Nowe nagranie ws. Wieczorek to jednak przełom? Teraz widać dokładnie istotny szczegół
- Czy Iwona Wieczorek została zamordowana, a jej ciało ukryto? Kto jest zabójcą? A może gdańszczanka żyje? Od blisko 13 lat na te pytania wciąż nie ma odpowiedzi
- W dodatku ostatnio się nasiliły – po tym, jak jedną z najtrudniejszych spraw kryminalnych w Polsce przejęło krakowskie Archiwum X
- Działania śledczych w dawnej Zatoce Sztuki zelektryzowały Polskę, ale przełomu jak nie było, tak nie ma. Tajemniczy jest także wątek "pana ręcznika"
Od kilkunastu lat pojawiają się nowe teorie, co wydarzyło się w nocy z 16 na 17 lipca 2010 roku w Trójmieście. To właśnie wtedy po raz ostatni widziano żywą Iwonę Wieczorek, 19-letnią gdańszczankę, która wracała do domu promenadą w Jelitkowie.
Kim jest "mężczyzna z ręcznikiem"?
Sprawa jest zagmatwana, a ostatnio pojawiło się wiele nowych doniesień i hipotez na temat jednej z najtrudniejszych i najbardziej tajemniczych spraw kryminalnych w Polsce. Jednym z wątków, który w śledztwie pojawiał się już wcześniej, jest "pan ręcznik".
Przypomnijmy: w grudniu 2022 policja zamieściła w mediach społecznościowych nagrania, na których widać poszukiwanego "mężczyznę z ręcznikiem", który gra w trzy kubki. Pierwotnie śledczy zakładali, że ten sam mężczyzna szedł za Iwoną Wieczorek w noc jej zaginięcia.
Opublikowane nagranie miało być przełomowe – udało się bowiem ustalić, jak mężczyzna dokładnie wygląda. On sam zgłosił się także na policję. Przełomu się nie doczekaliśmy, bo "mężczyzna z ręcznikiem" ma nie być brany pod uwagę jako potencjalny zabójca.
Teodor N., bo to jego przez 12 lat szukała cała Polska, dziś mieszka w Chorzowie. W trakcie przesłuchania stwierdził, że nie ma żadnej wiedzy na temat zaginięcia Iwony. – Wszyscy zrobiliście ze mnie zabójcę Iwony Wieczorek, a ja nawet w tym dniu tam nie byłem – powiedział w rozmowie z "Faktem".
Zaginięcie Wieczorek. Policja szuka innego "pana ręcznika"?
Zupełnie nowe informacje na temat mężczyzny z ręcznikiem przekazał dziennikarzom TVN policjant, który ma dobrze znać kulisy śledztwa. – Facet, który zgłosił się na policję, to nie jest "pan ręcznik" z Gdańska z 2010 roku. Nie ma nic wspólnego z tym gościem, który szedł za Iwoną – powiedział dziennikarzom.
W noc zaginięcia gdańszczanki "pan ręcznik" został uchwycony przez kamery o godz. 4:12 rano, gdy szedł za Iwoną Wieczorek. Dwie godziny później (o godz. 6:21) mężczyzna znowu jest na nagraniu – wraca tą samą drogą. W dodatku nie ma na sobie koszuli i niewykluczone, że na prawym ramieniu ma tatuaż.
Nagranie, na którym widać jak "pan ręcznik" wraca, jest nowe. "To zdaniem śledczych wyklucza go z grona sprawców. Mógłby być jednak bardzo cennym świadkiem" – usłyszeliśmy w reportażu TVN.
– To mógł być facet z zagranicy, który przypłynął na małej łódce. Albo ktoś przyjezdny, kto przyjechał samochodem i tej nocy bawił się w okolicy. Cudzoziemiec – powiedział policjant.
Jak dodał, "nigdy nie sprawdzono, jakie łódki wpływały i kto się meldował". – Dane osobowe, informacje z kapitanatu, nie tylko w Gdańsku, ale w Sopocie czy w Gdyni – to wszystko nie zostało zrobione – stwierdził.
Iwona Wieczorek zaginęła w nocy z 16 na 17 lipca 2010 roku. Bawiła się ze znajomymi w sopockim klubie: koleżanką Adrią i trzema kolegami – Pawłem, Markiem i Adrianem. Dwukrotnie chciała samotnie wyjść z imprezy, jednak odwodzili ją od tego znajomi.
Iwona wyszła z klubu o godzinie 2:50. Po godzinie 4:00 zadzwoniła do Adrii, ale później rozładował jej się telefon. O 4:12 kamery monitoringu pokazały, jak idzie chodnikiem przy wejściu na plażę nr 63 w Jelitkowie. Od tamtej pory nie wiadomo, co się z nią stało.