Syn Beckhamów i córka miliardera - jak nepotyczne dzieci zostały najgorętszą parą showbiznesu

Helena Łygas
10 kwietnia 2023, 07:06 • 1 minuta czytania
"Nepo babies" - tym mianem określa się dzieci znanych i lubianych, które nagle wchodzą do showbiznesu. Niekoniecznie na pstryknięcie palcami, ale z pewnością na skróty, bo i kto odważyłby się źle potraktować córkę Johnny'ego Deppa albo Umy Thurman. Showbiznesowy nepotyzm często nie wymaga nawet znanego rodzica, czasem wystarczy siostra (jak w przypadku Gigi i Belli Hadid) albo ślub (Hailey Bieber). Są jednak i przypadki ekstremalne. Takie jak Nicola Peltz i Brooklyn Beckham.
Brooklyny Beckham i Nicola Peltz fot. Rex Features/East News

Gdy najstarszy syn Davida i Victorii Beckhamów pochwalił się zaręczynami, komentujący pukali się w głowy. Że za młody, że powinien życie poznać, wyszaleć się, a nie bawić się w dom. W końcu dopiero co obchodził 22. urodziny.


Tyle że Brooklyn Beckham mimo młodego wieku zdążył zakosztować życia przed ślubem. Przynajmniej w kwestii romansów, którymi mógłby obdzielić i dwukrotnie starszego faceta. I to takiego w typie playboya.

Harem Brooklyna

Jako 16-latek związał się z rówieśniczką z Francji - Sonią Ben Ammar - córką wziętego producenta filmowego, a dziś modelką i aktorką, którą ostatnio można było oglądać w filmie "Krzyk".

Spotykał się też z Lottie Moss (młodszą siostrą Kate), o 9 lat starszą Ritą Orą, modelką Phoebe Torrance, piosenkarką Madison Beer, modelką Lexi Wood, kolejną modelką Haną Cross i tancerką Lexy Panterrą. W przerwach od bogatego życia randkowego jego dziewczyną była zaś aktorka Chloë Grace Moretz, z którą przez cztery lata raz po raz rozstawali się i schodzili. 

Dziewczyny Brooklyna sporo łączyło. Z tej dziewiątki zaledwie dwie były jego równolatkami, zaś wszystkie pozostałe były od niego starsze (rekordzistka aż o dekadę). Ciekawy jest też wątek koneksji rodzinnych, którymi może pochwalić się zdecydowana większość z wybranek najstarszego syna Beckhamów. Nietrudno też zauważyć, że Brooklyn ma swój typ - a raczej dwa. I nie chodzi nawet o predylekcję do modelek. 

Z jednej strony podobają mu się kobiety podobne do matki - ciemnowłose, o ostrawych rysach i drobnych, trójkątnych twarzach. Z drugiej dziewczyny z tzw. baby face - z zaokrąglonymi policzkami, dużymi oczami, o urodzie porcelanowych lalek, do tego przeważnie blondynki. Finalną potyczkę o serce najstarszego z Beckhamów-juniorów wygrał typ jasnowłosy. 

Co ciekawe, trudno nie dostrzec podobieństwa Nicoli Peltz - bo tak nazywa się wybranka Brooklyna - do Chloë Moretz, jego pierwszej poważnej miłości. Przeglądając stare zdjęcia młodych aktorek, łatwo zauważyć, że Nicola w przeciwieństwie do Chloë buzię lalki zawdzięcza częściowo medycynie estetycznej, podobnie zresztą jak blond włosy zawdzięczała farbie (obecnie wróciła do brązu). Jest jednak coś, co widocznie je różni. 

Podczas gdy Chloë jest dziewczyną z sąsiedztwa, Nicola ze swoimi wielkimi zielonymi oczami o ciemnej oprawie tęczówki i smukłą, nastoletnią niemal figurą ma w sobie coś eterycznego, ale i zmysłowego. To twarz, którą się zapamiętuje.

Wesele dekady

Być może losy tej dwójki byłyby dziś znane jedynie wąskiej grupie hard userów Instagrama (o ile można powiedzieć "wąska grupa" o niemal 3 mln obserwujących Nicoli i 15 mln Brooklyna), gdyby nie ich trzydniowe wesele pełne gwiazd. Zdjęcia z imprezy opublikował "Vogue" i trzeba przyznać, że przynajmniej w tym aspekcie dzieci przerosły rodziców.

Gdy Victoria i David brali ślub w 1999 roku, ich sesja zdjęciowa trafiła do gazet, ale gwiazdeczka girlsbandu i piłkarz na miejsce w prestiżowym magazynie nie mieli, co liczyć. Szlachectwo trzeba wszak odziedziczyć.

