Jak on wyhamował?! Ten sportowiec pobił rekord prędkości w jeździe na nartach
- Francuz rozpoczął zjazd na wysokości 2715 metrów n.p.m.
- Przed laty rekordzistą był... ojciec obecnego rekordzisty, Philippe Billy
- Tego typu zjazdy były pokazową dyscypliną na ZIO w Albertville (1992)
To było coś, co wydawało się nieosiągalne, a faktycznie się wydarzyło. Simon Billy został nowym rekordzistą w prędkości jazdy na nartach. Francuz po wielu latach treningów oraz sporej liczbie nieoficjalnych prób, w końcu osiągnął swoje wielkie marzenie.
Billy podczas środowego, oficjalnego zjazdu, osiągnął prędkość aż 255,5 km/h. Wcześniejszy rekordzista w jeździe na nartach, Ivan Origone, w 2016 roku wykręcił "tylko" 254,9 km/h.
Zjazd, który wykonał Billy, błyskawicznie stał się jednym z hitowych nagrań w mediach społecznościowych. Dumni są przede wszystkim Francuzi, którzy mają swoje tradycje w prędkościowych zjazdach. Przykładem mogą być np. igrzyska olimpijskie, rozegrane zimą we francuskim Albertville. Dokładnie w 1992 roku zaprezentowano wówczas, jako dyscyplinę pokazową, właśnie tzw. narciarstwo szybkie.
Tragiczny wypadek na ZIO 1992
Międzynarodowy Komitet Olimpijski ostatecznie nigdy nie decydował się na wprowadzenie tej dyscypliny do programu igrzysk. Warto dodać, że właśnie podczas olimpijskich zmagań w 1992 roku, doszło do śmiertelnego wypadku.
Podczas sesji treningowej zginął wówczas szwajcarski zawodnik Nicolas Bochatay. Doszło do fatalnego zdarzenia, w którym zawodnik zderzył się ratrakiem. Podczas ZIO 1992 pobito również rekord świata kobiet. Tarja Mulari z Finlandii okazała się najszybszą wśród pań, osiągając rezultat 219,2 km/h.
Rodzinne tradycje rekordzisty
Co ciekawe, zanim pobity został rekord w środę 22 marca 2023 roku, jego autor Simon Billy mógł z zazdrością spoglądać na... swojego ojca. Dokładnie w 1997 roku Philippe Billy osiągnął bowiem rekordową – jak na tamte czasy – prędkość 243,9 km/h.
Żeby pobić wynik swojego ojca, Simon Billy musiał się mocno postarać. Główną motywacją był jednak rekord świata, który oscylował na granicy prędkościowego szaleństwa.
Francuz zjeżdżał z wysokości 2715 metrów n.p.m., a ułożenie terenu było bardzo wymagające, pod względem utrzymania odpowiedniego rytmu zjazdu. Jak to bywa przy historycznych wynikach, niemal wszystko udało się idealnie zgrać.
– Nie będę ukrywał, to był zjazd mojego życia. Tak, udało się! Byłem spokojny na starcie i pewny siebie. Spełniło się moje wielkie marzenie z dzieciństwa – nie ukrywał wzruszenia na mecie nowy rekordzista świata.
Po odnotowaniu historycznej prędkości Francuz dojechał na metę, gdzie wpadł w tzw. siatki zabezpieczające. Podobnie wyglądają zabezpieczenia przy okazji rywalizacji zawodowców w narciarstwie alpejskim. Rekordzista bez najmniejszego uszczerbku mógł zdjąć kask i cieszyć się razem z towarzyszącymi mu na mecie kibicami. W końcu osiągnął swój życiowy wynik.