Ziemiec przed laty miał wypadek. Dziś twierdzi, że wyzdrowiał dzięki... cudownej wodzie
- Krzysztof Ziemiec został poważnie poparzony podczas pożaru swojego mieszkania w 2008 roku
- Dziennikarzowi po ponad półtorarocznej przerwie od pracy zaczęło się poprawiać
- Jeden z tygodników donosi, że mocno wierzący pracownik TVP wiele zawdzięcza... świętej wodzie z Lourdes
Pożar w mieszkaniu Ziemców
Krzysztof Ziemiec to znany dziennikarz, który od blisko dwudziestu lat związany jest z TVP. W jego życiu 15 lat temu omal nie doszło do tragedii. W mieszkaniu na warszawskim Ursynowie, gdzie mieszkał razem z żoną i dziećmi wybuchł pożar.
Najprawdopodobniej jego źródłem był garnek z parafiną kosmetyczną. Podgrzewała ją wieczorem żona dziennikarza i zapomniała wyłączyć palnik, przed pójściem spać.
– Wyszedłem z wanny, w kuchni zobaczyłem łunę. Parafina uległa samozapłonowi – wspominał Ziemiec w wywiadzie dla portalu Poranny.pl. Niewiele myśląc, chwycił naczynie i chciał je wynieść z mieszkania, aby uratować najbliższych.
Kiedy był już na klatce schodowej, miał się poślizgnąć i oblać wrzącą parafiną. – Chciałem to wynieść. Nie pomyślałem, że garnek był rozgrzany do czerwoności i wypadnie mi z rąk. Płonąca parafina oblała mnie i podłogę. W ten ogień padałem, wstawałem – opowiadał w jednym z wywiadów.
Jego ciało zostało mocno poparzone. Obrażenia były bardzo rozległe. Trafił do szpitala, gdzie walczył o życie. Danuta Ziemiec niedługo po wypadku mówiła: – Mąż jest w bardzo ciężkim stanie, ciężko jest mu mówić, on się czuje tak, jakby go coś rozrywało od środka. Ale wierzę, że będzie dobrze. On jest jak Terminator...
Z kolei Ziemiec po latach w książce "Wszystko jest po coś" o wypadku pisał tak: "Było bardzo źle. Gorączki nie mógł zbić żadnej antybiotyk. Nie było pewne, czy przeżyję, czy umrę na coś w rodzaju sepsy".
Woda z Lourdes uratowała mu życie?
Tymczasem "Dobry Tydzień" wspominał, że żona dziennikarza od jednej z pielęgniarek miała usłyszeć o "cudownej wodzie z Lourdes" z francuskiego sanktuarium. Kobieta twierdziła, że magiczna woda uratowała życie jej syna. Załatwiła więc flakonik także dla Ziemców. "Piłem tę wodę. Żona podawała mi po kilka łyżek dziennie" – wspominał później dziennikarz.
W tygodniku czytamy, że od tamtej pory "proces zdrowienia przyspieszył, aż zaskoczyło to samych medyków". Gorączkę udało się zbić, nie było już zagrożenia sepsą. Półtora roku później Ziemiec prowadził wydanie "Wiadomości".
Dziś dziennikarz ponoć nadal utrzymuje, że wiara pomogła mu wyjść cało z wypadku: "Kiedy już nie ma nadziei, kiedy wszystkie narzędzia zawodzą, zostaje modlitwa. Największą moc ma różaniec (...) Gdyby nie moja wiara, nie widziałbym w tej walce sensu" – cytuje słowa Ziemca Pomponik.
Podobno jeszcze w szpitalu podjął decyzję, że gdy wyzdrowieje, uda się na pielgrzymkę, aby za to podziękować. Z medialnych doniesień wynika, że kiedy poczuł się lepiej, zrealizował swoje postanowienie.