Doniesienia o ślubie tej dwójki nie ucichły za względu na skandal, który wybuchł, gdy okazało się, że ojciec Nicoli pozwał organizatorki ślubu. Kobiety zostały zwolnione tuż przed ceremonią, podobnie zresztą jak ich poprzednik.

Nie byłoby w tym może nic dziwnego, gdyby nie fakt, że Nelson Peltz jest miliarderem, zaś wedding plannerki zostały pozwane na kwotę 159 tys. dolarów - dla Peltzów grosze (majątek 80-latka jest szacowany na 1,5 mld dolarów, czyli około 6,5 mld złotych). W pozwie ujęto między innym problem z usadzeniem ponad 500 osób o różnym statusie towarzyskim, jak i fakt, że zamówione przez nie kwiaty nie były wystarczająco białe. 

W odpowiedzi kobiety złożyły kontrpozew oskarżając w dodatku Nelsona Peltza (ale też jego żonę Claudię i Nicolę) o tyranizowanie ich i wymagania z kosmosu.

Nie była to bynajmniej pierwsza afera dotycząca ślubu tej dwójki. Suknię panny młodej miała projektować Victoria Beckham, która wbrew początkowemu sceptycyzmowi środowiska, w ciągu ostatnich 15 lat dołączyła do grona liczących się projektantów.

Nieoczekiwanie Nicola zdecydowała się jednak na suknię Valentino. Brytyjska prasa, która śledzi życie Beckhamów nieomal tak uważnie, jak Royalsów już dawno zauważyła ochłodzenie relacji między Nicolą a Victorią, a także odnotowała fakt, że Brooklyn i Nicola odwiedzają Beckhamów znacznie rzadziej, spędzają za to mnóstwo czasu z Peltzami.

W kolejnych wywiadach Nicola powtarzała, że kreacji projektu teściowej nie założyła tylko dlatego, że atelier Victorii  nie był w stanie uszyć sukni tak szybko. Tyle że na ślubie w zaprojektowanych specjalnie na tę okazję strojach pojawiła się nie tylko sama projektantka i jej mama, ale też ówczesna dziewczyna młodszego brata Brooklyna i przyjaciółka Victorii - aktorka Eva Longoria.

Zacznijmy jednak od początku. To znaczy początku miłości tej dwójki, z tajemniczych powodów wyrastającej na najgorętszą parę showbiznesu.

28-letnia Nicola nie ma wszak na koncie większych ról poza "Transformersami" z 2014 roku. Z kolei czym właściwie zajmuje się Brooklyn - oprócz bycia synem Beckhamów - trudno do końca sprecyzować.

Oczywiście pewną rozpoznawalność zapewnił im status Beckhamów traktowanych przez brytyjskie media nieomal jak rodzina królewska. Splendor, ale i towarzystwo paparazzi przeszły w tym przypadku i na potomstwo.

<3<3<3

Do tego gwiazdy z pokolenia Nicoli i Brooklyna coraz częściej pilnie strzegą swojej prywatności - przede wszystkim w kwestii związków. Tych dwoje wprost przeciwnie. Od ujawnienia, że są razem, na ich profilach w mediach społecznościowych można było oglądać nie tylko wspólne zdjęcia, ale i szereg peanów na cześć drugiej połówki.

Gdy Nicola wstawiała nowy post, szybko pojawiało się pod nim wyznanie miłości. I ona nie pozostawała dłużna, odpisując na komentarz męża-in spe "ja ciebie też". Głębokie pocałunki na ściance, paparazzi rejestrujący, jak Brooklyn klepie Nicolę po pupie, czy fakt, że nie ma właściwie wywiadu, w którym nie mówiliby o sobie nawzajem, wychwalając się pod niebiosa, zjednał im sympatię.

Małolaty marzyły o takim uczuciu, a co starsi odbiorcy wspominali swoje pierwsze, szaleńcze miłości. I rzeczywiście, w zachowaniu tej dwójki trudno było węszyć ściemę.

Nicola i Brooklyn poznają się już jako dzieci, podobno za sprawą starszych braci Nicoli. Trudno podejrzewać, żeby byli oni zainteresowani synem Beckhamów - bardziej prawdopodobne wydaje się, że ceniący sport ponad naukę Peltzowie (jeden z nich jest dziś zawodowym hokeistą) chcieli poznać Davida Beckhama, który przez pięć lat grał w drużynie Los Angeles Galaxy.

A przecież dla dzieci miliarderów nie ma rzeczy niemożliwych. Ostatnio na spotkanie z pierwszoligowymi piłkarzami swoje pociechy zabrała Kim Kardashian.

