Wielka feta w Poznaniu. Lech dał polskiej piłce awans po ponad 30 latach
- Bodø/Glimt w norweskiej Eliteserien zdobyło wicemistrzostwo kraju
- Norweski zespół w minionym sezonie dotarł do ćwierćfinału Ligi Konferencji
- Lech Poznań powtórzył sukces piłkarzy Legii Warszawa z 1991 roku
Czwartkowy wieczór był wyjątkowo trudny do gry w piłkę na murawie stadionu przy ulicy Bułgarskiej w Poznaniu. Piłkarze Lecha Poznań oraz Bodø/Glimt musieli sobie radzić z mocnymi opadami deszczu, które nie odpuszczały zarówno przed meczem, jak i w jego trakcie. A to warunki, które sprawiały, że bieganie po grząskim boisku oraz kreacja akcji, są szczególnie trudne. I to niezależnie od tego, jakiej klasy piłkarze są akurat na murawie.
Poznaniacy jako pierwsza polska drużyna w XXI wieku stanęli przed szansą awansu do kolejnej rundy europejskich pucharów wiosną. Ostatni raz tej sztuki dokonała Legia Warszawa, która w 1991 roku w Pucharze Zdobywców Pucharów wyeliminowała włoską Sampdorię Genua.
Z pierwszego meczu mistrzowie Polski przywieźli bezbramkowy remis. Spoglądając na to, że wicemistrzowie Norwegii lepiej prezentują się u siebie, w okolicach koła podbiegunowego, można było mieć nadzieję na sukces w rewanżu. Tym bardziej że kibice Lecha są znani nie tylko w PKO BP Ekstraklasie, ale również w międzynarodowym wydaniu, z głośnego dopingu.
Przeciętna pierwsza połowa w Poznaniu
Otwierające 45 minut, nie ma co się oszukiwać, nie było porywającym widowiskiem. Odpowiedź statystyczna mówiła wszystko, mianowicie oddano tylko jeden strzał w światło bramki. Szarpać skrzydłem próbował Michał Skóraś, którego popisy oglądał z wysokości trybun selekcjoner Biało-Czerwonych Fernando Santos.
Problemem gospodarzy z Poznania mógł być przede wszystkim fakt, że w składzie Bodø/Glimt można było odnaleźć Hugo Vetlesena. Grający z dziesiątką na plecach pomocnik musiał pauzować za kartki tydzień wcześniej, ale w wielkopolskiej stolicy zagrał już od pierwszej minuty. Patrick Berg razem ze wspomnianym kolegą z drużyny pokazywali dużo piłkarskiej jakości. Lech starał się odpowiedzieć przede wszystkim wielką ambicją.
Bezcenny kapitan Lecha Poznań
Przy obecności ponad 34. tysięcy kibiców gospodarze na drugą odsłonę wyszli z jedną istotną zmianą. Na boisku pojawił się Filip Dagerstål, który na boisku zastąpił Bartosza Salamona. Jak się okazało, Szwed już po dwóch minutach wybijał piłkę niemal z pustej bramki.
W 54. minucie kapitalną okazję fatalnie zmarnował Vetlesen. Najlepszy zawodnik ligi norweskiej z kilku metrów w sobie tylko znany sposób zmarnował sytuację. Mając dwa metry wolnej przestrzeni, gdzie spokojnie mógł zmieścić futbolówkę, Norweg huknął nad poprzeczkę. Filip Bednarek mógł odetchnąć z ulgą.
Sygnały do ataku gospodarzom dał szarpiący prawą flanką Adriel Ba Loua. Lech dopiął swego za to w 63. minucie. Kto mógł dać historyczny awans? Tylko kapitan, czyli Mikael Ishak.
Co ciekawe, choć wydawało się, że Norwegowie rzucą się do odrabiania strat, poznaniacy byli w stanie zapanować nad boiskowymi wydarzeniami. Meczu nie zakończył na murawie strzelec gola, bo szwedzkiego snajpera złapały skurcze, a dodatkowo kontuzja.
Co jednak najistotniejsze, po 32. latach polski zespół przebił się do kolejnej rundy w europejskich pucharach, patrząc na wiosenne granie.
Lech Poznań – Bodø/Glimt 1:0 (0:0) Bramka: Mikael Ishak (63) Żółte kartki: Joel Pereira – Patrick Berg, Nino Zugelj Sędziował: Nikola Dabanović (Czarnogóra) Widzów: 34 017 Wynik pierwszego meczu: 0:0 Awans do 1/8 finału LKE: Lech Poznań
Lech: Filip Bednarek – Pedro Rebocho, Antonio Milić, Bartosz Salamon (46. Filip Dagerstål) – Joel Pereira, Adriel Ba Loua (85. Alan Czerwiński) – Michał Skóraś, Jesper Karlström, Afonso Sousa (90. Nika Kvekveskiri) – Filip Szymczak (85. Artur Sobiech), Mikael Ishak (78. Filip Marchwiński). Bodø/Glimt: Julian Faye Lund – Adam Sorensen, Marius Lode (90+2. Lars Salvesen), Brede Moe, Brice Wembangomo – Albert Gronbaek, Patrick Berg, Hugo Vetlesen – Amahl Pellegrino, Faris Moumbagna (69. Runar Espejord), Joel Mvuka Mugisha (76. Nino Zugelj).