Żona Janowskiego pokazała zdjęcie stalkerki... z nożem. "Policja sobie nie radzi"
Monika i Robert Janowscy są coraz bardziej zmęczeni najściami stalkerki, która zdobyła ich adres i numer telefonu. W grudniu 2022 roku w programie "Państwo w państwie" wyjawili, że w ciągu 13 lat wielokrotnie apelowali o pomoc. Bezskutecznie.
– Wydzwania o 2, o 4, o 5 rano. I tak np. przez 20 minut, żeby ci nie dać spać, żeby cię wybudzić. "Misiek, zejdź, Misiek, zejdź. Jesteś tu? Zejdź, czekam" – mówił były prowadzący "Jaka to melodia" i dodał wówczas, że kobieta wręczała mu również "prezenty", jak bielizna czy prezerwatywy.
– Już mam tego dość, bo to jest coś takiego, jakby jeszcze ktoś z nami tutaj był, z nami żył. Przez 13 lat obok, na co ja nie mam ochoty, nie wyrażam zgody, nie chcę, buntuję się przeciwko temu, a nie mam na to wpływu" – powiedział Robert Janowski. Monika Janowska podkreśliła z kolei, że nigdy nie czuje się bezpiecznie, zwłaszcza że kobieta groziła jej śmiercią.
Monika Janowska pokazała zdjęcie stalkerki z nożem. "Policja jest bezsilna"
Monika Janowska, żona i menedżerka Roberta, jest już tak wykończona, że postanowiła opublikować na Instagramie wizerunek kobiety. Na zdjęciu z monitoringu natarczywa stalkerka stoi przed domem obok roweru. W ręku ma nóż. "Taka sytuacja. Z nożem.... Ja już nie mam siły" – napisała.
W następnym wpisie Janowska zwróciła się do internautów. "Dzieciaki, proszę, nie piszcie mi na priv porad, że mam postawić mafię pod domem, obić jej pysk i kupić rottweilera na przyszłość. Wyprowadzać się z kraju też nie mam zamiaru!" – rozpoczęła wpis.
I dodała: "A sporo z Was dziwi się jeszcze, że w dobie RODO 'publikuje Pani jej dane i wizerunek'. Serio? Błagam... Zaraz się okaże, że to ona jest ofiarą!".
Żona Roberta Janowskiego wyjawiła, że wysłała do sądu kolejne pisma, które zostały przesłane do Polskiej Policji. "I co? Pstro! 'Nie radzimy sobie' – ot co! Taka odpowiedz z Warszawy Praga - Północ! 'Znamy sprawę, ale sobie nie radzimy'. To jest chyba jakiś żart" – napisała na Instagramie.
"Wyjechałam. Musiałam. Przewietrzyć głowę, uspokoić i odetchnąć. R. (Robert Janowski) działa na miejscu. Sam. Skoro policja sobie nie radzi... Boże słodki..." – podsumowała wyczerpana sprawą Monika Janowska.
Stalkerka Janowskich naszła ich w święta
W Niedzielę Wielkanocną Monika Janowska opublikowała na Facebooku długi wpis, który zatytułowała "List otwarty do Polskiej Policji", o czym pisaliśmy w naTemat.
"Święta, święta, Droga Policjo, prawda? Jak się bawicie? Gdzie dzisiaj jesteście? (...) Pogoda, przynajmniej w Warszawie, piękna, taka idealna na spacer po obiedzie. Mieliśmy właśnie taki plan na Wielkanoc – spokój, odpoczynek, wycieczka do lasu... Ale co Was, Droga Policjo, obchodzą świąteczne postanowienia jakiejś rodziny z Koziej Wólki, prawda?" – rozpoczęła post.
"12 lat czekaliśmy, to możemy jeszcze przecież kilka dni..." – dodała sarkastycznie. Wspomniała też o tym, że psychofanka powinna być już aresztowana.
"Miesiąc, równiutki miesiąc temu odbyła się rozprawa sądowa dotycząca naszej psychofanki, Pani Moniki Janus. 6 marca zostało wydane i przesłane do Was (...) postanowienie o zastosowaniu natychmiastowego, tymczasowego aresztowania. Oskarżonej na okres 3 miesięcy. 6 marca...dzisiaj mamy 9 dzień kwietnia. I co? I jajo!" – poinformowała, nie kryjąc rozżalenia.
"Pani Janus też ma radochę. I swoje plany na święta. Postanowiła spędzić je z nami. Odkurzyła rower, kupiła czekoladki i wpadła zrobić ze mną porządek" – napisała żona Janowskiego, która nie ukrywa, że jest zła na służby. Jak twierdzi, mają oni ignorować ich zgłoszenia.
"My jesteśmy już pod ścianą. Zastraszeni, zignorowani i bezsilni. Czy ja mam ją gonić? Łapać? Poszczuć psami? Oj, nie, przepraszam... Pójdę siedzieć przecież za naruszenie nietykalności" – wyjaśniła.
"Być może powinnam przemilczeć, złożyć odwołanie, iść dalej krokiem prawa... Być może odpowiem czkawką za tę publiczną skargę... Tyle tylko, że jestem już w takim stanie... Jestem już tak bardzo zmęczona, że jest mi chyba wszytko jedno" – dodała zrezygnowana Monika Janowska.
"Siedzę zamknięta we własnym domu i próbuję nie dać się zabić tej Pani. Od 12 lat uciekam od kwasu, noża lub innego 'nieszczęśliwego wypadku', który trzeba nazwać po imieniu Morderstwem. Ostatni mail Pani Janus to: 'Życie, albo śmierć'. Taki wydała wyrok. W Waszych rękach leży to, czy go na mnie wykona" – zwróciła się do policjantów.