Jako nastolatkowie Nicola i Brooklyn obracają się w tych samych kręgach. Ona kursuje między Los Angeles a rodzinną posiadłością pod Nowym Jorkiem, wyposażoną nie tylko w 27 sypialni i ozdobne pawie-albinosy, ale też pełnowymiarowe lodowisko do hokeja, którego trenuje jej brat. On - między Wielką Brytanią a Stanami.

Ich kręgi towarzyskie pełne dzieci gwiazd i milionerów, influencerów i aspirujących młodych aktorek czy piosenkarek przypominały towarzystwo z serialu "Plotkara", tyle że w prawdziwym życiu.

O cztery lata starsza siostra Nicoli trenuje łyżwiarstwo figurowe i odnosi sukcesy, ale Nicola nie jest tak dobra, jak Brittany. Nie przepada też za szkołą, a przynajmniej do czasu aż trafia na zajęcia teatralne.

Księżniczka i aktoreczka

Wedle opowieści samej zainteresowanej udało się jej wybłagać mamę, żeby zawiozła ją do nowojorskiej agentki zajmującej się młodymi aktorami, którą wyszukała w sieci. Umowa była prosta - jeśli agentka zgodzi się wziąć Nicolę pod swoje skrzydła, rodzice będą ją wspierać. Jeśli nie - nie chcą słyszeć o żadnym aktorstwie, póki córka nie skończy 18 lat.

Trudno powiedzieć, czy dziewczynka wykazuje się talentem, czy może raczej nazwisko Peltz - doskonale znane nowojorczykom - robi swoje. Któż nie chciałby mieć pod swoimi skrzydłami dziecka wpływowego miliardera.

Pierwszą rolę Nicola dostaje w teatrze na Broadwayu - zagra w 108 spektaklach, co finalnie przekonuje rodziców do jej nowej pasji. Jako 15-latka dostaje rolę w filmie fantasy "Ostatni władca wiatru". Niedługo potem rzuci szkołę, by całkowicie poświęcić się aktorstwu.

Jak konkretnie będzie mu się jednak poświęcała, do końca nie wiadomo, bo próżno szukać w jej opowieściach wzmianek o warsztatach czy kursach, zaś na srebrny ekran nie trafi przez kolejne cztery lata - aż do jak na razie największej swojej roli w fatalnie przyjętym przez krytykę "Transformers: wiek zagłady".

Od baristy do kucharza

W tym samym czasie 15-letni wówczas Brooklyn musi zmierzyć się ze swoją pierwszą porażką - trenuje wówczas w młodzieżówce Arsenalu, ale nie dostaje się do drużyny. Rezygnuje na dobre z piłki nożnej, przy której zostanie jego młodszy brat (grający dziś zawodowo - choć w Stanach - Romeo).

Rok później prasa na całym świecie będzie rozpisywała się o tym, że Brooklyn pracuje w weekendy jako barista. Nie jest to raczej PR-owa zagrywka rodziców, bo i informacja roznosi się po tym, jak rozpoznaje go jedna z klientek. Trudno powiedzieć, czy ma to być nauka, czy może raczej nauczka, zważywszy, że to jego pierwsza i ostatnia praca tego typu.

Wkrótce Brooklyn kończy szkołę i zaczyna college - ze specjalizacją ze sztuki. Potem postanawia zmienić uczelnię na amerykańską - dostaje się do prestiżowej Parsons School of Design w Nowym Jorku ze specjalizacją z fotografii. Choć nie ma właściwie żadnego dorobku, udziela wywiadów jako fotograf (choć i syn swoich rodziców), a w komplementarnych sesjach pozuje z aparatem.

Gdy realizuje sesję okładkową dla jednego z magazynów modowych, środowisko protestuje. Wszak ludzie, którzy poświecili lata na doskonalenie warsztatu, czy młodzi-zdolni, którzy, by się utrzymać, robią zdjęcia na chrzcinach rzadko kiedy dostają taką szansę - a już na pewno nie z marszu.

Wtedy po raz pierwszy Brooklyn zostaje określony mianem "nepo-baby" (rzecz jasna - od nepotism). Tym bardziej że Victoria współpracowała wcześniej z magazynem, w którym jej zaledwie 20-letni syn dostał fuchę.

Przygoda z fotografią kończy się szybciej, niż się zaczęła. Brooklyn nie kończy roku w Parsons, a jako oficjalny powód podaje tęsknotę za domem. Tyle że ciężko w to uwierzyć, zważywszy, jak dużo czasu będzie spędzał po rzuceniu szkoły w Stanach.

