Przez 12 lat szukała go cała Polska. Wyszedł z klubu za Iwoną Wieczorek i szedł za nią deptakiem. Uchwycił go miejski monitoring, jednak podobnie jak po kobiecie, ślad zaginął i po nim. Teraz Teodor N. przerywa milczenie i zapewnia, że nie ma ze sprawą nic wspólnego.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jak ustalili dziennikarze "Faktu", "mężczyzna z ręcznikiem", którego szukała cała Polska, dziś mieszka w Chorzowie. Ma złoty kolczyk w uchu, a także charakterystyczny t-shirt, w którym mogliśmy zobaczyć go na nagraniu monitoringu.
W rozmowie z tabloidem zapewnił, że nie ma nic wspólnego ani z zaginięciem, ani z możliwym zamordowaniem Iwony Wieczorek. – Wszyscy zrobiliście ze mnie zabójcę Iwony Wieczorek, a ja nawet w tym dniu tam nie byłem – powiedział.
Komentarz "mężczyzny z ręcznikiem" jest niezwykle emocjonalny. Tabloid opisał zaś, że Teodor N. zachowywał się nerwowo podczas rozmowy. Należy jednak podkreślić, że nie ciążą na nim żadne prokuratorskie zarzuty.
Równolegle po nagłym przełomie i postawieniu zarzutów Pawłowi P. ten zdaje się zapaść pod ziemię. W rozmowie z naTemat pełnomocnik mężczyzny, Krzysztof Woliński wyjaśnił, że oskarżony nie będzie wypowiadał się do mediów.
– Tak to rozumiem [że P. ma nie rozmawiać z mediami - red.], ja nie uczestniczyłem w tych czynnościach, podczas których to padło. Natomiast nie jest to formalny zakaz od śledczych, bo takiego być by nie mogło, tylko rodzaj takiej dżentelmeńskiej umowy – skomentował na gorąco.
Warto podkreślić, że Paweł P. odmówił skomentowania ustaleń Polsat News, według których po zaginięciu Iwony Wieczorek miał wejść do jej domu i usuwać bliżej nieokreślone pliki z jej komputera.
– Z moich informacji wynika, że Paweł jest traktowany bardziej jako osoba, która może mieć ważne informacje, hipotetycznie mogła je zdobyć zarówno tamtej nocy, jak i później, podczas własnych poszukiwań – powiedział dla naTemat dziennikarz śledczy Michał Podolski.
– Zmowa milczenia trwa aż 12 lat. Najwyższy czas, żeby ktoś ją przerwał. Mam nadzieję, że policji udało się coś znaleźć (...) Bez podstawy go nie zatrzymano. Policja nie działa na swoje widzimisię – powiedziała.