Farna zdradziła drastyczne szczegóły swojego wypadku. "Szklany dach rozsypał mi się na głowę"
- Ewa Farna była gościnią w ostatnim odcinku podkastu Żurnalisty pt. "Rozmowy bez kompromisów"
- Wokalistka w trakcie rozmowy wspomniała o największej medialnej aferze z jej udziałem
- Chodziło o wypadek samochodowy, do którego doszło po spożyciu alkoholu przez artystkę
Ewa Farna ostatnio miała okazję wygadać się w podkaście Żurnalisty. Wokalistka w trakcie wywiadu opowiedziała o przebiegu swojej kariery. Choć do świata show-biznesu weszła w bardzo młodym wieku, artystka zdradziła, że dopiero gdy stała się pełnoletnia otrzymała od taty kopertę z informacjami na temat jej konta bankowego.
Artystka przyznała wówczas, że nie chce zarządzać swoimi pieniędzmi. Pomimo tego opowiedziała o tym, jak bardzo chciała kupić samochód, wracając do roku 2012. – To mój największy medialny 'fakap', tak mi się wydaje, szczerze mówiąc – podsumowała. Opowiedziała wówczas o głośnym wypadku samochodowym z jej udziałem.
Czytaj także: To, co zrobiła Ewa Farna w Sopocie, wzruszyło jej fanów. "Popłakałam się", "Jesteś cudowna"
Ewa Farna zdradziła szczegóły wypadku samochodowego. Prowadziła po alkoholu
Ewa Farna w trakcie wywiadu poinformowała, że miała 18 lat, gdy po raz pierwszy spróbowała alkoholu. To był maj 2012 roku, kiedy po maturze wraz ze znajomymi wybrali się do restauracji. Od tego zaczęła się cała historia...
Tam była taka oferta, że był drink za darmo dla maturzystów i miałam cztery te drinki, o godz. 23 przestałam pić i o 6 rano byłam już tak zmęczona, że wsiadłam za kółko i jechałam do domu. Na prostej drodze zasnęłam. Obudziło mnie trzęsienie się prawych kół, otworzyłam oczy (...) i było za późno.
Czytaj także: Ewa Farna wbija szpilę Telewizji Polskiej na Instagramie. "Odpowiem metodą TVP"
Nie trzeba było długo czekać, by wyszło na jaw, że piosenkarka kierowała samochodem pod wpływem alkoholu. Pomimo medialnej afery, rodzice i współpracownicy Farnej nieustannie ją wspierali. W wywiadzie przyznała, że była przerażona, widząc auto, które nadawało się jedynie do kasacji.
– Samochód był strasznie roztrzaskany. Był do kasacji (...) Zasnęłam, zjechałam z drogi, obudziłam się, kiedy auto waliło się na drzewo centralnie. Miałam coś w głowie, że: "Byle się nie zderzyć na czołówkę", wiec odwróciłam kierownicę, i wszystko potoczyło się inaczej, dwa razy dachowałam. Miałam szklany dach, ten się rozsypał na moją głowę, wszędzie miałam szkło... – mówiła.
Czytaj także: Farna: Gdyby body positive istniało wcześniej, może nie byłabym linczowana jako nastolatka
– Jak widziałam auto z dystansu, to myślałam: "Jezus Maria". Zrozumiałam, że to było niesamowite, że mi się nic nie stało i nikomu nic się nie stało. Straszne przeżycie, cieszę się, że wszyscy wokół czuli, że to straszne i nie dali mi popalić, bo wiedzieli, że będzie nagonka – podsumowała Ewa Farna.