Ksiądz rozpłakał się podczas mszy, a film stał się hitem. Duchowny zabrał w tej sprawie głos
- Nagranie z księdzem Caro zostało opublikowane jeszcze w 2020 roku
- Wideo ponownie zyskuje na popularności w sieci
- Ksiądz postanowił opowiedzieć co było przyczyną jego wzruszenia
Jak ustalił portal Aleteia, ksiądz Ernesto obecnie pracuje jako wikariusz w parafii Matki Bożej Anielskiej w archidiecezji Monterrey w Meksyku. Portal postanowił skontaktować się z duchownym i zapytać o sytuację, która wywołała wiele spekulacji wśród internautów.
Na nagraniu widać, jak ksiądz trzyma w dłoniach hostię. Nagle jego głos zaczyna się łamać i duchowny się wzrusza.
Dlaczego ksiądz się rozpłakał?
W 2020 roku (z którego pochodzi także filmik) ksiądz Caro był bardzo obciążony pracą, w związku z czym zachorował. Z uwagi na trwającą pandemię myślał, że był to COVID-19. Później - jak pisze portal - okazało się jednak, że duchowny miał objawy wypalenia zawodowego.
Kapłan przekazał, że w tamtym momencie doświadczył "bardzo głębokiego smutku". Dodał, że "tak jak Pan pożegnał się z apostołami, swoimi przyjaciółmi, podczas Ostatniej Wieczerzy, tak i ja pożegnałem się w tym momencie z moimi przyjaciółmi i poddałem się Jego woli".
Ksiądz stwierdził, że przez cały czas podczas wzruszenia prowadził dialog z Bogiem i doświadczał podobnych emocji, których "doświadczał Chrystus przed męką".
– Pan używa takich znaków, aby przemówić do serca – mówił ksiądz, twierdząc, że Bóg poprosił go, aby zwolnił tempo. Na nagraniu kapłan odprawiał ceremonię w dniu, w którym żegnał się ze swoimi parafianami w parafii Świętego Krzyża.
Ksiądz podzielił się trudnym doświadczeniem. Kobieta wpadła w furię podczas kolędy
Niedawno pisaliśmy o księdzu, który opowiadał o swoich trudnych doświadczeniach podczas wizyt duszpasterskich. Ksiądz Janusz Koplewski wypowiedział się w rozmowie z "Faktem" na temat swoich doświadczeń z dozą zrozumienia dla parafian.
Koplewski opowiedział o nieprzyjemnej sytuacji, która miała miejsce podczas kolędy w szpitalu. Duchowny odwiedzał wówczas pacjenta na OIOM-ie, na oddziale kardiologicznym.
– Jakaś pani zareagowała na mój widok furią. I to do tego stopnia, że aż jej niebezpiecznie ciśnienie podskoczyło. Były wyzwiska. Pielęgniarka poprosiła, żebym poszedł, bo pacjentka im zejdzie. A wystarczyło powiedzieć normalnie, że widok księdza jest dla kogoś trudny i że prosi się o opuszczenie oddziału. Niepotrzebna były ta agresja i słownictwo wulgarne. Dlatego wolę te zaproszenia – mówił ks. Koplewski.
Ksiądz powiedział także między innymi, że zawsze prosi odwiedzane osoby, by nie zamykały psów w innych pomieszczeniach, ponieważ darzy je sympatią. Opisał także sytuacje, gdy rodziny próbują "na siłę" go ugościć. Ks. Koplewski jednak – jak opisuje – takie "spożywcze podarki" przekazuje później potrzebującym.
Duchowny zaznaczał, że odwiedza tych parafian, którzy wyrażą taką chęć. – W ten sposób chodzę tylko do tych osób, które są naprawdę praktykujące i nie jestem intruzem w niczyim domu. I jest bardzo miło – zapewnił ksiądz.