Ciało mężczyzny wyłowiono z Wisłoka. To może być 16-latek, który wbiegł do rzeki na widok policji
- Grupa Specjalna Płetwonurków RP odnalazła ciało młodego mężczyzny
- Ciało zostało znaleziono w rzece na terenie Rzeszowa, w rejonie mostu kolejowego
- Zaplanowana została sekcja zwłok
Wyłowiono ciało mężczyzny z Wisłoka
Płetwonurkowie z GSP RP zostali wezwani do pomocy w poszukiwaniach na prośbę komendanta miejskiego w Rzeszowie. Chodziło o sprawę zaginięcia 16-letniego chłopca, który 14 marca wbiegł na widok policjantów do Wisłoka i przepadł porwany przez nurt rzeki. Działania poszukiwawcze rozpoczęli w czwartek i w czasie kolejnych dni zrobili jeszcze trzy podejścia.
Jak przekazał Maciej Rokus, szef GSP RP w rozmowie z TVN 24 w piątek 7 kwietnia od godziny piątej rano do późnego wieczora badane było koryto rzeki Wisłok na odcinku około 70 kilometrów, od zapory, do ujścia rzeki do Sanu.
– Na ich podstawie przeprowadzaliśmy eksperymenty, które pomagały nam w zrozumieniu tendencji koryta. W sobotę rano badania przekuliśmy w rzeczywistość, w jednym z newralgicznych punktów, w zatorze na rzece, udało się zlokalizować ciało młodego chłopaka uwięzione w podwodnych przeszkodach – podkreślił szef grupy.
Na miejscu poza policją pojawił się również prokurator. Po godzinie 12:00 dyżurny policji został powiadomiony o tym, że nurkowie pracujący na rzece Wisłok odnaleźli zwłoki. Ciało zostało znaleziono w rzece na terenie Rzeszowa, w rejonie mostu kolejowego.
– Prokurator zadecydował o zabezpieczeniu ciała do badań sekcyjnych oraz pod kątem jego identyfikacji - przekazała portalowi Magdalena Żuk, rzeczniczka rzeszowskiej policji. Nie można jednak potwierdzić, czy wyłowione ciało to zwłoki 16-latka, który wpadł do rzeki 14 marca. Na to pytanie odpowie dopiero sekcja zwłok.
Sprawa 16-latka budzi wiele kontrowersji, policjanci, którzy widzieli wtedy chłopca, twierdzą, że zaniepokoiło ich jego dziwne zachowanie. Dwóch funkcjonariuszy wysiadło z samochodu i zaczęło kierować się w jego stronę, wówczas mężczyzna wbiegł do Wisłoka na wysokości ulicy Spytka Ligęzy i porwał go nurt. – Policjanci chcieli mu pomóc, dołączyli do nich pozostali funkcjonariusze, we czterech weszli do rzeki i utworzyli tak zwany łańcuch życia, jednak nie zdołali mu pomóc i go wyciągnąć – relacjonowała wówczas Magdalena Żuk.