Nowe fakty ws. tragedii w Siecieborzycach. Wiadomo, co pamięta 31-latka

Natalia Kamińska
12 stycznia 2023, 06:08 • 1 minuta czytania
19 grudnia w Siecieborzycach doszło do wybuchu bomby podrzuconej w paczce. W wyniku eksplozji ucierpiała matka i dwójka jej dzieci. Wiadomo już, że kobieta pamięta, jak wyglądała paczka, którą otworzyła.
Siecieborzyce, czyli miejsce, gdzie wybuchła bomba. Fot. NewsLubuski/East News

Jak informowaliśmy już wielokrotnie w naTemat.pl, tragedia z grudnia poruszyła całą Polskę. A kolejne doniesienia z Siecieborzyc o 31-letniej Urszuli, której paczka wybuchła w dłoniach oraz jej dzieciach cały czas wywołują ogromne zainteresowanie w całym kraju.

Po wybuchu kobieta z dziećmi trafiła do szpitala uniwersyteckiego w Zielonej Górze. Wszyscy zostali wprowadzeni wówczas w stan śpiączki farmakologicznej. W ciałach mieli odłamki po bombie. Najbardziej ucierpiała 31-latka. Czeka ją jeszcze wiele operacji.

31-latka doskonale pamięta niewielkie, metalowe pudełko

Ale rodzina powoli wraca do zdrowia."Gazeta Lubelska" podaje, jaki jest obecnie jej stan. – Widzi, chociaż wciąż niewyraźnie – opowiedział dziennikowi Marcin Banaszkiewicz, szwagier pani Urszuli. I dodał: "doskonale pamięta niewielkie, metalowe pudełko, które przyniosła do kuchni". Kobieta jest także pewna, że pakunek był zaadresowany właśnie do niej.

Z informacji gazety wynika także, że do domu wrócił już Bartuś, 3-letni synek pani Uli, który w chwili wybuchu był na rękach u babci. Dziecko doznało urazów pleców. W tym tygodniu ze szpitala wyjdzie również 7-letnia Ola.

Dodajmy, że na początku stycznia "Uwaga TVN" pokazała reportaż z Siecieborzyc. Ze wstrząsającą relacją mamy 31-letniej Urszuli, która opowiedziała, jak po eksplozji zobaczyła córkę we krwi leżącą na podłodze i krzyczącą: "Mamo, dobij mnie".

– Wyszła rozgrzać samochód i wróciła z paczką. To był kwadratowy pojemniczek, jakieś 20 centymetrów na 20. Przeczytała, że zaadresowane jest to na nią. Paczka była zaklejona przezroczystą taśmą. Ona chyba wzięła nożyk i otwierała to, wtedy to wybuchło – powiedziała kobieta w programie.

Prokuratura dla dobra śledztwa nie udziela informacji

Po jego emisji coraz więcej ludzi wpłaca na zbiórkę dla poszkodowanej rodziny. – Jest olbrzymi odzew. Gdy zliczyłem wpłaty między godz. 20.00 a północą wczorajszego dnia, to wpłynęło ponad 57 tys. zł i wpływało przez całą noc. Uzbieraliśmy już ponad 200 tys. zł. Dostałem też mnóstwo wiadomości sms-owych, facebookowych, przez WhatsAppa. Ze słowami wsparcia i gratulacjami dla materiału – opowiadał kilka dni temu szwagier kobiety.

31-latka od roku mieszkała u rodziców, a wcześniej żyła wspólnie z Błażejem K., ojcem Bartka, który pracuje w Niemczech jako kierowca ciężarówki. Jak informuje "Gazeta Lubelska" prokurator "Ewa Antonowicz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze twardo powtarza, że dla dobra śledztwa nie może udzielić żadnych informacji w tej sprawie".