Sex at first sight

W 2019, na imprezie Halloween spotyka znaną już sobie Nicolę. Z wypowiedzi tej dwójki nietrudno wyciągnąć, co się wówczas stało - ot, nagły poryw namiętności. Brooklyn będzie wspominał jej obcisły, lateksowy kostium Kobiety-kot, a ona wstydliwie napomknie, że "nie będzie mówiła", co stało się po imprezie, ale od tej pory stali się nierozłączni.

Niedługo potem wybucha pandemia, a Nicola i Brooklyn wprowadzają się do swojego pierwszego wspólnego domu - rezydencji w Los Angeles wartej skromne 10,5 miliona dolarów. W porównaniu z domami ich rodzin to naprawdę nic specjalnego. Zresztą wie to najwyraźniej i sama para, która niedawno zdecydowała się sprzedać nieruchomość i jest w trakcie szukania innej.

Kto obserwował Brooklyna Beckhama na Instagramie, mógł zauważyć, że w pewnym momencie, właściwie z dnia na dzień, zaczął pokazywać, jak gotuje. Przepisy były banale, ale ludzie się zachwycali - taki bogaty, taki młody i jeszcze facet, a sam gotuje!

Pasję do patelni Brooklyn miał odkryć właśnie podczas pandemii. Po Instagramie przyszedł czas na Facebooka, gdzie 22-latek publikował odcinki programu kulinarnego, w którym gotował w towarzystwie znanych przyjaciół. Wesoły, wyluzowany - trudno było go nie polubić. Skończyło się szybko - zaledwie na ośmiu epizodach.

Pewnie nie bez udziału faktu, że w międzyczasie na jaw wyszło, że przy realizacji każdego odcinka pracowało ponad 60 osób, czyli tyle ile pracuje przy programie telewizyjnym i to takim nie najmniejszym. Cenę każdego odcinka szacowano na około 100 tys. dolarów - jak się można domyślić nienależących do Brooklyna lub przynajmniej przez niego niezarobionych.

Produkcję powierzono firmie zajmującej się tworzeniem contentu dla influncerów, zaś prawa sprzedano firmie macierzystej Facebooka i Instagrama - Meta. Ktokolwiek czuwał nad tym projektem, wiedział, jak na nim nie stracić.

Może i nie przekreśliłoby to dobrego imienia Brooklyna-kucharza (bo i kto nie pomógłby dziecku czy tam zięciowi w rozwijaniu pasji), gdyby nie fakt, że przy okazji okazało się, że Beckham nie jest autorem przepisów, które pokazuje, a w przypadku niektórych z nich własnoręcznie nie zrobił nawet półproduktów jak np. smażona ryba, którą układał na chlebie mówiąc, że kocha robić kanapki, bo jest tyle możliwości, że stymulują kreatywność.

Swoją drogą ciekawe, na którą ze swoich możliwości postawi obecnie Brooklyn. Kilka dni temu zorganizował event w związku z otwarciem swojej pierwszej marki - sprzedającej sake (Brooklyn kocha bowiem kuchnię japońską, ma też drogi, profesjonalny zestaw do oprawiania ryb z własnym monogramem - choć nie umie z niego korzystać). Innym pomysłem na biznes jest tu własna marka ostrych sosów (bo Brooklyn lubi ten smak).

Jeśli chodzi o plany na przyszłość pewne jest jedno - duża rodzina, o której ta dwójka raz po raz wspomina. Co by nie mówić o Peltzach i Beckhamach, swoje dzieci wychowali na więcej niż ludzi rodzinnych. Z gromadką rodzeństwa (Nicola ma aż siedmioro), w bliskości i miłości, a z czasem i przyjaźni.

Przez mariaż tych dwóch rodów Nicola zyskała dostęp do powszechnej rozpoznawalności, co w przypadku kariery aktorskiej jest zasobem nie do przecenienia. Brooklyn - do właściwie nieograniczonych zasobów finansowych - przynajmniej hipotetycznie, bo i majątek Peltzów jest jakieś trzy tysiące razy większy niż Beckhamów, którzy do ubogich wszak nie należą.

Ale cynizmem byłoby sądzić, że połączyła ich chłodna kalkulacja. Wyglądają raczej na dwójkę dzieciaków zakochanych bez pamięci. I robią dokładnie to, robiłaby każda inna para w ich wieku - oglądają seriale pod kocem, imprezują i chodzą razem po mieście.

Jasne, że to para nepo-babies nieświadomych ogromu swojego uprzywilejowania. Tyle że jednocześnie większość z nas nie rodzi się wybitna. W przypadku osób żyjących od dziecka na świeczniku to przypadłość szczególnie bolesna, bo i oczekiwania są wysokie, a każdy niedostatek zdolności czy umiejętności - wyszydzany.

Czytaj także: https://natemat.pl/362177,alessandra-mussolini-siostrzenica-sophii-loren-i-wnuczka-mussoliniego