"Tygodnik NIE" odpowiada na cenzurę Orlenu. Marszał: Szykujemy jeszcze gorszą okładkę
- Daniel Obajtek wycofał ze sprzedaży na Orlenie aktualne wydanie "Tygodnika NIE"
- Politykowi PiS nie spodobała się okładka gazety, która jest komentarzem na temat krycia przestępców seksualnych w Kościele przez Karola Wojtyłę/Jana Pawła II
- Cenzura wprowadzona przez prezesa Obajtka jest niezgodna z prawem prasowym
Od kilku dni jednym z głównych tematów debaty publicznej są niezależne ustalenia TVN24 i holenderskiego dziennikarza Ekke Overbeeka: Jan Paweł II już jako kardynał Karol Wojtyła tuszował pedofilię w Kościele, a sprawców przenosił na inną parafię, gdzie nadal mieli dostęp do dzieci. Rządząca Zjednoczona Prawica jest oburzona i wzywa do obrony "dobrego imienia Jana Pawła II".
Na fali tego wzmożenia z kiosków Orlenu i Poczty Polskiej zniknęło najnowsze wydanie "Tygodnika NIE". Decyzję o cenzurze ogłosił we wtorek 14 marca Daniel Obajtek, prezes Orlenu z ramienia PiS.
"Podjąłem decyzję o wycofaniu ze wszystkich punktów sprzedaży Orlenu nowego wydania Tygodnika NIE, którego okładka przekracza wszelkie granice. Mamy miejsce dla wszystkich tytułów prasowych, ale nie ma zgody na mowę nienawiści i niszczenie autorytetu Świętego Jana Pawła II" – napisał Obajtek na Twitterze. Przypomnijmy, że w 2020 roku PiS za pośrednictwem Orlenu kupił wydawnictwo Polska Press, co eksperci nazwali orbanizacją rynku medialnego.
Admin NIE Michał Marszał komentuje decyzję prezesa Daniela Obajtka
Michał Marszał, popularny admin kont społecznościowych "Tygodnika NIE", mówi naTemat, że sygnały od pracowników Poczty Polskiej o ocenzurowaniu wydania z papieską okładką spływały do redakcji od kilku dni.
– Spodziewaliśmy się, że Poczta wycofa nas ze sprzedaży, a tu proszę: Daniel też stópkę podstawił. To wygląda jak rywalizacja wewnętrzna w PiS o tytuł tego, kto bardziej obroni papieża w sprawie, której bronić się nie da – ocenia Michał Marszał.
Admin NIE podkreśla, że po tweecie Daniela Obajtka cenzura stała się oficjalna, ale już od dawna sygnaliści z państwowych spółek informowali redakcję, że pracownicy poszczególnych placówek Poczty Polskiej i Orlenu mają odgórne polecenie, by nie wystawiać "Tygodnika NIE" na półki, a potem zwracać nakład do redakcji.
– Alarmowali nas także czytelnicy, którzy nie mogli nas kupić nawet w dniu premiery nowego numeru – opisuje Marszał.
Zgodnie z brzmieniem art. 54 polskiej Konstytucji wykluczona jest tzw. cenzura prewencyjna, obejmuje jednak również standard zakazujący cenzury represyjnej, a więc ograniczającej dostęp do publikacji medialnych (w tym prasowych) już znajdujących się w obrocie. Co do zasady standard ten skierowany jest w założeniu do organów mogących się uznać za właściwe w zakresie dokonywania takiej kontroli oraz ustawodawców, należy jednak postrzegać go również jako podstawę i ramy, w których powstają dalsze przepisy, w tym chociażby Prawo prasowe. Zgodnie z art. 3 Prawa prasowego wykluczone jest utrudnianie drukowania i nabywania przyjętych przez przedsiębiorstwo do druku i rozpowszechniania dzienników, czasopism lub innych publikacji prasowych z powodu ich linii programowej albo treści przez pracowników poligrafii lub kolportażu. Zgodnie z ustalonym rozumieniem pojęcia "pracownik kolportażu" obejmuje on wszystkie osoby i podmioty zajmujące się dystrybuowaniem prasy wśród odbiorców, przy cyzm pracownikami kolportażu są zarówno podmioty zajmujące się hurtowym, jak i detalicznym rozpowszechnianiem prasy. W kontekście działań spółki Orlen warto również przypomnieć o Prawie ochrony konkurencji i konsumenta, gdzie w art. 24 ustawy wprost zakazane pozostaje bezprawne lub godzące w dobre obyczaje zachowanie przedsiębiorcy, w tym również zakazane jest stosowanie praktyk naruszających zbiorowe interesy konsumentów. Zgodnie z polskimi oraz europejskimi standardami jawność życia publicznego oraz kontrola i krytyka społeczna umożliwiają partycypację obywatelską. Wolność prasy jest wprost wymieniona zarówno w Karcie Praw Podstawowych Unii Europejskiej, jak również w Europejskiej Konwencji Praw Człowieka i Obywatela. Wolność słowa i prasy zgodnie ze współczesnym jej rozumieniem pozostaje nierozerwalnie związana z demokracją. Gwarantuje ochronę pluralizmu, stanowiącą podstawę funkcjonowania współczesnych demokracji.
