W Gruzji wybuchły masowe protesty. Parlament przyjął ustawę "pod dyktando Moskwy"
- Gruziński parlament przyjął ustawę wzorowaną na rosyjskich
- Na ulicach Tbilisi wybuchły zamieszki
- Protestujący rzucali w policję koktajlami Mołotowa i odśpiewywali hymn Gruzji
Parlament Gruzji przyjął kontrowersyjną ustawę o "agentach zagranicznych". Opozycja twierdzi, że przypomina ona dokładnie te, które obowiązują w Rosji.
Projekt, który został zainicjowany przez rządzącą partię Gruzińskie Marzenie, nakłada obowiązek zarejestrowania się jako "zagraniczni agenci", na wszystkie organizacje, które otrzymują ponad 20 proc. swoich funduszy z zagranicy. Podmioty, które nie zastosują się do tych przepisów, będą ukarane wysokimi grzywnami.
Na ulicach Tbilisi wybuchły masowe protesty
W związku z nową ustawą na ulicach Tbilisi zebrało się tysiące protestujących. Mieli oni ze sobą flagi Unii Europejskiej czy Stanów Zjednoczonych. Tłum krzyczał hasła typu: "Nie dla rosyjskiej ustawy" i śpiewał hymn Gruzji. Policja użyła wobec protestujących armatek wodnych i gazu łzawiącego. Niektórzy próbowali także wedrzeć się do siedziby parlamentu.
Anton Heraszczenko, doradca szefa MSW Ukrainy kolei przekazał, że manifestujący rzucali w kierunku policjantów kamieniami i koktajlami Mołotowa.
Prezydent Gruzji Salome Zurabiszwili opublikowała w swoich mediach społecznościowych wystąpienie, w którym wyraziła solidarność z protestującymi. O samej ustawie powiedziała, że "nie jest nikomu potrzebna".
– Apeluję do was, do tych, którzy stoją dziś na Alei Rustawelego (w stolicy) - podobnie jak ja sama wiele razy tam stałam. Jestem z wami, ponieważ reprezentujecie wolną Gruzję. Kraj, który należy do wolnej Europy i nikt nie zdoła go zawłaszczyć – przekazała Zurabiszwili, cytowana przez ukraiński portal Suspilne.
Wielkie zamieszki i szturm na parlament w Gruzji. Po przemówieniu rosyjskiego deputowanego rozpętało się piekło
Przypomnijmy także o zamieszkach, które wybuchły w stolicy Gruzji w 2019 roku. Wówczas niemal 70 osób zostało rannych, a tysiące Gruzinów wyszły na ulice i ruszyły szturmem na budynek parlamentu, w którym odbywało się coroczne spotkanie parlamentarzystów z państw prawosławnych.
W zamieszkach brało udział według szacunków BBC około 10 tysięcy osób. Protestujący próbowali szturmować parlament Gruzji. Policja powstrzymała ich przed wejściem do budynku przy użyciu gazu łzawiącego i gumowych kul. Rannych zostało 69 osób, w tym 39 policjantów i dziennikarze prozachodnich mediów.
Tak gwałtowna reakcja Gruzinów została wywołana przez Siergieja Gawriłowa, deputowanego do rosyjskiej Dumy, który był jednym z uczestników corocznego międzynarodowego spotkania parlamentarzystów z państw prawosławnych. Gawriłow podczas swojego przemówienia nie tylko zajął miejsce przewodniczącego izby, ale również przemawiał po rosyjsku, co jeszcze bardziej zdenerwowało Gruzinów. – To był policzek w obliczu najnowszej historii Gruzji – powiedziała na temat zachowania Gawriłowa Elene Khoshtaria, opozycyjna członkini parlamentu. Nie ma się co dziwić. W końcu Rosja do tej pory trzyma swoje wojska w Osetii i Abchazji – dwóch separatystycznych częściach Gruzji. To dlatego niektórzy z protestujących przynieśli ze sobą flagi z napisami "Rosja jest okupantem".