami urasta do rangi poważnej misji. I to nie tylko kwestia Volvo.

Jeśli chodzi o nawiew, to pewnie to kwestia danego egzemplarza, gdzie coś było nie tak, ale przez dobre 30 minut drogi nie byliśmy w stanie włączyć ciepłego nawiewu, a raczej nie należymy do osób, które mogą mieć z tym problem. Zadziałało dopiero ustawienie maksymalnego grzania na szyby, z którego potem zeszliśmy "w dół" na nogi i korpus.

W trakcie trasy zauważyliśmy też, że na stacji benzynowej i postojach ludzie zaskakująco często zerkają na przód auta. Nic dziwnego, V60 robi przecież świetne wrażenie, ale tutaj powód był nieco inny. Pod oboma reflektorami wystawały kilkucentymetrowe elementy, które wyglądały jak czujniki lub kamery. Odpowiedź była jednak zgoła inna. To spryskiwacze reflektorów, które z jakiegoś powodu nie chowały się z powrotem do zderzaka. Pierdoła, ale pewnie wymagająca wizyty w serwisie. Tutaj trzeba było docisnąć je ręcznie, by schowały się do wewnątrz.

Spokojnie, niech te narzekania Was nie speszą. Podróż V60-tką naprawdę należy do przyjemności. Miejsca jest w zupełności wystarczająco, w wersji hybrydowej bagażnik jest co prawda delikatnie mniejszy niż w normalnych, ale i tak zapakujecie tam siebie z rodziną. Fotele obszyte skórą nappa to dodatek za parę grubych tysięcy złotych, ale jak to się mówi "czuć piniondz". W zestawie idzie też pełna elektryka wentylacja itd. Same fotele mają sportowy vibe, są nieco twarde, ale wbrew pozorom po całodziennej trasie (Warszawa-Kraków-Warszawa) w ogóle nie narzekaliśmy.

Za komfort podróży odpowiada jednak nie tylko to co "dla ciała", ale także i "dla ducha". Volvo przyzwyczaiło nas, że system nagłośnienia Bowers & Wilkins naprawdę daje radę. I tak jest w tym przypadku. Jeśli audio w samochodzie ma dla Was duże znaczenie, te kilkanaście tysięcy dopłaty za premium system nagłośnienia tej renomowanej firmy, jest warte rozważenia. Pytanie jednak, czy jako ojciec, to audio jest tym dodatkiem, w który warto zainwestować. Ja pewnie poszedłbym bardziej w kwestie dopakowaniea bezpieczeństwa i wygody.

Testowany model to jeden z najciekawszych, a jednocześnie na pewno nie najczęściej wybieranych wariantów silnikowych. Za nazwą T8 kryje się bowiem hybryda typu plug-in (z taką wtyczką, którą wsadzacie i ładujecie auto) i 455-konny zestaw spalinowo-elektryczny. Tak, dobrze widzicie. Rodzinne "Volvo w kombi" ma grubo ponad 400 koni pod maską. Wow!

I zapewniam Was, że te konie czuć. Przyspieszenie do setki w 4,6 sekundy to wynik, którego nie powstydzą się niektóre dużo bardziej usportowione samochody. Pod względem performance'u nie potrzeba nic więcej. Ba, tak naprawdę na co dzień w takim rodzinnym aucie potrzeba go nawet dużo mniej. Dlatego zainteresowani mogą rozważyć wersję T6, gdzie koni jest 350.

Moim zdaniem, jeśli jesteście już zainteresowani na poważnie to... nie warto. Różnica w cenie najbardziej podstawowych wersji to zaledwie 37 tysięcy złotych. To oczywiście dużo pieniędzy, ale przy cenie auta 245 tys. vs 282 tys. zł to już nie taka duża różnica za te 100 koni więcej.

Producent deklaruje, że na silniku elektrycznym auto przejedzie nawet 81 kilometrów. Jak an hybrydę typu plug-in, to bardzo dobry wynik. Nawet na poziomie deklaracji. Zazwyczaj jest to ok. 50 kilometrów, z czego realna na spokojnie jest połowa. W przypadku Volvo bez myślenia i martwienia się o to, realne jest 50, co i tak jest fantastycznym wynikiem. W praktyce właściwie 90 proc. dni w mieście byłbym w stanie jeździć na prądzie, co jest naprawdę kuszącą opcją. Poza tym średnie spalanie z trasy mieszanej i miasta wyniosło ok. 8,5l/100 km.

Cennikowa cena za Volvo V60 T8 w pakiecie ultimate dark to 308 900 zł, a przecież za sprawą różnych dodatków może być jeszcze drożej. To dużo. Dla porównania najtańsze Volvo w cenniku w wersji B3 (napęd na przód, miękka hybryda, 177KM) to wydatek od 173 900 zł.

Volvo V60 w testowanym wariancie może rozkochać. Pierwsze wrażenie jest świetne i jeśli "kupujecie" wyglądem, musicie uważać, bo szwedzki producent ma tutaj mocny argument. W środku czeka spore rozczarowanie, jeśli chodzi o system multimedialny i sterowanie autem (dlatego koniecznie sprawdźcie sobie to przed zakupem), ale na szczęście nie ma powodów do narzekań, gdy mówimy o praktycznym wymiarze wnętrza. Wspomniany zgrzyt rekompensują jednak właściwości jezdne, tak jakby były przeszczepione z zupełnie innej klasy. Do tego świetny realny zasięg na prądzie.

To wszystko sprawia, że nie do końca wiem, dla kogo jest to auto, ponieważ łączy tak różne światy. Z jednej strony rodzinne i praktyczne kombi, z drugiej elegancki samochód, z trzeciej sportowe osiągi, a wszystko to doprawione hybrydowym sosem. Jeśli nie ogranicza Was budżet, nie lubicie kompromisów, a filozofia Volvo jest Wam bliska, go for it – będziecie zadowoleni. Jeśli jednak z tyłu głowy zostawiacie nieco miejsca na racjonalność, pewnie rozsądniejszym wyborem będzie wyraźnie tańsza wersja benzynowa lub w podobnych pieniądzach jeszcze większe V90 (od 259 900 zł), gdzie dostajecie wszystko to samo tylko "więcej". Tak czy inaczej, V60 to dziś jedno z najciekawszych aut w swojej klasie na rynku.