Miley i Shakira dopiekły swoim byłym. Kobiety je za to kochają, a ja wcale im się nie dziwię
- Miley Cyrus i Shakira wydały piosenki o swoich byłych w podobnym czasie.
- "Flowers" oraz kawałek o Gerardzie Pique'u z miejsca stały się hitami internetu oraz zawojowały TikToka.
- Kobiety solidaryzują się z Miley i Shakirą, gdyż w ich doświadczeniach odnalazły swoje historie.
Pierwszy oberwał Gerard Pique
Pierwsza swój kawałek udostępniła Shakira. Piosenka o Gerardzie Pique'u zadebiutowała na YouTubie w czwartek 12 stycznia i od tamtej pory (na moment pisania tego artykułu) zebrała niebagatelną liczbę 133 mln wyświetleń.
Kolumbijska piosenkarka nie bawi się w subtelności i w tekście swojej piosenki wykłada kawę na ławę. Obrywa się nie tylko hiszpańskiemu piłkarzowi, ale również jego 23-letniej kochance Clarze Chía Martí.
"Zostawiłeś mnie z twoją mamą jako sąsiadką. Prasa u moich drzwi i dług w urzędzie skarbowym. Myślałeś, że mnie skrzywdzisz, ale uczyniłeś mnie silniejszą. Życzę ci powodzenia z moim tak zwanym zastępstwem. Nawet nie wiem, co się stało. Zachowujesz się tak dziwnie, że nawet cię nie poznaję. Zamieniłeś Ferrari na Twingo, zamieniłeś Rolexa na Casio" – śpiewa artystka.
"Jedziesz szybko, zwolnij. Dużo siłowni, ale pracuj też trochę nad swoim mózgiem. Wilczyca taka jak ja nie jest dla nowicjuszy, wilczyca taka jak ja nie jest dla facetów takich jak ty, byłam poza twoją ligą, dlatego jesteś z kimś takim jak ty. Tak wiele mówi się o byciu mistrzem, a kiedy cię potrzebowałam, dałeś mi najgorszą wersję siebie" – wyrzuca dalej byłemu partnerowi Shakira.
Mocne i po bandzie? Jeszcze jak. Emocje Shakiry są jednak zrozumiałe – artystka odkryła, że partner i ojciec jej dzieci zdradzał ją w ich domu w Barcelonie co najmniej przez dwa lata przed rozstaniem, a zorientowała się jedynie dlatego, że w lodówce ubyło jej ulubionego dżemu, którego Pique nigdy nie tykał...
"Shakira jest na 100 proc. lepszą kobietą ode mnie, bo gdybym ja odkryła, że jakaś studentka nosiła MOJE ubrania w MOIM domu, zabiłabym mojego męża" – materiały solidaryzujące się z Kolumbijką o podobnej treści zawojowały TikToka w ten weekend.
"Flowers" z ukrytym przekazem
Miley Cyrus już od tygodni zapowiadała wydanie swojego pierwszego singla od dawna. "Flowers" brzmi jak nowy hymn singielek, duchowy następca "Single Ladies" Beyoncé, jednak jeśli pozna się zakamuflowane znaczenia w kawałku muzycznie budzącym skojarzenia z ABBĄ, zrozumie się, że piosenkarka wcale nie bawiła się w subtelności.
Po pierwsze, nowa piosenka Miley zadebiutowała w sieci dokładnie w 33. urodziny Liama Hemswortha, co już stanowi wystarczającą sugestię, że jej słowa skierowane są właśnie do niego i bynajmniej nic nie jest przypadkowe.
Po drugie, w domu, w którym nagrana została znaczna część teledysku, Liam regularnie zdradzał artystkę – plotki głoszą, że aż z czternastoma kobietami. Fakt, że Miley ćwiczy w wideoklipie, też ma swoje znaczenie – podobno, gdy jej były mąż spotykał się z kobietami, twierdził, że jeździ na siłownię.
Co jeszcze? W refrenie Miley śpiewa tak: "Mogę kupić sobie sama kwiaty (...) Mogę tańczyć sama i mogę trzymać się za rękę". Fani prędko zauważyli, że te wersy przypominają słowa piosenki Bruno Marsa "When I Was Your Man":
"(..) Powinienem kupić Ci kwiaty i trzymać Cię za rękę/ Powinienem był oddać Ci cały mój czas, kiedy miałem szansę/ Zabierać na każdą imprezę, bo wszystko, czego chciałaś to tańczyć" – śpiewa Mars.
Ta zbieżność również ma nie być przypadkowa – podobno Hemsworth zadedykował tę piosenkę Miley w 2013 roku, gdy była jeszcze ona jego narzeczoną. Informacja ta nie została jednak oficjalnie potwierdzona.
Wisienką na torcie jest to, że w niektórych scenach była gwiazda Disneya tańczy w męskim garniturze od marki Yves Saint Laurent. Ma to być ten sam komplet, w którym na premierze filmu "Avengers: Koniec gry" Liam powiedział Miley, że ma się "zachowywać".
Piosenki Miley Cyrus i Shakiry to hymny zdradzonych kobiet
Jak wiadomo, historycznie mężczyźnie mieli znacznie większe przyzwolenie na zdradzanie swoich partnerek, a często uzależnione od nich ekonomicznie kobiety nie miały za wiele do gadania poza przymykaniem oczu i udawaniem, że za ich plecami nic się nie dzieje i płakaniem w poduszkę.
Ponadto, przez wieki "złość" była czymś, co nie przystawało kobiecie (do tej pory zresztą jeszcze nie uporaliśmy się z tym stereotypem). Na wszelkie zniewagi niewiasty powinny więc odpowiadać z opanowaniem oraz "klasą".
Czasy się jednak zmieniły. Kultura call-out'u, czyli wywoływania osób do wytłumaczenia się ze swoich czynów ma swoje jasne i ciemne strony, jednak z pewnością zachęciła do tego, by głośno opowiadać o swoim poczuciu krzywdy i zranienia, co w wielu przypadkach ma działanie uwalniające.
Początkowo nie byłam fanką żadnej z piosenek, ale reakcja kobiet na nie pokazała mi, że były one niezwykle potrzebne. Kobiety nie chcą już milczeć oraz złościć się i cierpieć w samotności po bolesnych rozstaniach (w przypadku gwiazd światowego formatu nawet nie ma takiej możliwości, gdy ich życie jest na świeczniku).
"Być zdradzonym" przez bardzo długi czas było niemal równoznaczne z "byciem poniżonym", więc wiele osób ukrywało, że zostało skrzywdzonych w ten sposób. Dzięki takim piosenkom, jak ta Shakiry czy Miley narracja powoli zaczyna się jednak odwracać – wstydzić powinien się jedynie ci, którzy zamiast mieć odwagę, by zakończyć relacje, uciekli się do nieuczciwości.
Coś, co miało więc być katharsis przede wszystkim dla artystek, pozwoliło wielu kobietom uwolnić negatywne emocje, zjednoczyć się oraz okazać sobie wsparcie. A czy nie tak właśnie powinna działać sztuka?