Reakcja "Tygodnika NIE" na wieść o wycofaniu gazety ze sprzedaży na Orlenie
Na pytanie, czy gratulować czy współczuć redakcji pisma całego zamieszania, Marszał odpowiada: gratulować.
– Działania cenzora Obajtka nas rozbawiły. Nie dość, że zrobił nam reklamę na całą Polskę, to jeszcze możemy liczyć na odszkodowanie. Teraz pracujemy nad jeszcze gorszą okładką, by obrazić nie tylko Orlen i Pocztę Polską. Raduje nas także to, że z działań szefów bekę mają szeregowi pracownicy – śmieje się admin NIE.
Intryguje go także moment ogłoszenia cenzury.
– Nie bardzo rozumiem sens blokowania pisma we wtorek, gdy większość czytelników kupuje je wtedy, gdy się ukazuje, czyli w piątek – zastanawia się Marszał.
Marszał mówi, że decyzja Obajtka wywołała nową falę zainteresowania czasopismem, które – podkreśla – pierwszy tekst o kryciu przestępców seksualnych przez kościelnych hierarchów opublikowało w 1993 roku, a więc już 30 lat temu. – Warto nas czytać, by wiedzieć o czym za kilka czy kilkanaście lat zaczną mówić duże media – zachęca Michał Marszał.
Admin NIE podkreśla, że sprawą zajmują się już prawnicy tygodnika, z kolei dziennikarze pracują już nad nowym numerem gazety. – Nie mamy jeszcze danych dotyczących sprzedaży, ale od wczoraj spływa do nas mnóstwo sygnałów od osób, które dzięki decyzji Obajtka kupiły "Tygodnik NIE" po raz pierwszy – relacjonuje specjalista od mediów społecznościowych.
Michał Marszał: To kopnięcie słabszego, ale PiS chce, by bali się mocniejsi
Rozmówca naTemat wskazuje, że przy całym komizmie ocenzurowania "NIE" przez Orlen, sytuacja jest poważna. – To tak, jakby właściciel serwerów, na których jest postawiony Onet, nagle wyciągnął wtyczkę, bo nie spodoba mu się jakiś tekst – rysuje porównanie Marszał.
Admin NIE zaznacza, że Zjednoczona Prawica właśnie testuje, jak dalece może się posunąć w ataku na wolne media.
– Wzięli nas na celownik, bo jesteśmy małą redakcją. To kopnięcie słabszego, ale PiS chce, by bali się mocniejsi. Kaczyńskiemu najbardziej zależy na uciszeniu TVN, ale się nie udało, bo stacja należy do Amerykanów. PiS zwasalizował TVP, nastraszył Polsat, położył rękę na mediach lokalnych z Polska Press. Tym bardziej drażnią go nieprawomyślne materiały mediów, które nie są zależne od partii. PiS-owi chodzi o efekt mrożący – ocenia Michał Marszał i przypomina, że od kilku lat Polska systematycznie spada w rankingach wolności prasy.
Jak mówi, "PiS zaciska pięść na mediach", bo niedługo odbędą się wybory, a politycy obozu władzy walczą o życie. – Niszczą wolność słowa, bo boją się, że pójdą siedzieć – ocenia admin NIE. Jego zdaniem nie jest to tylko pusta obietnica opozycji.
– Jako człowiek głęboko wierzący wierzę, że rozliczenie PiS-u stanie się faktem – przewiduje Michał Marszał.
Władza kontra "Tygodnik NIE". Marszał: To nie pierwszy raz
Rozmówca naTemat przypomina, że "Tygodnik NIE" wielokrotnie podpadał rządzącym i także wtedy dawało mu to ekspozycję na całą Polskę.
Na przykład w 2013 roku przeprosin od gazety domagał się premier Donald Tusk, bohater jej żartu primaaprilisowego. Poszło o rzekomy stenogram rozmów premiera z innymi politykami podczas meczu Polska-Ukraina wydrukowany na łamach pisma. Był całkowicie fikcyjny, ale wiele redakcji zaczęło o nim pisać na serio, ponieważ wydanie ukazało się przed 1 kwietnia. Sprawa oparła się o sąd, który kazał wydawcy zamieścić przeprosiny.
– Zrobiliśmy to, bo nie chciało nam się apelować. W każdym razie darliśmy łacha także z Tuska. Nie boimy się żadnej władzy – podkreśla Marszał.
Od razu zastrzega jednak, że nie można mówić o żadnej symetrii pomiędzy tamtą sytuacją a obecną. – Obserwuję politykę od 13 roku życia. Nigdy nie było takiego syfu jak teraz. Rozmawiamy już 17 minut i obawiam się, że już nie jestem na bieżąco z aferami PiS-u – podsumowuje admin NIE.